Dlaczego ja?

236 20 24
                                    

Pov. Sunoo
~skip pare dni - sobota~

Jest godzina 14:47, ja właśnie kończę sie szykowac na spotkanie z chlopakami. Mam na sobie czarną, gadką koszulke, czarne dosyc szerokie spodnie, a moje wlosy byly lekko roztrzepane.

Juz minął ponad tydzien jak mieszkam z ojcem. Nie jest tak źle, jak przypuszczalem. Pozwolil nawet mi opuscic ten tydzien szkoly, abym sie oswoil z zaistniałą sytuacją. Stara sie o mnie jak najlepiej dbac i w sumie to jest nawet mily.

-Wychodze! - krzyknalem zakladajac juz buty w korytarzu.

-Dobrze, ale nie wroc za pozno! Do zobaczenia!

-Pa! - krzyknalem po czym oposcilem dom. Ku mojemu zdziwieniu przed moja brama czekal na mnie Riki.

-Hej slonce - usmiechnal sie do mnie.

-Hej, co tu robisz? - odpowiedzialem dalej majac powazna mine.

-Nie chcialem, żebyś sam jechal autobusem, wiec postanowilem przyjsc po ciebie -uśmiechnął sie ponownie, a gdy do niego podszedlem złożył na mojej glowie krótki pocalunek.

Zeby nie byc nie mily lekko sie usmiechnalem.

-Dlaczego w ogole jestes ubrany na czarno? Zmieniasz styl? - spytal Riki. No i nadeszla ta niezreczna chwila..

-Ehh.. nie. Wiesz jak bardzo nie chcialbym go nosic? - odpowiedzialem patrzac przed siebie wspominajac okropny widok tego jednego ranka.

-Hm? Co masz na mysli?

-Chodz, jak ruszymy to zaczne mowic - powiedzialem pokazujac reka aby poszedl za mna. - A wiec, tamtego ranka kiedy mnie nie bylo w szkole na poczatku zeszlego tygodnia, tak naprawde nie zaspalem.. Ja- eh, cieżko mi o tym mowic..

-Spokojnie, jesli nie jestes pewien to nie musisz, ja zaczekam. - odpowiedzial spokojnie.

-Nie, powiem ci to teraz, jako pierwszemu. Wtedy.. w salonie zobaczylem cos okropnego. Moja matka popelnila samobojstwo, a dokladnie powiesila sie w salonie.. - powiedzialem ciszej.

-O matko.. Tak ci wspolczuje skarbie. Nawet nie wiesz, jak mi przykro. Przepraszam. - powiedzial od razu sie zatrzymujac i mnie przytulajac.

-Ale za co?

-Ze nie moglem przy tobie byc i cie wspierac..

-Ale spokojnie, to ja nie chcialem wychodzic do ludzi. Musialem poukladac sobie pewne sprawy w glowie.. Chyba rozumiesz o co mi chodzi, prawda?

-Tak, rozumiem.. Chodzmy bo zaraz bedziemy spoznieni. - powiedzial chlopak lapiac moja reke.

***

Wlasnie jestemy przed miejscem spotkanie czyli boiskiem do kosza. Nie mam w ogole ochoty aby robic cos co jest zwiazane z wysilkiem fizycznym, wiec poprostu usiade na lawce z boku i bede sie przygladal.

-Hej chlopaki! Jezu Sunoo tak tesknilem! - krzyknal jungwon biegnąc na mnie i po chwili przytulajac mnie z calej sily.

-Hej Won, tez tesknilem - lekko sie zasmialem przytulajac do chlopaka. Kiedy ten sie ode mnie oderwal widzialem juz wszystkich przed soba, łącznie z Sunghoonem.

-Oh, hej chlopaki - odpowiedzialem cicho nie patrzac jednak na Hoona.

-Sunoo, jeszcze raz takie cos odwalisz to cie chyba wlasnymi rekami wylaskocze na smierc! - zasmial sie Heeseung, na co na mojej twarzy pojawil sie szczery usmiech, pierwszy od kilku dni.

-A co ty tak na czarno ubrany? Nigdy cie w tym kolorze nie widzialem. - Jake nagle powiedzial, a mnie zatkalo. Chcialem im to powiedziec, ale nie wiem czy to odpowiedni moment?

-Haloo, ziemia do Sunoo? - zaczął machac mi dłonią przed twarzą Heeseung.

-Yy, mozemy usiasc gdzies? Musze wam cos waznego powiedziec. - powiedzialem patrzac na Rikiego, na co ten pokiwal twierdzaco głową i zlapal mnie za reke.

Kiedy usiedlismy na lawkach zaczalem wszystko im tlumaczyc. Widac bylo, ze bardzo sie skupiaja na tym o czym mowie. Kiedy skonczylem ich usmiechy i zadowolone miny juz nie byly widoczne.

-O boze.. ja- Sunoo, tak strasznie ci wspolczuje - powiedzial Jungwon po czym podszedl do mnie i przytulil.

Chlopaki bardzo podobnie zareagowli. Powiedzialem im tez, ze nie mam sily na nic co jest zwiazane z ruchem, ale to zrozumieli od razu. Riki od razu zaproponowal ze ze mna posiedzi, na co sie bardzo ucieszylem.

***

Nasze spotkanie dotarlo do konca. Wlasnie wysiadlem z autobusu i kierowalem sie do domu. Jest godzina 19:20 czyli dziesięć minut przed godzina, o ktorej powinienem byc w domu.

Mialem nadzieje, ze moj humor po spotkaniu sie poprawi, ale nic z tego. Ciągle z tyłu glowy mam obraz tego okropnego widoku.

Wlasnie bylem przed drzwiami domu, jeszcze na chwile sie zamyslilem, ale po chwili jednak wszedlem do budynku.

-Wrocilem! - krzyknalem.

-Dobrze! Rozbierz sie i chodz bo zrobilem jedzenie! - krzyknal z kuchni moj tata.

-Przypomina mi to zachowanie mojej mamy - zaczalem mowic do siebie ze smutnym uśmiechem idac w tym czasie do kuchni - A moze tak mialo byc? Moze moja matka miala umrzec?

-Cholera jasna Sunoo! - krzyknal ojciec, na co sie wystraszylem - Mozesz zamknac swoj pysk chociaz na chwile?! Nie mam sily juz udawac takiego milego i dobrego ojca. Skończ tak mówić! Twoja matka miala racje! Nie chcialem cie! I dalej nie chce! Jestes tylko i wyłącznie problemem!

Moje serce pękło wlasnie na pol. Kolejna osoba z rodziny mi wyznala ze mnie nienawidzi...

-Gdyby tu byla napewno dawno by cie oddala chociaż na te pare miesiecy do domu dziecka! Nie rozumiesz ze nikt cie tu nie chcial i dalej nie chce?! To nie mialo sie tak skonczyc! Ona miala żyć! - krzyczal dalej w moja strone ale mnie doslownie odcięło od rzeczywistosci...

Dlaczego ja?

Co zrobilem nie tak?

Jestem problemem?

-Kim Sunoo! Sluchasz mnie!? - krzyknął na mnie ale nawet nie zareagowalem. Wtedy poczulem okropny ból nosa oraz zdalem sobie sprawe ze leżę właśnie na podlodze. - Jak sie nie bedziesz sluchal to bedzie z tobą gorzej, rozumiesz!?

Nie odezwalem sie ani nie ruszylem, wolalem chyba juz w tym momencie zasnąć i sie juz nie obudzic..

Mężczyzna kopnal mnie z calej sily w brzuch i zapytal ponownie czy zrozumialem, ja przerażony praktycznie od dazu odezwalem sie ze tak.

-Jesli komuś pisniesz słówko o tym, co sie tutaj dzieje w tym domu nie masz zycia. Spierdalaj do swojego pokoju i najlepiej sie mi juz dzisiaj nie pokazuj. - powiedzial chamsko i poszedl do salonu. Ja powoli sie podnioslem i udalem wolnym krokiem do swojego pokoju, gdzie od razu zamknalem drzwi na klucz i polozylem sie na łożku.

Zaczalem beczeć. Nie obchodzily mnie powiadomienia przychodzace z mojego telefonu. Wolalem leżeć i płakać w poduszke..

Jednak kiedy moje oczy zaczely sie same zamykac i czulem, ze powoli odplywam sprobowalem sie uspokoic po czym poszedlem spac.

~~~~~~~~~~~~~
1001 słów

Się porobiło..

Dawno nie było rozdziału

I've got my eye on you..~||~Sunki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz