Rozdział 18 Centaury

363 35 0
                                    


Za krzaków dobiegł dziwny szmer, jakby ktoś tam był.
- Kto tam? Pokaż się,  jestem uzbrojony!
Staneli na skraju niewielkiej polanki. Po chwili wyłonił się Centaur, pół człowiek, pół koń.
- Aaaa.... To ty Ronanie. Jak się masz?
Hagrid pochylił się i uścisnął centaurowi rękę.
- Hagridzie.
Odezwał się Centaur. Miał głęboki i melancholijny głos.
- Chciałeś mnie postrzelić?
- Ostrożność nigdy nie zawadzi. -Odpowiedziała Hagrid, poklepując kuszę. - Coś niedobrego wałęsa się po lesie. Acha...To Harry Potter, Hermiona Grenger, Draco Malfoy. Uczniowie ze szkoły, a to jest Ronan Centaur.
- Dobry wieczór.  - Przywitał ich Ronan. - Studęci tak, bardzo was męczą w tej szkole?
- Trochę... -
Odpowiedziała Hermiona drżącym głosem.
- Trochę, nigdy nie za mało... - Weztchnął Ronan, odwrócił głowę do tyłu i spojrzał na niebo. - Mars jasno płonie...
- Taaaak.- Mruknął Hagrid też patrząc w niebo. - Słuchaj, to dobrze że się spotkaliśmy, bo tu gdzieś jest ranny jednorożec. Czy go widziałeś?
Ronan westchnał i nie odrywając wzroku z gwiazd rzekł.
- Niewinni zawsze są pierwszymi ofiarami, tak było przed wiekami i tak jest teraz.
- Ale coś widziałeś? Coś niezwykłego?
- Mars jasno dziś płonie... Niezwykle jasno.
- Tjaaaa aaale chodzi o coś niezwykłego Trochę bliżej domu. Więc jak, zauważyłeś coś dziwnego?
Centaur odpowiedział po dłuższej chwili.
- Las skrywa wiele tajemnic...
Coś się za nim poruszyło i Hagrid podniósł kuszę. To był drugi Centaur, tym razem czarnowłosy i czarnoskóry.
- Cześć Zakało.
- Dobry wieczór Hagridzie, mam nadzieję że nic ci nie dolega.
- Eeee...nie. Słuchaj właśnie pytałem Ronana czy widział coś dziwnego.  W lesie jest ranny jednorożec.  Może ty coś wiesz?
Zakała stanął obok Ronana i spojrzał w niebo.
- Mars jasno dziś płonie.
- To już słyszeliśmy. No dobra, gdyby któryś z was coś zobaczył,  da mi znać.  Musimy już iść.
Po chwili Ronan i Zakała ruszyli w głąb lasu i zniknęli im z oczu.
- Nigdy nie liczcie na prostą odpowiedź od Centaura. Sakramenckie Centaury, nic tylko gapią się w gwiazdy i nie widzą nic co jest bliżej niż księżyc.
- Ile ich jest?
Spytała zaciekawiona krukonka.
- Całkiem sporo, przeważnie trzymają się w stadzie, ale niedobrze mi się robi jak muszę ich o coś zapytać.  Okropnie skryte stworzenia. Wiedzą o wielu sprawach, ale trudno jest coś z nich wydusić.
Poklepał Harrego po ramieniu i przez chwilę patrzył na zdenerwowane spojrzenia.
-W tym lesie nie powinno wam się nic stać, pod warunkiem że będę przy was ja albo kieł. Jeśli znajdziecie rannego jednorożca to wystrzelcie zielone iskry zaś w tarapatach to czerwone. Zrozumieliście?
Cała trójka przytakneła, po czym Hagrid rozdzielił ich na dwie grupy. Sam poszedł wraz z Malfoyem a Harry'ego pozostawił z młodą dziewczyną i Kłem.

Harry miał niejasne przeczucie że ją skądś zna i jest w jakiś sposób dla niego ważna.  Nie pamiętał już swojego wcześniejszego życia, jedynie mgliste przeczucia, takie jak obecnie.
- Za co tu jesteś?
Hermiona popatrzyła na niego, nie dostrzegając wrogich intencji niepewnie odpowiedziała.
- Snape wlepił mi szlaban za "pyskowanie"
- Myślałem że Krukoni są z tych bardziej spokojnych i oczytanych.
- Bo tak jest ale, szlaban dostałam właśnie za odpowiadanie na pytania bez wywołania mnie do odpowiedzi. Właśnie to nazwał pyskowaniem.
Harry wzruszył ramionami.
- Snape jest w pożądku, chyba że ma zły dzień.
Szli powoli za śladami srebrzystej krwi.
- Ty jesteś ten Harry Potter?
- Tak to ja, i  nim zapytasz, to nic nie pamiętam z dnia śmierci moich rodziców.
- Nie o to chciałam zapytać... - Uśmiechnęła się do niego. - Sporo razy musiałeś dostawać to pytanie, że automatycznie na nie odpowiadasz.
- Na wet nie wiesz jak często
Oboje się roześmiali głośno.
- No co chcesz wiedzieć?
- Czytałam o tobie i Sam Wiesz Kim w historii współczesnej magii, ale chyba nie planujesz stać się kimś takim jak on?
Harry'ego zmurowało to pytanie. Stanął raptownie i patrzył na dziewczynę w osłupieniu.
- To teraz o mnie wszyscy myślą?
Hermiona się speszyła nagle i spuściła głowę.
- Po tym jak trafiłeś do Slitherinu... Wiesz ten dom ma złą opinię i...
Przerwał jej obuzony.
- Tak ślizgoni to potwory i wszyscy są źli. Po co się fatygować, na starcie ich skleślmy, nie dawajmy szansy by się wykazali. Chipokryzja innych domów jest ogromna. Wiesz co, nie tylko ślizgoni byli jego wyznawcami. Krukoni, Gryfoni i Puchoni też. Jednak tylko nasz dom jest spostrzegany jako ten zły i najgorszy. Mieli rację żeby trzymać się od was z dala, bo i tak spodziewacie się po nas tego co najgorsze.
Dziewczynie zrobiło się głupio.
- Nie to miałam na myśli ja tylko...
- Tak to zabrzmiało.
- Przepraszam. Nie miałam pojęcia że tak to wygląda.
Złapała Harry'ego za rękę i spojrzała w oczy. Ten gest złagodził złość chłopaka.
- Wybacz, po prostu złości mnie to że jesteśmy oceniani, nikt nawet nie próbuję nas poznać.  Nagle Harry syknął z bólu i złapał się za czoło.
- W pożądku?
- Tak, chodźmy dalej...

Dziewczynie było naprawdę głupio i szla za chłopakiem. Po dłuższym czasie złapała go za rękę i wskazała palcem coś białego leżącego na kłodzie. 
Powoli zaczęli się zbliżać aż w białej masie rozpoznali smętnie leżącą martwą głowę jednorożca. Jednak nie to było niepokojące, ale dźwięk wydobywający się za kłody gdzie znajdowało się ciało zwierzęcia.  Mimo że Hermiona trzymała mocno młodzieńca i próbowała odciągnąć z miejsca zdarzenia.
Harry'ego blizna ponownie zapiekła, a syk bólu jaki wydobył się z poza jego warg, sprawił że mlaskanie ustało. Dziwny czarni kształt zaczął się podnosić znad ciała martwego zwierzęcia.
Harry osłonił dziewczynę własnym ciałem, a w kierunku dziwnego cienia wymierzył różczkę.
Cień urósł do postury dorosłego mężczyzny, zaś krew jednorożca ściekała mu po brodzie. W momencie kiedy ruszył w jego stronę, Harry'ego przeszył ból tak straszny jakiego nigdy nie doznał. Jego blizna jakby rozpaliła się do czerwonści. Cuł paznokcie dziewczyny wbijające się mu w ramiona i słyszał jej krzyk. Za krzaków wyskoczyła Centaur i zaczął szarżować na zakapturzoną postać. 
Kiedy Harry mogł spojrzeć przed siebie a ból minął, stał nad nim Centaur, ale nie Ronan ani nie Zakała. Wyglądał na młodszego.  Miał jasne włosy i jasną skórę
- Nic wam nie jest?
- Nie dzięki.  Co to było?
Spytał oszołomiony Harry, rozglądając się za tym widmem. Spojrzał mu w oczy. Miał niesamowite niebieskie oczy, jak dwa blade szafiry.
Spojrzał uważnie na Harry'ego,  zatrzymując uważnie wzrok na bliźnie, która wyraźnie znaczyła czoło chłopca.
- Jesteś chłopcem Potterów. Lepiej wracajcie do Hagrida, tu nie jest bezpiecznie.  Zwłaszcza dla ciebie.  Potraficie jeździć konno?Tak będzie szybciej.
Klęknął przed nimi, a Hermiona i Harry niezdarnie na niego wsiedli. Szatyn czuł jak mocno go dziewczyna objęła w pasie przytulając do jego pleców.
- Nazywam się Firenco.
Z drugiej strony polany rozległ się tentend kopyt. Ronan i Zakała wypadli z zarośli.
- Firenco! Co ty wyprawiasz, masz ludzi na grzbiecie. Co za wstyd, zachowujesz się jak zwykły muł.
- Nie wiesz kto to jest? To chłopiec Potterów, im szybciej opuści las tym lepiej.
- Co ty wyrabiasz? Pamiętaj Firenco że zostaliśmy zaprzysiężeni. Nie możemy sprzeciwiać się wyrokom nieba. Czyż nie wiemy na przód co ma się wydarzyć?
Firenco pogrzebał kopytem w ziemi wyraźnie zakłopotany.
- Sądzę że Firenco chciał jak najlepiej.
Odparł Ronan.
- A niby co my mamy z tym wspólnego? Centaury zajmują się odczytywaniem przyszłości z gwiazd. Nie jesteśmy po to aby uganiać się po lesie jak osły za jakimiś zbłąkanymi ludźmi.
Firenco niespodziewanie stanął dęba, także Harry musiał złapać mocniej grzywy żeby  nie spaść.
- Nie widzisz tego jednorożca? Nie więź dlaczego musiał umrzeć?  A może planety nie podzieliły się stobą tym sekretem? Bo jeśli chodzi o mnie Zakało to będę walczył z wrogiem, który czai się w tym lesie. Tak ramię w ramię z ludźmi jeśli będę musiał.
I zawrócił w miejscu a potem pogalopował między drzewami.

___________________________________________________________________________

Wybaczcie ale potrzebowałam pomocy książki do napisania tego rozdziału.

Co by było gdyby...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz