POV Aslan
Zaraz po wyjściu z lecznicy zaczepił mnie jeden z informatorów. Nie miał dla mnie dobrych wieści. Rozmowa z młodą służką dołożyła mi ciężki temat do przeanalizowania i do tego jeszcze przyszła informacja od mężczyzny. Miałem ręce pełne roboty i nie zapowiadało się, by w najbliższych dniach miałoby to ulec zmianie. Spokój był przywilejem, na który musiałem sobie porządnie zapracować.
Zło nigdy nie spało. Gdy byłem zajęty innymi, stosunkowo ważnymi rzeczami, to w tym czasie doszło do kolejnych nieścisłości na moim terenie. Miało dojść do kolejnego przemytu kobiet, które ku nieuwadze i niedopilnowaniu moich ludzi, dotarłyby w ręce kupca i w najbliższych dniach miały trafić do zamkniętych pokoi. Na ich nieszczęście, na moim terenie nie działo się nic bez mojej wiedzy. Żaden szczur nie przebiegłby po kanale bez mojej wiedzy i zgody. Miałem wszędzie uszy i oczy, co pozwalało mi kontrolować cały Stan. Po większe jednostki i zwykłych cywilów.
Musiałem zweryfikować tę informację zanim wysłałbym na miejsce odpowiednich ludzi. Najpierw zwiad i poznanie gruntu. Potem następowała wizyta i załatwienie problemu.
— Skąd nadeszły pogłoski? — zapytałem, wznosząc oczy na dwóch mężczyzn.
— Z Oakland — odpowiedział ten stojący po prawej.
Ściągnąłem brwi do jednej kreski. Oakland miejsce z portem dla statków. Masą kontenerów i miejscem do przechowywania. Przystanie dla jachtów były idealne do przetransportowania nielicznej grupki kobiet. Miasto samo w sobie nie miało wiele do zaoferowania w dziedzinie rozrywki. Przynajmniej nie tyle co San Francisco. Obecność w mieście pewnie miała być dla nich chwilową przystanią. Przystankiem na drodze. Ale coś innego wzbudziło moje zainteresowanie. Niegdyś Oakland było głównym miejscem, w którym zabijała Blake. Zabierała ofiary do któregoś z kontenerów i to w nim dokonywała morderstwa. Torturowała, wydobywała informację i finalnie zabijała. Wiele krwi przelała w porcie. Intuicja podpowiadała mi by nie lekceważyć tego. Wręcz ta myśl naprowadziła mnie na pewną drogę.
— Czy to są wszystkie informacje? — upewniłem się. To co teraz trzymałem w rękach było tylko zagwozdkami. Niczym niepopartymi tropami.
— Niestety. Zdołaliśmy zaobserwować podejrzany wzrost zainteresowania w porcie. Przyjrzeliśmy się temu. — Położył przede mną raport.
W zamyśleniu wpatrywałem się na mapę Oakland. Zaznaczyłem na niej trzy punkty, za którymi kryły się budynki, w których urzędowali potencjalni winni. Ktoś musiał się do nich wkraść i wykraść dane z komputerów, ewentualne zapiski z notatników. Nie każdy lubił trzymać plany zapisane na komputerze. Niektórzy dalej używali kartki i długopisu.
— Zasięgnęliście języka u naszych lokalnych kretów?
Za tym pojęciem kryła się grupa policjantów. Miałem na nich kilka brudów, które z łatwością mogłyby zagrozić im zwolnieniem, jak nie zamknięciem w więzieniu albo rozwodem z żonami i utratą rodziny. Oddali się w moje ręce za cenę milczenia i bezpiecznego zachowywania tajemnic.
— Niewiele wiedzą — odparł. — Zdobyliśmy tylko adresy.
— Znajdźcie spośród tych trzech adresów ten poprawny. Dalej się wszystkim zajmę. Przyślijcie na dziewiątą jednego z kretów. Niech przyjedzie z całym sprzętem — wydałem rozkazy.
Miałem swój plan jak dostać się do środka i wykraść niezbędne informację. Jeśli wszystko przebiegłoby według wizualizacji to nie rozbilibyśmy małej zgrai przestępczej, a złapalibyśmy grubszą rybę. Według posiadanych wiadomości, wiedziałem, ze nie oni byli odpowiedzialni za cały proceder. Byli tylko odnogą większej części.
CZYTASZ
Na Drodze Wyboru +18
AksiAslan Carrington to szanowany władca Kalifornii. Niezwykle szarmancki, kulturalny, ale i równie bezwzględny. Ludzie się go boją, i to nie za sprawą blizny rozchodzącej się po obwodzie jego szyi. Bowiem Aslan to człowiek, któremu nic nie było w stani...