Rozdział 4

467 34 0
                                    


POV Aslan 

 Każdy dobry władca musi wiedzieć wszystko o wszystkim i o wszystkich. Nie byłbym na szczycie gdyby posiadał zerową wiedzę o ludziach, którzy chodzili po ulicach mojego Stanu. W większych miastach, takich jak Los Angeles, czy miasto, w którym sam mieszkałem, czyli San Francisco posiadałem rządzące podmioty. Ludzi, którzy rządzili miastami i zdawali mi raporty. Nieco odejmowali mi pracę, mimo to dalej pociągałem za sznurki. Wiedziałem o wszystkich szajkach narkotykowych, o każdych przestępcach. O każdym płatnym zabójcy, czy o mistrzach podziemia. Każdy z tych ludzi był mi znany. Posiadałem teczki ze zbiorem informacji. Byli pod stałymi nadzorami. Nikt mi nie umykał, a mając swoich królów ta wiedza się pogłębiała. Kalifornia pod moimi rządami była pozornie bezpieczna. Nikt nie zrobiłby nic nie bez mojej wiedzy. Zachodnie wybrzeże USA było jednym z niebezpieczniejszych miejsc w Ameryce Północnej. Kręciło się tu wiele złych ludzi.

 A ja posiadałem zaszczyt posiadania Stanu, w którym rozwinęły się dwie legendy Kalifornii. Z czego jedna z nich wzbudzała we mnie nieznane emocję. Nie potrafiłem przejść obok niej obojętnie. Była jedyną osobą, którą śledziłem i samodzielnie sprawdziłem pod każdym kątem. Nie wyobrażałem sobie bym pozwolił innym kontrolować tego co moje. Mogłoby jej się wydawać, że była nieustraszona, nieuchwytna i najlepsza ze wszystkich.

 I owszem, nikt nie umniejszał jej zdolnością. Ale panna Henderson nie wiedziała o paru istotnych kwestiach. Nie wiedziała o rzeczach, o których ja wiedziałem. Nie była dokładnie taka jak ją malowali. Czułem, że miałem nad nią konkretną przewagę, którą w odpowiednim momencie miałem wykorzystać. Stormie mogłoby się wydawać, że pociągała za sznurki, ale nie było nic bardziej mylnego. To wokół moich palców były obwiązane supełki.

 Odrzuciłem na blat biurka stertę ostatnich raportów. Najświeższy był sprzed kilku godzin. Służby zgłosiły mi znalezienie zwłok. Według nich gość padł wśród tłumu. Nikt nic nie wiedział. Nikt nic nie słyszał. Świadkowie powtarzali to samo. Krzyk, brzdęk upadającego ciała, blondwłosa kobieta. Dla opinii publicznej był to atak serca. Dla wtajemniczonych było to otrucie. Został wstrzyknięty mu jad, który w ciągu kilku sekund paraliżował układ nerwowy. W ciągu pół minuty docierał do serca i je zatrzymywał. Szybka śmierć w lekkich męczarniach. Trucizna paliła ci żyły i mięśnie. Ale odczuwałeś to tylko przez pierwsze sekundy, w których docierało do ciebie, że umierasz.

 Dźwięk połączenia odwrócił uwagę od myśli. Sięgnąłem po słuchawkę i przełączyłem rozmówcę na głośnomówiący.

— Słucham?

— Panie Carrington, dzwonię poinformować o próbie przemytu na południowej granicy.

 Natychmiastowo zacząłem wystukiwać w wyszukiwarkę odpowiednie kody. Nie było żadnych wzmianek o przemycie prochów ani broni. Nikt nie pytał o zgodę.

— Teren Los Angeles, czy San Diego? — dopytałem.

 Na zaszyfrowanym mailu również nie miałem żadnych śladów informacji o przemycie, ani niczym podobnym.

— Króla Aniołów — odpowiedział cierpkim tonem.

 Od dłuższego czasu były problemy z tym chujem.

— Zatrzymajcie przemytników — rozkazałem. — Przesłuchajcie ich, zadzwońcie do króla i popytajcie czy coś wie. Jeśli nie będzie skory do tłumaczeń to zabijcie przemytników i skonfiskujcie towar. Jasne?

— Jasne. — Oczami wyobraźni widziałem jak właśnie sztywno przytaknął. Miał ten dziwny nawyk. — Czy mamy sprawdzić coś więcej?

 W sumie była jedna taka rzecz.

Na Drodze Wyboru +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz