Bella:
Upadłam na kolana czując ból w swoim brzuchu, jak do możliwe że doszło do tego wszystkiego. Słychać nagle strzały, wbiegają ludzie, ja w tym wszystkim słyszę w oddali krzyk Alessandro
- Bella! Patrz na mnie ! Błagam nie zasypiaj! Niech ktoś kurwa mnie uwolni!- krzyczał ale jego krzyk był coraz bardziej jakby dalej i dalej - Bella! Nieeeee!- Krzyki i hałasy ucichły, czuję jak unoszę się w powietrzu. To takie przyjemne uczucie, nic nie czuć, ani bólu, ani strachu , po prostu nicość. I słyszę gdzieś nagle w oddali
- jeszcze nie nadszedł Twój czas maluszku - zaraz, zaraze tylko tata tak do mnie mówił
- tato! Mamo! - krzyknęłam ale słyszałam tylko echo
- musisz walczyć, walcz córeczko ...nie poddawaj się teraz - znowu ten głos z oddali. Starałam się rozglądać ale nic nie widziałam, totalna pustka wokół mnie - walcz....walcz Bella!- teraz krzyknął a ja poczułam jakbym zaczęła się budzić.
Zaczęłam powoli otwierać oczy i muszę przyznać że mam wrażenie jakby moje powieki ważyły tone! Obraz był zamazany
- halo słyszy mnie Pani, proszę spojrzeć na mnie- mówił jakiś damski głos a po chwili zaczęła wyłaniać się postać chyba pielęgniarki
- ggdzie jja jjestem - wycharczałam ledwo
- w szpitalu słoneczko, ale nic się nie martw już jest dobrze - odpowiedziała a ja miałam tylko jedną myśl
- Alessandro - wyszeptałam
- kto?- zapytała
- ggdzie jest Alessandro?- zapytałam cicho
- oj kochana nie mam pojęcia o kim mówisz znaleziono Cię na ulicy, policja mówiła że zostałaś napadnięta i okradziona, nawet nie wiemy jak się nazywasz a leżysz tu już dwa tygodnie, a nikt Cię kochanie nie odwiedzał, a na pewno nie żaden Alessandro- mówiła a ja nie wierzyłam w to co opowiada ta kobieta, to nie był sen, wiem to na pewno, to działo się naprawdę. Alessandro, Black Rose, te wszystkie zdarzenia, zaręczyny. Zaczęłam spanikowana kręcić głową, muszę stąd uciekać i to jak najszybciej
- spokojnie kochana nie wolno Ci się denerwować, zaraz dam Ci coś na uspokojenie - powiedziała wyciągając jakaś strzykawkę
- nie, nnie chce...- i znowu poczułam jak odpływam w bezgraniczną otchłań. Tak bardzo chciałabym być w ramionach Alessandro, poczuć jego ciepło, poczuć to bezpieczeństwo, tę miłość....
Nie wiem ile znowu tak leżałam ale poczułam że mogę znowu otworzyć oczy
- chyba się znowu budzie, daj jej kolejną dawkę - powiedział jakiś kobiecy głos
- powinna coś zjeść - odezwała się druga kobieta
- podłączymy jej dożylnie wszystko....i znowu zasnęłam.
Śniłam o nim, o moim narzeczonym, ale niestety to tylko sen a tutaj coś się dzieje i nie mam pojęcia co. Wiem jedno to nie jest szpital a ja mogę się tylko domyślać że zostałam porwana.
Gdy kolejny raz poczułam że się wybudzam to starałam się nie pokazywać tego aby nikt mnie znowu nie uśpił. Nie wiem czy byłam sama ale była cisza, dlatego powoli,delikatnie otworzyłam oczy, gdy już się przyzwyczaiłam do światła zaczęłam się lekko rozglądać. Ok... na pewno jestem sama w pokoju, starałm się podnieść ale nie było to łatwe nogi miałam wrażenie że są lekko zdrętwiałe ale nie mogę się poddać. Spojrzałam na rękę i najpierw zaczęłam od wyjęcia wenflonu, no Bella na trzy...raz, dwa i pociągnięcie. Musiałam być cicho żeby nikogo nie wprowadzić tutaj. Później zobaczyłam że jestem podłączona do maszyny monitorującej moje serce więc szybko ją wyłączyłam a później odpiełam kable od siebie. Usiadłam ciężko oddychając, na stoliczku była butelka z wodą więc wzięłam ją szybko i wypiłam. Zauważyłam koło łóżka jakieś trampki więc je założyłam, na wieszaku była bluza więc i ją wezmę ze sobą. Zebrałam całą wolę walki i wstałam, na chwiejnych nogach podeszłam najpierw po bluzę a następnie do okna, cholera las, trudno wyjrzałam w dół i dziękuję Ci Boże, byłam na parterze więc mogę wyskoczyć przez nie. Naprawdę najciszej jak się dało otworzyłam okno i już po chwili byłam na zewnątrz. Nie patrząc na nic po cichu i zgięta w pół biegłam do bramy. Zaczęłam się na nią wspinać a po ciężkiej wspinacze byłam już poza tą posiadłością i z daleka nie wygląda to jak szpital. Zaczęłam biec ile sił w nogach nie moglam pozwolić aby mnie dorwali, czułam ból w brzuchu ale go ignorowałam. Nawet nie wiem czy nadal jestem we Włoszech czy gdzieś indziej, ale wiem że muszę biec, ile się da i jak najdalej się da. Nie m oge też szukać od razu jakiejś drogi bo Ci ludzie mogą mnie znaleźć, więc pozostaje mi poruszanie się lasami. Biegnę i biegnę, czuję jak palą mnie już płuca ale nie poddam się. Nie mam nawet pojęcia ile to trwało ale zatrzymałam się pod drzewem gdy zaczęło się ściemniać, ok czyli nadchodzi noc, to już coś. Szłam jeszcze chwilę aż znalazłam małą jaskinie, dosłownie tak mała że dwóch ludzi by się nie zmieściło ale wzięłam parę gałęzi, położyłam je na podłodze i usiadłam. Po chwili zasnęłam. Gdy się obudziłam było już bardzo jasno. Chwilę nasłuchiwałam czy czegoś nie słychać ale gdy byłam pewna że chyba jest ok to wstałam i szłam dalej. Nogi miałam wrażenie że mi odpadną, głód i pragnienie zaczęły dawać o sobie znać, w dodatku było trochę chłodno więc pogoda nie pomagała. Kolejny dzień przeszłam aż do zmroku. Później znowu znalazłam schronienie i przenocowałam w nim śniąc o Alessandro. Tak bardzo chciałabym żeby tu był, żeby zabrał mnie z tego koszmaru. Kolejny dzień zaczął się źle, byłam słaba, padało, więc idąc w lecie i to w deszczu po pewnym czasie byłam brudna od błota. Ale potwarzalam sobie że nie moge się poddać, muszę dać radę tylko to się liczy. Gdy zaczęło się ściemniać, znowu... chciałam poszukać schronienia ale usłyszałam auto w oddali, po jakimś czasie kolejne...to chyba jakaś główna droga! Puściłam się pędem szukając wzrokiem drogi, auta ,czegokolwiek. Bo morderczym biegu wbiegłam na asfalt, tak to droga, dziękuję Ci Boże!....szłam teraz ulicą przed siebie cała przemoczona, przemarznięta ale szczęśliwa że może wyrwę się z tego koszmaru. Po jakimś czasie zaczęły jeździć auta ale nikt nie chciał się zatrzymać. No tak biegnie jakaś wariatka w piżamie szpitalnej, w trampkach i bluzie, a w dodatku jest cała w błocie, zatrzymalibyście się? Ja też raczej nie! Każde auto co jechało starałam się zatrzymać ale niestety na marne, jednak nie poddam się, szłam cały czas do przodu aż zaczęło świtać, cholera cały dzień i noc szłam, moje nogi wołają o pomstę,ale jeśli teraz usiądę to nie dam rady już wstać. Dawaj Bella nie daj się . Znowu przejechało kilka aut koło mnie, machalam, krzyczałam żeby się ktoś zatrzymał ale tutaj Bóg już mi nie pomaga. Nie mam pojęcia ile tak szłam ale deszcz nadal lał, znowu jechało auto ale teraz jakieś takie znajome , staram się wytężyć wzrok i o kurwa! To samochód ludzi Castello, krzyczę znowu i macham ale kierowca się nie zatrzymała. Upadłam już zalamana na kolana i z całych sił jakie znalazłam w sobie krzyknęłam
- ALESSANDROOOOOOOOOO!- schowałam swoją twarz w ręce i zaczęłam płakać. Nagle auto które było już daleko zatrzymało się z piaskiem opon. Podniosłam głowę a z drzwi wybiegł on
- BELLAAAAAA!....
CZYTASZ
(nie)Pragnę Cię gangsterze
RomanceOd zawsze wiedziałam że rodzina mojej przyjaciółki to mafia. Ale nie przeszkadzało mi to nigdy, w końcu Victoria i jej rodzice zawsze byli dla mnie jak drugą rodzina, mili, ciepli, życzliwi...ale jej brat uhhhh od kiedy sięgam pamięcią zawsze mnie w...