Rozdział 17

3.3K 342 31
                                    

Z.P.W Ali

Obudziłam się cała zalana potem. Zaczełam się rozglądać by upewnić się że mój koszmar był tylko snem. Spojrzałam na Jeffa który spał na progu, klenczonc przed łóżkiem. Głowę miał na moich kolanach i przytulał się do moich nóg.  Na moich policzkach zaczęły pojawiać się rumieńcę.  Jeff zaczął delikatnie kręcić głową a następnie otworzył swoje oczy. Podniósł się z moich ud i usiadł po turecku na łóżku na przeciw mnie. Spojrzałam na jego rękę która była cała w krwi a gdzie nie gdzie było widać jakieś rozszarpane dziury, następnie Spojrzałam na swoją dłoń która również była we krwi ale...jego krwi.

-Jeff... czy ja...-on spojrzał na mnie smutnym wzrokiem na co ja zakryłam sobie usta. Byłam przerażona z faktu iż to ja zrobiłam mu krzywdę.

-ale Ali...to nie twoja wina. To wszystko cię przerosło-czułam że próbuje mnie pocieszyć ale nie czułam zadnej radości.  Byłam załamana. Nawet nie potrafiłam nad sobą panować.

-Jeff ja cię bardzo przepraszam-do moich oczu zaczęły napływać łzy które zaczęły powoli spływać po moich policzkach.

-Ali...nic mi nie jest. Jeżeli myślisz że twoje szponymi coś zrobią to jesteś wiekszym debilem niż wyglądasz...no choć do mnie-chłopak rozłożył ramiona z zamiarem nakłonienia mnie do przytulenia go. On to wiedział jak mnie pocieszyć. Ja się delikatnie uśmiechnęłam i wytarłam moje łzy. Jefd zrobił wkurzoną mine prawdopodobnie z zniecierpliwienia na moją decyzję czy przytule go wkońcu czy nie. Wkońcu nie wytrzymał i złapał mnie za rękę i bardzo mocno pociągnął w swoją stronę tak że uderzyłam o jego toes (przypominam że nadal miałam na sobie jego bluzę a on aktualnie nie miał górnej części odzieży ^////^) obioł mnie ramieniami i razem ze mną opadł na łóżko.

-Ali...-usłyszałam moje imię z jego ist na co odrazu się uśmiechnęłam. Kochałam gdy wypowiadał moje imię. W jego głosie było coś takiego co sprawiało że mogłam przez cały dzień się uśmiechać pod warunkiem że będe słyszeć jego głos.

-hmmm?-mruknęłam a on cicho się zaśmiał.

-lubisz mnie?-ja wstałam i spojrzałam mu głęboko w oczy. Chciałam wyczytać z jego oczu odpowiedź ale nic z tego. Jak miałam odpowiedzieć mu na pytanie na które sama nie znałam odpowiedzi? Lubieć lubiałam go ale w jaki sposób bo słowo "lubię" ma dwa znaczenia.

-nawet nie wiesz jak bardzo...-szepnęłam tak by tylko on usłyszał choć tylko my byliśmy w tym pokoju.on się uśmiechnął poczym podniósł się wraz ze mną.  Ja usiadłam po turecku a on wstał i przedszepał swoje nie ogarnięte włosy które wprost kochałam. Ja bacznie obserwowałam jego dalsze poczynania. Spojrzał na mnie zza ramienia i posłał uśmiech (taki trochę dziwny) a następnie podszedł do mnie, nachylił sie nade mną i...........dał całusa?!?! Odwrócił się i wyszedł z pokoju pogwizdując radośnie. Ja wpatrywałam się w ścianę kompletnie zdezorientowana lecz gdy odzyskałam świadomość cała poczerwieniałam.

-heeee?!?!?!?!-krzyknęłam i odrazu podbiegłam do wyjścia. Usłyszałam gwizdy Jeffa z dołu więc czym prędzej tam poczłeptałam. Prawie po drodze spadłam ze schodów -.-
On się odwrócił w moją stronę i spojrzał na mnie jakbym nigdy nic. Zabije go! Przysiegam że odetne mu łeb i powiesze nad kominkiem ale najpierw ten kominek kupię!
Właśnie miałam mu wszystko wygarnąć ale drzwi wejściowe nagle otworzyły się z chukiem a w nich ukazała się Wera.

-Merry!!-dziewczyna zaczęła biec w moją stronę poczym rzuciła się na mnie (dosłownie ;-;) sprawiając tym samym nasz upadek. Jeff śmiał się w niebogłosy a ja miałam większą ochotę kupić ten pierdolony kominek.

-jezu Merry nawet nie masz pojęcia jak się o ciebie martwiłam! Nigdy więcej mnie tak niw strasz!-Wera zaczęła przytulać się do moich piersi a Jeff o mało nie posikał się ze śmiechu. Do domu wszedł Jack. Podszedł do Jeffa który się już w miarę uspokoił. Przywitał się z Jackiem przyjacielskim uściskiem dłoni który był normalny czego nie można było powiedzieć o przywitaniu Wery który zaliczał się do tych bardziej stukniętych. Wera wkońcu zeszła ze mnie i podeszła do Jacka.

-a wy co tacy weseli?-Jack i Wera spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.
-z okazji powrotu Merry przynieśliśmy co nieco-ze swojej torebki Wera wyciągnęła piwo oraz szanpana. Ja zapomniałam o sytuacji z Jeffem i rzuciłam się na Were. Można powiedzieć że bardzo lubiłam tego typu zabawy.

-a gdzie pójdziemy? Bo chyba nie tutaj-w tamtym momencie drzwi od wejścia runęły. Ja zaczełam się śmiać .

-oczywiście że nie tutaj. Pójdziemy do mnie.-Wera dumnie podniosła głowę a wszyscy po chwili ruszyliśmy do domu Werci.

5 h później (tutaj będzie ogólny lektor bo wszyscy są tak pijani że nie potrafili racjonalnie myśleć xD

Po pięciu godzinach każdy upił się prawie do nieprzytomności. Jack i Wera tańczyli jeżeli można było to nazwać tańcem. Ali bujała się na krześle, wykrzykując niezrozimiałe słowa a Jeff leżał na kanapie i jak to on stwierdził " liczy gwiazdy" pomimo że byli w zamkniętym pomieszczeniu które miało ściany i sufit. Wszystkie butelki z alkoholem zostały opużnione co było widać po naszych bohaterach. Ali zrobiła wkurzoną minę.

-Jeffyyyyyyy..zanieś mnie do pokoju! !-krzyknęła a on wstał z kanapy i bujającym krokiem podszedł do dziewczyny i jakimś cudem wziął ją na ręce poczym prawie upadając, zaniósł ją do shpialni Wery która pozwoliła przespać tam Ali i Jeffowi a sama będzie spała w sypialni swoivh rodziców którzy aktualnie byli na tygodniowym wyjeździe służbowym.
Jeff rzucił Ali a łóżko a sam usiadł na niej poczym zaczął całować ją po szyji i dekoldzie.

-jesteś taaaaka śliicznaaa-chłopak zrobił jej tzw malinkę na co ta zachichotała.

-jeeesteś takii...uroocczzy-po 10 minutach oboje zasneli w dość dwuznacznej pozycji. Chyba nie muszę mówić co robią teraz Jack i Wera w sypialni. Podpowiem że jest u nich naprawdę gorąco...

-----------

Jezu nie wieżę że to napisałam xD
To było silniejsze ode mnie...
Zrobiłam z Jeffa i Ali alkoholików >.<
44 gwiazdko = next !

Jezu aż cała się czerwona zrobiłam pisząc to >//////<

Nie męczcie mnie tylko w komentarzach !

Gra o śmierć i życie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz