Rozdział 24

46 8 5
                                    

Ethan wrócił późnym wieczorem, ale ja nawet nie zwracałam na to uwagi tylko spałam. Odpoczynek przed dniem pogrzebu jest dla mnie najważniejszy. Obawiam się tego momentu, ale wiem, że w życiu każdego człowieka przyjdzie czas, aby pożegnać swoich bliskich i to wydarzenie będzie ciężkie. Będziemy czuli pustkę, ból i niewyobrażalną stratę.

Natomiast jeśli ktoś odbierze życie człowiekowi, który nie miał do czynienia z mafią, gangiem czy czymś naprawdę złym to odebranie życia takiej osobie jest okrutnym złem, które panuje między ludźmi.

W tym czasie czuję niewyobrażalną stratę, choć za ojcem nigdy bym nie płakała, wręcz przeciwnie bo ulżyłoby mi gdyby umarł za takie wszystkie okrutne rzeczy, które nam zrobił.

Wiem, że po stracie mamy moi bracia odetną się ode mnie i będą żyć własnym życiem jak wcześniej. Nie będzie już tych obiadów rodzinnych czy różnych świątecznych spotkań.
Po pogrzebie wyjadą z powrotem i tyle z tego kontaktu.

Z rozmyślań wyrwał mnie głos Parkera, który leżał tuż obok mnie.

-Różyczko, nie płacz. - przytulił mnie i otarł moje łzy, które spływały mi po policzkach.

-Każdemu łatwo mówić, a mi naprawdę jest okropnie źle. - mój głos zaczął się łamać.

Sięgnęłam po telefon, który leżał obok łóżka i spojrzałam na godzinę, która wyświetla się na ekranie.

To już dziesiąta rano, a na dwunastą trzydzieści jest msza pogrzebowa. Nie miałam w co się ubrać. Moje ciuchy składają się z wczorajszego outfitu.

-W co ja się ubiorę? - zapytałam.

Usiadłam na łóżku, opierając się o ścianę. Chłopak wstał i podał mi czarną długą sukienkę, czarny żakiet i białe air force one.

-Kupiłem ci to wczoraj i resztę ubrań znajdziesz w szafie. Zakupiłem ci bo wiem, że potrzebujesz. - uśmiechnął się lekko, dotykając mojego ramienia.

-Dziękuję nie wiem jak ci się odwdzięczę. - uniosłam głowę do góry, posyłając uśmiech.

-W naturze. - dwuznacznie uniósł brwi.

Uderzyłam go w ramię, śmiejąc się z jego głupiego żartu. Żartu? Może jednak to nie był żart?

Niewyżyty chłopak zawsze będzie rzucał dwuznacznymi tekstami.

Ubrałam na siebie czarną, zwykłą sukienkę i żakiet, który idealnie dopasował się do mojej sylwetki.

Parker ubrał czarne jeansowe spodnie, czarną koszulę która była idealne dopasowana i czarną marynarkę.

Nie mogłam oderwać od niego wzroku bo nigdy nie widziałam go w tak seksownym wydaniu. Dziewczyny napewno zrozumieją.

Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na dół po schodach w kierunku kuchni.

-Na co masz ochotę? - zapytał.

-Nie mam ochoty jeść. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Skrzywił się i pokręcił głową.

-Musisz coś jeść. Nie chce, żebyś zemdlała.

-Niech będą tosty. - rzuciłam.

Wyciągnął toster, chleb tostowy, ser i salami.
Też tak macie, że wolicie tosty jeść tylko z tymi dodatkami? Moja przyjaciółka lubi podgrzewać warzywa do kanapki. Gdy pierwszy raz to zjadłam od razu wyplułam.

Po zjedzeniu śniadania byliśmy w drodze na cmentarz. Pogoda nie dopisywała bo ten dzień jest dość deszczowy. Tak jakby niebo płakało za stratę Molly, która niewinnie została zamordowana. Ta kobieta w swoim życiu nic złego nie zrobiła. Przeszła piekło razem z nami.

Igniting Flames [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz