Rozdział 7

22 6 0
                                    

Zbierając się w sobie po usłyszeniu jego kolejnych słów, odwróciłam się, chwyciłam mowę gratulacyjną i wręczyłam mu ją.

W oryginalnej historii miał tajemniczą i skrytą osobowość, ale w rzeczywistości był jeszcze trudniejszy w kontaktach. Nie miałam pojęcia, co myślą jego oczy, a atmosfera, która od niego płynęła, wprowadzała szereg napięć.

Przez lekko uchylone okno wpadała chłodna bryza.

Widziałam, jak trzepoczą jego długie rzęsy.

"..."

Po długiej ciszy Reihausd podniósł głowę znad gratulacyjnej przemowy i spojrzał na mnie. W jakiś sposób poczułam chłód w jego oczach. Czy coś robię nie tak? Kiedy się skrzywiłam, chłód zniknął jak kłamstwo.

To było tak ulotne uczucie, że pomyślałam, że mogłam się pomylić.

Otworzył swoje czerwone usta.

"...Jest doskonały."

To był zdecydowanie komplement, ale poczułam niepokój na dźwięk jego dziwnie zanurzonego głosu.

"Czy coś jest nie tak?"

"Nie. Po prostu... bardzo urosłaś. Wystarczająco, by uwierzyć, że to umiejętności pisarskie kogoś innego".

Odpowiedziałam bez zająknięcia.

"To tylko lekko zmodyfikowana wersja zdania, które widziałam w książce."

Miałam też własne myśli, że muszę działać tak, aby nie wzbudzać jego podejrzeń. W rzeczywistości mogłam napisać to lepiej, ale właśnie dlatego skopiowałam książkę.

Reihausd spojrzał na księgę [Zbiór listów gratulacyjnych z okazji cesarskiego bankietu], którą wskazałam palcem.

"Rozumiem. W każdym razie jest o wiele lepszy niż list miłosny, który napisałaś ostatnim razem".

W każdym razie, nawet jeśli został napisany stopami, czy nie powinien być lepszy od tego?

Po chwili powiedział z lekkim uśmiechem.

"Ale jakiś czas temu musiało być jakieś zamieszanie w bibliotece."

Wpatrywałam się w niego z subtelnym napięciem.

To było trochę przesadzone jak na bezwstydną postawę Hansa, ale wydawało się, że dotarło to do uszu Reihausda.

"Tak, wpadłam pożyczyć książkę, by napisać mowę gratulacyjną, a syn barona Ragefielda wyśmiewał się z uczennicy kapłanki. Jako święta dałam mu małe ostrzeżenie".

Lepiej być szczerym w takich sprawach, niż być zdezorientowanym.

"Myślę, że to było trochę za dużo."

Na koniec dodałam głupkowaty uśmiech w stylu Ariel.

"Został wydalony."

Wstrzymałam jednak oddech na słowa Reihausda, które zaraz potem padły.

"Nie tylko Hansa Ragefielda, ale wszystkich wierzących z rodziny Ragefieldów.

Jego oczy były zimne, bez jednego uśmiechu.

"Ach..."

Próbowałam opanować swój wyraz twarzy, gdy usłyszałam jego głos.

"Jeśli w przyszłości dojdzie do takiego bluźnierczego incydentu, proszę, powiedz mi natychmiast. Podejmę odpowiednie działania."

[Bóg wiedzy, Hessed, uważnie analizuje Reihausda].

Po chwili pojawiło się kolejne zdanie.

[Bóg wiedzy, Hessed, jest nieufny wobec Reihausda].

"I'm a fake saintess but gods are obsessed with me"NOVELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz