Rodział 44

21 5 0
                                    

Minęło kilka miesięcy, a ja byłam pewna że wszystko w moim życiu jest takie kruche i myślę tak do tej pory. Cały ten spędzony czas przeleciał mi jak piasek przez palce.

Codziennie odwiedzałam go z myślą, że już więcej go nie zobaczę, nie spojrzy na mnie czy nawet się nie odezwie. Dużo do niego mówiłam i opowiadałam o tym co dzieje się wokół.

Cały ten czas spędziłam na studiach, w szpitalu i domu. Lekarze nie dawali Ethan'owi ani grama nadziei.

Z dnia na dzień jego wyniki były coraz gorsze, aż pewnego dnia dostał krwotoku wewnętrznego przez co miał kolejną operację. Żebra w ogóle się nie zrastały, a rany nie goiły.

Derek i Riley powoli się poddawali. Mówili mi żebym nastawiała się na najgorsze, ale ja nie poddawałam się i walczyłam razem z nim do samego końca.

Aż w końcu pewnego kwietniowego dnia podczas moich odwiedzin Ethan się obudził. Strasznie się rozpłakałam widząc go budzącego się, ale nie odzywałam się dałam mu odpocząć.

Lekarze mówili, że to cud. Bo w maju mieli go odłączać od tych wszystkich urządzeń, a z tego bym się nie pozbierała.

Mamo dziękuję, że nad nami czuwasz.

Dzisiaj mogę oznajmić, że te koszmarne szpitalne dni się kończą. Jest szósty czerwca, a ja jestem szczęśliwa. Mój mąż wraca do domu razem ze mną i już się nie muszę obawiać o to czy wszystko z nim będzie dobrze.

Nie muszę się już prosić recepcjonistek o wpuszczenie. Gdy wchodzę do sali, Ethan siedzi wpatrując się w swoją torbę. Na jego twarzy jeszcze widać lekkie sińce, a reszta idealnie się wygoiła.

-Hej, mała. - mówi wesoło.

Od razu odwzajemniam jego uśmiech.

-Hej, skarbie. - odpowiadam radośnie. -Chce już wracać z tobą do domu.

-Ja też.

Podchodzę bliżej, a Ethan od razu mnie przytula.

-Uważaj na swoje ciało. - upominam.

Mężczyzna odpowiadam śmiechem. Nadal ciężko mu się oddycha czy nawet mówi, ale jest o wiele lepiej niż kilka miesięcy temu. Przez ten cały czas byłam kłębkiem nerwów, bałam się o jego zdrowie i boję nadal. Był w poważnym stanie, który zagrażał jego życiu, a on śmieje się jakby nic się nie stało.

-Nie było mnie sześć miesięcy w pracy. - mówi, kiedy chce zabrać jego torbę.

-Nadrobisz to, wierzę w ciebie. Ale najpierw musisz wrócić do zdrowia.

-Nie chciałbym stracić udziałów w tej firmie. Mój dziadek to zrozumie, ale nie wiem jak reszta.

-Jesteś prezesem, zdarzył ci się wypadek. Będziesz pracował zdalnie. Nie musisz się o to martwić.

Naszą rozmowę przerywa pielęgniarka, która wchodzi do sali niczym modelka. Odwracam się i widzę jak młoda ona jest i w dodatku jaką idealną ma figurę.

-Witam, panie Parker. - mówi tonem, taniej suki spod osiedla.

-Witam. - odpowiada bezemocjonalnie Ethan.

-Muszę zabrać pana na ostatnie badanie i sprawdzić czy wszystko w porządku.

-Dobrze.

Ethan wskazuje na krzesło obok.

-Pani musi opuścić pokój. - zwraca się chamskim tonem głosu.

Patrzę na nią pytająco.

-Chce iść z mężem. - oznajmiam. -Albo poczekam na korytarzu.

Pielęgniarka patrzy na Ethan'a i kręci głową.

-Niestety nie może pani. Zatem proszę zostać tutaj. - mówi irytująco, kobieta.

Oczywiście, że mogłam iść razem z nim bo jestem jego żoną. Kiwam głową zasmucona, a Ethan całuję mnie w czoło na co ona przewraca oczami i wychodzi.

Igniting Flames [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz