Rozdział 26

28 7 4
                                    

-Już. A ty pomyślałeś? - zapytałam zaciekawiona, choć i tak wiem, że nie powie mi swojego życzenia.

-Nie. Bo moje życzenie się już dawno spełniło. -spojrzał na moją twarz, dotykając policzka swoimi długimi palcami.

Nagle przypomniało mi się jego życzenie, przy fontannie. Tak bardzo chciał, abym o czymś pomyślała i rzuciła jego centem.

Powiedział, że już się spełniło. Może jego życzeniem było bycie ze mną? Nie mam pojęcia, ale jakoś nie chce się w to zagłębiać. Nie chce pytać, ponieważ byłoby to niemiłe.

-Rozbolała mnie głowa. Możemy już się położyć? -naprawdę mnie rozbolała i tak strasznie mi głupio, że niszczę tą randkę.

-Chcesz tabletkę? - w jego głosie usłyszałam troskę, która od niedawna towarzyszy nam w życiu.

Za każdym razem gdy mi jest źle lub lekko się uderzę to Ethan chodzi wokół mnie jak przy jakimś cennym jajku. Rozumiem trauma, traumą bo morderstwa w naszym życiu nie zdarzają się tak często, a u mnie w ogóle tylko ostatnio.

Dotknęło mnie to, ale to nie znaczy, że musi obchodzić się ze mną jak z jajkiem.

Nie dość, że zapisał mnie do psychologa to denerwuje mnie jego troska.

-Nie trzeba. - odpowiedziałam, próbując zachować wcześniejszy dobry nastrój.

Skinął głową na drzwi wyjściowe z tarasu. Ruszyłam w ich kierunku, a gdy już wchodziłam po tych szklanych schodach, nagle zadzwonił telefon Parkera.

Chłopak schował telefon do kieszeni ignorując przychodzące połączenie.

Gdy byliśmy już na piętrze, ponownie zadzwonił mu telefon i znowu odrzucił połączenie, choć przeczuwam, że to coś ważnego.

-Odbierz. Może to coś ważnego. - rzuciłam.

-To nic ważnego. - odpowiedział, lekko podniesionym głosem.

Otworzyłam drzwi do naszej sypialni, w której światło się paliło, ale u nas to normalne bo zostawiamy zapalone światło w niektórych pomieszczeniach, gdy robi się ciemno.

Przebrałam się w piżamę składająca się z satynowego topu i krótkich takich samych spodenek.

Chłopak nerwowo chodził wpatrując się w ekran swojego iPhon'a.

Usiadłam na łóżku rozczesując swoje długie włosy. W mojej głowie tliły się różne pytania takie jak: ,,Co takiego dostał?, ,,Co jest nie tak? lub ,,Może ukrywa kogoś?".

Wiem, że to głupie, ale przy mojej depresji dość często mam takie chore myśli. Próbuje to przepracować bez leków i dość często dobrze mi idzie.

-Wszystko w porządku? - zapytałam, odkładając szczotkę na przeznaczone miejsce.

Usiadłam na krawędzi łóżka, wpatrując się w zdenerwowany wyraz twarzy chłopaka. Nadal stuka coś na ekranie telefonu.

-Tak wszystko w porządku. - odpowiedział, kładąc telefon na swojej szafce nocnej.

-Czy możesz mi pokazać co robiłeś? - zapytałam, choć po kilku minutach skarciłam się za to pytanie.

Spojrzał na mnie z wymalowanym zdezorientowaniem na twarzy.

-To byłoby głupie. - niezręcznie się uśmiechnął. -Nic przed tobą nie ukrywam i nie jesteśmy dziećmi, żeby sprawdzać swoje telefony. - dodał.

Przetarł ręce i wstał.

-Przepraszam to było głupie.

Jak mogłam w ogóle o coś takiego zapytać. Zaraz powie, że mu nie ufam lub jestem głupią, zazdrosną nastolatką, która chce sprawdzać telefon swojego chłopaka.

Położyłam się do łóżka na swoją stronę, a Parker zgasił światło i zniknął za drzwiami do pokoju.

Czy ponowne spędzę sama noc?

Tego sama nie wiem, ale dość często wychodzi w środku nocy i wraca nad ranem zanim się obudzę, a skąd wiem? Czuje jak kładzie się do łóżka.

Zamykam powieki, robi mi się miękko i ciepło, gdy nagle czyjeś ciało ląduje na łóżku.

Tym razem jednak nie zostaje sama. Ethan całuje mnie po szyi i karku, aż w końcu przylega swoim ciałem do mnie i usypiamy.

***

Obudziłam się dosyć wcześnie bo o dziewiątej rano, a ostatnio wstaje o dwunastej. Spojrzałam na ekran telefonu i dostałam kilka wiadomości od przyjaciółki, która wysłała kilka swoich zdjęć z wakacji na które niedawno poleciała z mamą i jej mężem.

Parker otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie, pocierając mój policzek.

-Dzień dobry, piękna. - jego zachrypnięty głos, wydawał się dopiero budzić.

-Dzień dobry. - odpowiedziałam, przemęczonym głosem.

Dzisiaj miałam się dowiedzieć, czy kolejny esej, który napisałam do uczelni zwolni mnie z miejsca rezerwowego na listę przyjętych.

Wzięłam telefon do ręki i sprawnym ruchem odblokowałam go. Otworzyłam otwartą kartę na safari i wpisałam hasło. Jeszcze tylko kilka sekund i dowiem się czy dostałam się na prawo.

Czekam aż się załaduje i czytam małe literki.

Gratulacje!

Miło nam poinformować, że zostałaś przyjęta do Stanford University, klasa 2027.

Głośno pisnęłam i rzuciłam się na zaskoczonego chłopaka, który objął mnie i chyba sam się domyślił o co mi chodzi.

-Dostałaś się? - zapytał, formalnym głosem.

-Tak! - krzyknęłam radośnie.

Jestem zaskoczona, nie pomyślałabym, że dostanę się na studia. Napisałam esej o moim życiu i o tym co mnie spotkało. Jednak nie wiedziałam, że Parker ucieszy się tak samo jak ja bo sam powiedział, że jeśli teraz się nie uda to będę mogła aplikować za rok lub rzucić to.

Zdenerwowało mnie to ostatnie, ale zachowałam to dla siebie.

Teraz postaram się zadbać o siebie i przestane się martwić niepotrzebnymi rzeczami. Nie chce być tą starą Victorią z liceum, chce zostać nową wersją siebie, która jest dorosła i idzie na studia.

Położyłam się obok niego, a on intensywnie spoglądał na moją twarz.

-Jestem dumny. - powiedział szeptem.

Uśmiechnęłam się jak głupia do sera, ale spełniłam swoje marzenie.

Widzisz mamo! Dostałam się. - powiedziałam w myślach.

Igniting Flames [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz