Rozdział 27

22 4 0
                                    

Następnego dnia w końcu nadszedł pierwszy dzień festiwalu.

Był to drugi dzień, kiedy musiałam wykonać moją oficjalną misję jako święta po obchodach urodzin księcia koronnego.

Kiedy moje blond włosy zostały splecione i zostałam przebrana w różowo-czerwoną sukienkę, wyglądałam bardzo uwodzicielsko w lustrze.

W międzyczasie Daisy ubierała mnie od rana i nieustannie rozmawiała.

"Słyszałam, że markiz Lloyd jest panem młodym numer jeden w świecie towarzyskim. Handel Imperium odżył... Szczerze mówiąc, bogactwo i pieniądze są bardziej cenione niż tytuły."

"Daisy."

"Tak?"

Gdy tylko skończyła, ostrzegłem Daisy chłodnym spojrzeniem.

"Powiedzmy, że się z kimś umawiam. Ale jaka jest twoja rola jako kapłanki pomocy?"

Daisy wzdrygnęła ramionami i zatrzymała rękę.

"Wspierać i pomagać Świętej..."

powiedziałam, zdejmując pierzastą obrożę.

"Wczoraj nie spełniłaś swojej roli. Bez względu na to, jak dobre były twoje intencje.

Oczy Daisy zatrzepotały na moje słowa.

"Święta".

Była mądrym i dobrym dzieckiem, ale czasami musiałam postawić wyraźną granicę. Tak było w przypadku wszystkich relacji międzyludzkich.

"Właśnie dlatego byłam wczoraj tobą rozczarowana. Nie jestem z nim nawet tak zaprzyjaźniona, a mimo to powierzyłaś mnie jemu".

To nie był zły związek, ale powiedziałam stanowczo, na wypadek, gdyby Daisy myślała na próżno.

Na moje słowa otworzyła szeroko oczy i pochyliła głowę, błagając o wybaczenie.

"Przepraszam. Święta. Źle zrozumiałam. W przyszłości nie opuszczę swojego miejsca, dokonując arbitralnych osądów. Nigdy więcej cię nie zawiodę.

Daisy drgnęła ręka.

"Czy to przypadkiem nie jest tak, że on skrzywdził Świętą albo... coś się stało, prawda?

Wstałam z fotela i wyciągnęłam rękę do przygnębionego dziecka.

"Nie ma nic takiego, ale teraz pamiętaj o tej obietnicy."

Wskazałam na nią, która podniosła głowę.

"Chodźmy stąd. Już prawie czas.

Oczy Daisy znów rozbłysły, jakby wyglądały normalnie, gdy znów na nie spojrzałam.

"Tak, Święta. Rozumiem."

Gdy szłam długim korytarzem, mijane kapłanki i kapłani pośpiesznie pochylali przede mną głowy.

"Niech Dziewięciu Bogów cię błogosławi.

"Niech Święta będzie błogosławiona".

Moje kroki przeszły przez okazały budynek główny i skierowały się na balkon wieży połączonej z terenem festiwalu. Daisy rozciągnęła rąbek mojej długiej, powłóczystej sukni.

Drzwi na balkon strzegły dziesiątki paladynów w srebrnych zbrojach, którzy pochylili głowy, gdy dotarłam na miejsce i otworzyłam drzwi.

Oblało mnie jasne światło słoneczne, a ja bez wahania ruszyłam przed siebie.

"I'm a fake saintess but gods are obsessed with me"NOVELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz