Lauren pov:
Święta, od czasu śmierci matki znienawidzony czas. żeby umilić go przynajmniej Taylor aby miała jakiekolwiek dobre wspomnienia z dzieciństwa spędzamy go razem a przynamniej ja próbuje-Lauren, a święty Mikołaj istnieje?- popatrzyła na mnie a ja spaliłam buraka
Miałam jej kłamać?-Nie wiem Taylor, przekonamy się po nocy- puściłam młodej oczko a ta zaśmiała się i wróciła do kolorowania
Żeby nie było kupiłam siostrze wymarzoną lalkę na którą zbierała już dobrych pare lat
Przynajmniej tyle mogę dla niej zrobić-Czy Chris wróci na kolację?- ponownie oderwała się od kartki i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem
Kurwa czemu to zawsze musi spadać na mnie
Ciężko westchnęłam i potarłam się po karku-Raczej nie słońce, ale nie martw się spędzimy ten czas we dwie i obejrzymy Kevina, co ty na to- powiedziałam udając entuzjazm bo wiedziałam ze mała po pierwszych minutach zaśnie a ja będę musiała męczyć się sama
-Co myślisz o spaghetti- nic innego nie wymyśliłam a przepis miałam już sprawdzony dziewczynka ucieszyła się i pobiegła do swojego pokoju
Zbliżał się wieczór a ja wyczekiwałem jednego gościa po którym nie wiedziałam czego mam się spodziewać-Witaj córko- wepchał się do mieszkania i nawet pewnie nie pamiętał sytuacji która miała miejsce
-Czego tu chcesz- próbowałam trzymać się słów Cabello i mu nie ulegać ale nie wiedziałam jak długo to potrwa
-To dla małej- podał mi sporą paczkę a ja schowałam ją do półki, przynajmniej o niej pamięta
-Lauren jestem tu bo jesteś mi potrzebna- No tak, typowo
Zakryłam twarz rękoma i prychnęłam-Chyba sobie żartujesz. że po tym wszystkim co zrobiłeś tak po prostu przyjdę na twoje zawołanie, widziałam jak zaciska pieści ale się powstrzymuje i podstępnie uśmiecha
-Przyjdziesz- był pewny siebie ale o chuja nie rozumiałam dlaczego
-Mendes wyszedł z więzienia- wypowiedział te słowa a mi na samą myśl ciężej było przełknąć ślinę
Jakim cudem wyszedł z więzienia!?
Ktoś musiał zapłacić kaucje, co za chuj-Nie wierze, jakim cudem?- złapałam się za głowę ale pierwsze co mi przyszło na myśl to czy z Camilą wszystko okej
-Ktoś miał sporo kasy, ale mniejsza musimy go wkopać kolejny raz bo przeszkadzają nam
niemiłosiernie- powiedział oglądając dokładnie mieszkanie-Nie będę się w to mieszać, zacznę normalnie żyć i tym razem mi w tym nie przeszkodzisz- wskazałam na niego palcem a ten wstał od stołu zbliżając się do mnie
Lauren spokojnie on jest dupkiem, tak jak te wszystkie kurwy które źle się na ciebie spojrzą
Wzięłam głęboki oddech i równie stanęłam przed nim patrząc mu prosto w te fałszywe oczy-Ktoś ci namieszał w tej pustej główce widzę- zakpił a ja wreszcie zrozumiałam że to wszystko nie jest moją winą
-To przez tą gwiazdeczkę, odpuść sobie tylko ją przelecisz i do mnie wrócisz- moje oczy przyciemniały a usta zacisnęłam w wąska linie
Ja pierdole od kiedy mi tak zależy?
Powstrzymywałam się żeby nie pierdolnąć mu prosto w łeb ale się powstrzymałam-Ona nie jest zabawką, a ty w tym momencie stąd wychodzisz- wysyczałam przez zaciśnięte zęby a ten dalej się głupio uśmiechał ale posłuchał mnie i wyszedł z mieszkania
mówiąc że jeszcze do niego wrócę i będę prosić o wybaczenie
Tylko w jego snach
Nie czekając dłużej złapałam za komórkę i wybrałam numer Cabello-Halo?- usłyszałam delikatny głos na co się lekko uśmiechnęłam
-Jesteś w domu?- chciałam się upewnić że jest bezpieczna bo poniekąd to trochę moja wina ,że ma teraz problemy z Mendesem
-Tak Lo, był twój ojciec?- głośno westchnęła i wnioskowałam ze była zmęczona przygotowaniami
-Tak, właśnie się upewniam że wszystko u ciebie okej- usłyszałam delikatny chichot i ponownie na moją buzie wkradł się uśmiech
-Czemu ma nie być Lolo- wiem że wygięła teraz swoją wargę, zawsze tak robi kiedy się zastanawia
-Podobno Mendes jest na wolności- powiedziałam nieco ciszej bo nie wiedziałam jak zareaguje, po drugiej stronie słyszałam tylko ciszę i lekkie chrząknięcie
-Jakim cudem go wypuścili, przecież miał dobre 5 lat- potarłam się o czoło i sama nie wiedziałam co mam odpowiedzieć
-No nic, przecież nic nie możemy zrobić prawda, nie martw się Lo jestem bezpieczna- upewniła mnie i po chwili się rozłączyłaZajęłam się robieniem kolacji gdy dzwonek do drzwi zadzwonił kolejny raz
Przysięgam ze jak to ten chuj to tym razem nie będę się powstrzymywać-Cabello?- otworzyłam szerzej drzwi a kobieta razem ze swoja siostra weszły do mieszkania
-Nie chciałaś przyjechać to ja wybrałam się do ciebie- uśmiechnęła się i zdjęła z siebie płaszcz oraz czapkę
-Hej Lauren, gdzie jest Tay?- mini kopia Camili popatrzyła na mnie a na policzkach widniały jej rumieńce
-Powinna być w pokoju obok- wskazałam na pomieszczenie a dziewczynka do niego wbiegła
Nim się obejrzałam poczułam na swoim karku oplatające się dłonie-Nie odpuścisz prawda?- spojrzałam w jej bujne czekoladowe oczy a ta tylko twierdząco pokiwała głową
-To było bardzo kochane, że zadzwoniłaś spytać czy jestem cała- chciałam zacząć się wyjaśniać ale łapczywie poczułam jej wargi na swoich, były zimne i suche z powodu pogody jaka była dlatego przejechałam językiem po wardze kobiety a ta udzieliła mi większy dostęp
-Camz zaraz nas zobaczą- wyszeptałam odrywając się od piekących ust dziewczyny i patrzyłam w jej piękne błyszczące oczy
-To jakie mamy plany?- potarła rękoma i jak gdyby nic poszła rozejrzeć się po mieszkaniu
-ładnie tu macie- Camila oglądała każdy kąt salono-kuchni i złapała w dłonie zdjęcie które stało na komodzie
Przyglądała mu się dokładnie, wiem dlaczego, widniała tam moja cała szczęśliwa rodzina razem z mamą
-To twoja mama- przyjechała delikatnie palcem a ja podeszłam do pięknie ubranej kobiety miała na sobie czarną skórzana spódniczkę która idealnie podkreślała jej kształty a w górnej części widniał krwisto czerwony gorset-Owszem- również spojrzałam na zdjęcie a w środku poczułam niemałą pustkę na cudowne wspomnienia
-Lo, na pewno była dobrą kobietą i cudowną mamą- odłożyła ostrożnie zdjęcie i pociągnęła mnie ze soba na kanapę
Oczywiście że była zawsze mnie wspierała i odciążała od wszystkich problemów jak tylko mogła jestem jej za to wdzięczna
Siedziałyśmy z Cabello i gadałyśmy o głupotach uwielbiałam to ale było w chuj dziwne uczucie-Wyglądasz cholernie seksownie w tym stroju- złapałam za jej czerwone ramiączko od stanika i lekko nim strzeliłam
-Wiesz dla kogo je ubrałam?- popatrzyła na mnie uwodzicielskim wzrokiem zagryzając tą cholerną wargę a ja czułam jak mój chuj już drga
Kurwa, kurwa kurwa!-Niech zgadnę, dla Mendesa?- popatrzyłam unosząc jedną brew i opierając dziewczynę tak że prawie leżała a jej spódniczka przypadkiem się podwinęła
-Głupia- dostałam w ramie i słodki uśmiech brunetki
-Dla ciebie- dała mi krótkiego buziaka w usta i wstała z kanapy, ja w niemałym szoku dalej siedziałam i wpatrywałam się w to co robi
-Lauren w tym momencie wychodzimy kupić choinkę- rozkazała mi czego nienawidzę a choinki to tylko strata czasu i jeszcze odkurzanie spadających igieł
-Nie ma że nie, dziewczyny ubierajcie się!- krzyknęła i sama nałożyła na siebie płaszcz
Westchnęłam tylko i ociągałam się zakładając kurtkę
CZYTASZ
SEX FRIENDS- camren
Romance-Camila mówiłam ci żebyś tam nie szła, tam jest niebezpiecznie- usłyszałam przez komórkę i od razu się rozłączyłam, rozumiem że się o mnie martwią ale chyba sobie poradzę no nie? -Czy to nasza słynna Camila Cabello przyszła się zabawić?- poczułam od...