POV Stormie
Wyszłam z zaparowanej kabiny prysznicowej zdając sobie sprawę, że prysznic nie oczyścił mi myśli. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do lustra. Przetarłam je dłonią dostrzegając w tafli puste spojrzenie. Byłam zmęczona. Piekielnie zmęczona. Cały dzień wypalił ze mnie siłę. Konfrontacja z Carringtonem była ostatecznością. Dosłownie ostatecznością, bo tego co zrobił nigdy bym się nie spodziewała. Prędzej uważałam, że to ja przekroczę pewne granice. Tak z czystej ciekawości.
Przeniosłam opuszki na wargi. Przyznawałam sama przed sobą, że potrafił się całować. Wiedział, jak robić to dobrze odbierając kobiecie rozum. Dawno nie całowałam się z kimś tak dobrym. Zresztą, sam pocałunek zmienił całą atmosferę. Z walki, wielkiej agresji i nienawiści zrobiło się dziwnie. Nie potrafiłam opisać tego co czułam po tym wydarzeniu. A czułam wiele na raz.
Odetchnęłam głęboko wycierając mokre włosy. Osuszając je wróciłam do pokoju. Przystanęłam w półkroku zaskoczona widokiem jaki zastałam na łóżku. Czarna kula siedziała na materacu patrząc na mnie wielkimi oczyskami. Miauknął donośnie widząc mnie. W dwóch krokach znalazłam się przy nim. Mimo bólu ręki dźwignęłam go i przytuliłam do piersi. Madox wtulił się we mnie zaczynając mruczeć. Cały się trząsł i śmierdział dymem. Biedny kot.
— Och Mad, jak ja się cieszę, że nic ci nie jest — powiedziałam, siadając na łóżku. Zszedł ze mnie lokując się przy boku.
Prócz niego w pokoju znalazłam resztę przedmiotów zabranych z loftu. Na stoliku stał parujący posiłek. Czyli ktoś tu był, gdy brałam prysznic. Nie podobało mi się to. Nikt nie powinien tu wchodzić i naruszać przestrzeni, którą i tak miałam ograniczoną. Jeśli miałam mieć jakiś procent prywatności, to chciałam go mieć właśnie w tych czterech ścianach. O ile miałam przeżyć następne dni. Nie wiedziałam, jak miałam skończyć, po tym jak Aslan znalazł zlecenie na jego życie. Każdy normalny dawno wpakowałby mi kulkę w głowę. Ale on nie był normalny. Żadne z nas nie było normalne.
Pozostawiając śpiącego kota zaczęłam robić rekonesans wśród wszystkich pudeł przywiezionych z loftu. Nie było tego za wiele. Raczej te najpotrzebniejsze, czy najcenniejsze przedmioty. Zadowolił mnie widok własnej broni. Z nią od razu czułam się pewniej. Narzuciłam na siebie czyste ubrania. Za pasek spodni wsadziłam jeden z pistoletów. W rękawy wsunęłam noże. Musiałam zagryźć zęby, gdyż ból atakował mnie zewsząd. Najgorzej było z ręką, której pozbawiłam szyny. Nie mogłam jej nigdzie znaleźć, a funkcjonowanie z nią było prostsze niż bez niej.
Gotowa wstrzymałam się przed pójściem do biura Aslana. Teoretycznie nie ustaliliśmy żadnego spotkania, jednak podświadomie wiedziałam, że chciał się ze mną spotkać i na spokojnie porozmawiać. Bez trupów i agresji. Zaraz po tym, jak poinformował mnie o swojej wiedzy, poszłam do pokoju zostawiając na parterze mężczyzn rzucających mi nieprzychylne spojrzenia. Zabiłam ich potencjalnych kolegów. Dziwne, gdyby nie mieli mi tego za złe. Sam władca się więcej nie odezwał. Nie obserwował reakcji. Zwyczajnie oznajmił, że wie o zleceniu zabicia go i tyle. Nic więcej nie dodał. Budziło to we mnie pewne wątpliwości.
Biorąc się w garść skierowałam się do wyjścia. Nie miałam na co czekać. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce.
Wyglądając na korytarz rozglądałam się za potencjalnym niebezpieczeństwem. Nasłuchiwałam czy nikt nie szedł. Starałam się wyłapać najmniejsze dźwięki świadczące o czyjejś obecności. Wstrzymałam oddech dostrzegając łunę światła wydobywającą się spod drzwi do jego gabinetu. Poruszający się cień był dowodem, że przebywał w pomieszczeniu. Cicho zamknęłam za sobą drzwi i na palcach podeszłam do drewnianej powłoki. Co sekundę odwracałam głowę upewniając się, że nikt za mną nie podążał. Cały korytarz był pochłonięty w mroku. Cienie tańczyły w katach. Nie docierały do mnie żadne hałasy, więc pozwoliłam sobie sądzić, że to piętro zostało wygłuszone. Z jednej strony utrudniało to robotę, z drugiej – można było wykorzystać to na swoją stronę.
CZYTASZ
Na Drodze Wyboru +18
AksiyonAslan Carrington to szanowany władca Kalifornii. Niezwykle szarmancki, kulturalny, ale i równie bezwzględny. Ludzie się go boją, i to nie za sprawą blizny rozchodzącej się po obwodzie jego szyi. Bowiem Aslan to człowiek, któremu nic nie było w stani...