Rozdział 5

13.7K 344 2
                                    

Bella:

Miałam mętlik w głowie po wyjściu Alessandro, dlaczego obiecał mi coś takiego? Przecież on mnie nie lubi, on się zawsze tylko naśmiewa ze mnie, a nie obiecuję zemstę za moją krzywdę. To za dużo dla mnie jak na jeden dzień, poszłam na szybki prysznic i położyłam się spać, ale tym razem o dziwo nie śniło mi się już tamto zdarzenie, w końcu udało mi się troszkę wyspać. Jak zawsze aby oczyścić umysł, z samego rana poszłam biegać, uwielbiam ten moment gdy zakładam słuchawki na na uszy i w rytm muzyki biegam, to moje ulubione połączenie, wtedy łatwiej też mi się myśli. Zaraz po powrocie do domu szybko się odświeżyłam i poszłam na śniadanie, na szczęście ten tydzień mam wolny w pracy więc nie muszę się spieszyć nigdzie. Po sprzedaniu domu rodzinnego została mi duża suma pieniędzy ale wszystko odłożyłam na konto, żeby wykorzystać to na studia, ponieważ nie chce żerować na rodzicach Viki i Alessandro ,dlatego cały rok już pracuję, dokładam się do rachunków, robię zakupy. Na początku Państwo Castello byli oburzeni tym, ale ja byłam uparta, nie chciałam od nich pieniędzy. I tak zrobili dla mnie bardzo dużo w życiu. Jak zawsze ich gosposia Anna już od rana zastawia stół wszelkiej maści pysznościami. Gofry, naleśniki, pomidory z mozzarellą, sałatka, mleko, płatki, grzanki czosnkowe, mini tartinki, jajecznica, bekon i wiele innych różności.
- dzień dobry Anno - przywitałam się z gosposią wchodząc do jadalni
- dzień dobry słoneczko, jak minęła noc?- zapytała z szerokim, szczerym uśmiechem
- dziękuję, dzisiaj nawet się wyspałam - uśmiechnęłam się do niej również
- to cudownie, siadaj skarbie a ja zaraz przyniosę Ci herbaty - odpowiedziała i już gnała do kuchni, jak na swój wiek to jest bardzo energiczną osobą ale i też o dużym sercu. Co ogólnie w tej rodzinie to normalne, taki paradoks mafi, z jednej strony bezwzględni a w domu kochający i dobrzy. Anna przyszła z moją herbatą i już po chwili zajadałam się tymi pysznościami. W trakcie śniadania przyszedł Michael Castello, tata Viki i Alessandro, a zaraz po nim jego żona Lorena Castello.
- dzień dobry Bello - powiedzieli razem z ciepłym uśmiechem
- dzień dobry Michael , dzień dobry Loreno - odpowiedziałam im popijając herbatę
- jak się zaczął pierwszy dzień wakacji - zagaiła Lorena, prosili żebym nie zwracała się do nich per Pan/ Pani i tak już jest że mówię do nich po imieniu.
- spokojnie- odpowiedziałam im po czym resztę posiłku zjadłam w ciszy. Po śniadaniu poszłam na taras żeby się zrelaksować w słońcu, a wtedy dopadło mnie tornado o nazwie Viki
- koniec leżakowania dupo! Lecimy dzisiaj zaszaleć!- rzuciła się na mnie siadając okrakiem na moich nogach
- złaź ze mnie i nieee maaaa taaaaakiej opcjiiii! - wydarłam się
-  oj weź daj spokój masz tylko kilka dni wolnego a ty chcesz jak zakonnica siedzieć w domu? Koniec smęcenia kochana i pójdziemy dzisiaj do klubu - położyła swoje ręce na moich ramionach - to nie podlega dyskusji - dodała poważnie, a mnie nie podoba się ten pomysł
- wiesz że nie lubię takich miejsc - spojrzałem w jej oczy
- poprawka, teraz nie lubisz ale kiedyś
To nie odmowiłabyś mi - wystawiła mi język, małpa
- dobrze to ujęłaś, kiedyś. Teraz jest inaczej - spuściłam w dół. Całe moje życie zmieniłam po śmierci rodziców oraz niedoszłym gwałcie. Boje się do dzisiaj facetów
- błagam Cię, mamy 19 lat jak nie teraz to kiedy chcesz zaszaleć...to może umówmy się tak że ten jeden jedyny raz pójdziesz ze mną i jeśli ci się nie spodoba to wrócimy do domu i więcej Cię nie będę błagała o to - mówiła zawzięcie, a ja uległam jak taka głupia
- uhhhh! Ale ten jeden, jedyny raz!- wskazałam na nią palcem a ta zaczęła skakać z radości.
- taaaaak! Bóg się zlitował! Moje modły zostały wysłuchane!- krzyczała wariatka
- głośniej nie umiesz? W kosmosie Cię jeszcze nie słyszeli - powiedziałam z ironią w głosie
- daj mi się nacieszyć tą chwilą. W końcu nie wiem czy to nasz nie ostatni raz kiedy pójdziemy balować - powiedziała puszczając mi oko - a teraz marsz do pokoju, musimy wybrać Ci coś wow...niee ekstremalnie wow musisz wyglądać - wiedziałam że tutaj nie daruję mi i zrobi wszystko żeby ubrać mnie po swojemu, wzdychnąłam ciężko z niemocy i wstałam
- ale błagam to ma zasłaniać odpowiednie części ciała - powiedziałam z niesmakiem
- Bells, jakbyś mnie nie znała - przewróciła oczami
- no właśnie znam Cię i dlatego to zaznaczam- teraz to ja przewróciłam oczami.
- nudziara, ale i tak Cię kocham - dodała i już ciągnęła mnie w stronę pokoju . Boże litości, pomocy, cokolwiek! Pięć godzin tortur zwanych strojeniem się na imprezę! Ale gdy zobaczyłam siebie w lustrze to byłam w szoku, czarna sukienka delikatnie przez kolano z ramionami jak w hiszpacne i długi rękaw, do tego złote szpilki, włosy rozpuszczone i pofalowane oraz czerwone usta. Wow no muszę przyznać że udało jej się mnie zaskoczyć i to pozytywnie.
- i teraz możesz iść moja droga na podryw- powiedziała zadowolona z siebie Viki, zmroziłam ją wzrokiem
- żaden podryw, tylko wyjście z przyjaciółką - zaznaczyłam dobitnie
- ta, ta czas pokaże a teraz ma dół do powozu i noc jest nasza!- klepnęła mnie w tylke i poszła przodem. Viki jak to ona za to była ubrana... zdecydowanie odważniej, krótka, srebrna, błyszcząca mini na cienkich ramiączkach z odkrytymi plecami, wysokie szpilki i kucyk. Ona to na pewno szykuje się na podryw.
Gdy dotarliśmy pod klub kolejka była tak długa że można tu całą noc czekać, ale to klub jej rodziny więc weszłyśmy bez problemu. Zaraz po wejściu uderzył we mnie zapach potu, alkoholu i głośna muzyka, Viki chwyciła mnie za rękę i już ciągnęła w stronę baru
- Mat, dwie podwójne kolejki - krzyknęła a ja przewróciłam oczami
- nie chce za dużo pić - powiedziałam do niej
- nie marudź, weźmiemy to do loży i będziesz sączyć powoli - kiwnęłam głową na tak , i wtedy mój wzrok padł na parkiet. Serce zaczęło walić w zastraszającym tempie, żołądek podszedł do gardła i prawie zapomniałam jak się oddycha. Stał tam na drugim końcu parkietu i patrzył na mnie, czułam jak strach mnie paraliżuje, pojedyńcze łzy lecą a on uśmiecha się szyderczo. Viki coś do mnie mówiła ale nie docierało już nic do mnie, wtedy ona spojrzała tam gdzie ja i usłyszałam tylko
- o kurwa!- krzyknęła przerażona Viki - idziemy do biura, szybko Bella, dasz radę ale musisz się ruszyć - krzyczała i szarpała mnie a on się zbliżał, widziałam jak mierzy mnie od góry do dołu a mnie przeszły dreszcze, ale nie takie przyjemne
- no proszę proszę proszę, kogo tutaj mamy - odezwał się mój niedoszły gwałciciel a ja czułam jak brakuję mi tchu
- spierdalaj Malcolm albo...
- albo co suko - wtrącił się jej w słowo i popchnął aż poleciała na podłogę, pisnełam głośno i widziałam jak unosi rękę ku górze a później leci ona w moją stronę...

(nie)Pragnę Cię gangsterze Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz