Rozdział 23

360 19 0
                                    


POV Stormie 

 Siedziałam w samochodzie wraz z Aslanem i wykonawcą. Policjanta pozbyli się zaraz po moim wyjściu z biura. Nie odzywałam się nieustannie przetwarzając informację i plan, który odbiegał od tego ustalonego wspólnie. Ich plan polegał na wykorzystaniu mnie do własnych korzyści. Mój polegał na zdobyciu potwierdzenia na domysły i w konsekwencji częścią dokumentów podzielić się z Aslanem. Zajmując miejsce na tylnym siedzisku, będąc odizolowaną od mężczyzn, pozwoliłam sobie na pewną czynność. Zakrytymi pod płaszczem rękami, bębniłam o siebie palcami. Był to niewielki gest wskazujący, że się stresowałam albo głęboko myślałam. Pomagało mi to ułożyć myśli. Każde stuknięcie to jedna myśl. Kolejność, balans, harmonia. To nie była moja pierwsza akcja, ale pierwsza dość personalna. Wykradzione dokumenty dotyczyły mnie na stopie osobistej. Dlatego, tym bardziej musiałam zdobyć więcej dowodów by potwierdzić i rozprawić się z odpowiednimi osobami albo zaprzeczyć i pomóc Carringtonowi zabić odpowiedzialnych za wykorzystywanie kobiet.

 Nie powiedziałam mu tej jednej zależności, którą wyłapałam w jego raporcie. Zbieżność pseudonimów osób i adresy. Kobieta prowadząca agencje w mieście aniołów była zaangażowana w całą akcję. Posiadała udziały w całym procederze. Idąc dalej tym tropem mogliśmy dojść do głowy szajki przemytników i rozszerzania prostytucji.

 Ta cała sprawa bardzo śmierdziała. Za dużo na raz na siebie się nakładało. Za wiele wątków wyglądało, jakby zostało wklejonych by dać się zwieść pozorom i niuansom. Dawno nie czułam tak silnych emocji związanych z jakąś sprawą. Wszystkie zabójcze cechy nabrały na sile.

 Trzymajcie wszystkich z dala ode mnie, bo ich krew spłynie kanałami ulic Oakland.

 Przeszedł mnie elektryzujący dreszcz. Postawił najmniejsze włoski na baczność. Naładowałam się negatywną energią, przez który stawałam się bezwzględną maszyną.

— Zatrzymaj się — rozkazałam, gdy minęliśmy porty i przystanie jachtowe. Podjechanie za blisko groziło rozpoznaniem.

 Kierowca spełnił moje polecenie. Znajdowaliśmy się ze dwa kilometry od miejsca docelowego. Naciągnęłam kaptur niżej, spod niego obserwując otoczenie. Szczególnie obrałam sobie wszelkie rogi, gdzie mogły być ukryte kamery albo czujniki ruchu. Ewentualnie na dachu budynków mogli koczować obserwatorzy.

— Co sprawdzasz? — zapytał władca, widząc jak sięgnęłam po przedmiot łudząco przypominający kieszonkowe lusterko. — Sprawdzasz czy nie ma laserów?

 Blisko.

— Pokaz światła. Jeśli gdzieś błyśnie to jesteśmy namierzani, ktoś do nas celuje albo trafiliśmy na hologramy — odpowiedziałam, operując przedmiotem w różnych kierunkach.

 Skupiłam się, zwęziłam oczy. Nic nie mogło mi umknąć. Przez chwilę wydawało mi się, że coś złapałam. Była to ulotna chwila albo pokaz świateł. Poświęciłam dłuższą chwile bazowania szkłem w tym miejscu, by w stu procentach wykluczyć podejrzenia. Nie pojawiająca się anomalia zwolniła mnie z szukania. Było pozornie czysto, choć dalej pozostałam czujna. Ostatni raz sprawdziłam swój arsenał.

— Czysto? — upewniał się, pytając zarówno mnie i swojego człowieka.

— Na razie nie zapowiada się, żeby coś stanęło nam na drodze — odparłam, sięgając do klamki. — Po akcji zgłoszę się do ciebie.

— Nie taka była umowa, Blake — zagrzmiał, patrząc na mnie we wstecznym lusterku. — Zaczekamy tu na ciebie. Jesteśmy dostatecznie oddaleni od miejsca docelowego, więc nic nas tu nie wykryje.

Na Drodze Wyboru +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz