Przybiliśmy o kamienny brzeg "wysepki", na której znajdował się Hogwart. Hagrid- jak nam się przedstawił wysoki, silnie zbudowany mężczyzna prowadzący naszą mini wycieczkę - zaprowadził nas po stromych schodach na dziedziniec szkoły. Szkoda, że musieliśmy być ubrani w szaty! Wygodniej by się wchodziło bez ich!
Stanęliśmy przed drzwiami miejsca, w którym mieliśmy spędzić prawie 7 lat. Hogwart bardzo przypominał zamek - miał ogromne wrota, wieże, wysokie okna... Po prostu renesans. Jak tylko Hagrid wprowadził nas do środka, od razu banda Pottera popchnęła mnie w przeciwną stronę od Severusa, koło którego ciągle chodziłam. Zagadywali mnie pułapkami, jakie podobno robił tu ojciec Jamesa, jakimiś fasolkami... A gdy tylko spojrzeli w inną stronę od razu przebiłam się przez tłum uczniów w stronę Snape'a.
-Co teraz? - zapytałam się chłopaka. Czułam się lekko zakłopotana.
- Mama mówiła, że teraz wejdziemy do Wielkiej Sali i tiara przydziału wybierze nam domy! -Powiedział Severus bardzo podekscytowany.
-A jakie są domy?
- Do Gryffindoru trafiają sami najodważniejsi... - Od razu pomyślałam o rozwydrzonej bandzie.- Do Hufflepuffu trafiają sprawiedliwi uczniowie, do Ravenclawu należą najmądrzejsi a w Slytherinie są przebiegli. Wszyscy czarnoksiężnicy stamtąd pochodzą! Prościej mówiąc : Gryfoni, Puchoni, Krukoni i Slizgoni.
Cała nasza grupka ruszyła w stronę prawdopodobnie Wielkiej Sali. Drewniane drzwi się otworzyły. Ciemność. Nagle zapaliły się świece i odruchowo złapałam Snape'a na rękę. Zarumienił się.
Weszliśmy parami do wielkiego pomieszczenia. Na ziemi stały cztery wielkie ławy, przy których zjadało się posiłki. Nad nimi widniały herby domów. Herb Hogwartu wisiał nad stołem nauczycieli. Patrząc w górę widziało się niebo i gwiazdy. W powietrzu unosiły się świece wielorakich kolorów i wielkości. Przed stołem nauczycieli stała mównica z złotą sową. Stał za nią miły staruszek. Przemówił :
- Witam wszystkich uczniów Hogwartu! Miło widzieć większość z was po wakacjach! W tym roku szkolnym nauczycielem od eliksirów będzie pan Horacy Slughorn, pani Minerwa McGonnagall... I tak wymieniał, nauczyciele po kolei wstawali i kłaniali się, aż w końcu przyniesiono tiarę. Wyglądała na sędziwą - miała ponad 200 lat! Zaśpiewała piękny wierszyk o Hogwarcie. Był taki długi, że niewiele z niego zapamiętałam. Pani McGonnagall wyciągnęła z pod swojej długiej lekko brązowej szaty długą listę uczniów. Po kolei wyczytywała:
- Lucjusz Malfoy! James Potter! Peter Pettigrew! ...
Gdy dzieci siadały na stołku a tiara wykrzykiwała:
- Slytherin! Gryffindor! Gryffindor!
Syriusz i Lupin też trafili do Gryffindoru, mimo iż rodzina Blacka zawsze była w Slytherynie. W międzyczasie zastępczyni wyczytywała kolejne nazwiska, które trafiały do poszczególnych domów. Nareszcie pani Minerwa wyczytała nazwisko Snape'a. Wyszedł z szeregu i usiadł na stołku. Tiara się nie wahała:
-Slytherin!
Słychać było w tle pokrzykiwanie uczniów. Widocznie banda cieszyła się, że nie trafił do Slytherinu. Zaczęłam się zastanawiać, czemu tam trafił. Wiem, że jest mroczny i w ogóle...
Spojrzałam prosto w jego oczy. Przeszedł mnie dreszcz. Przeczuwałam, że może coś w tym być. Nagle ktoś mnie szturchnął. Wskazał nosem tiarę i od razu wiedziałam o co mu chodzi. Moja kolej.
Idę spokojnie po marmurowej podłodze, rozglądam się dookoła. Spojrzałam jeszcze chwilę na Snape'a, ale on rozmawiał z innymi Ślizgonami. Trochę mnie to zdenerwowało. Usiadłam na na stołku, pani McGonnagall założyła mi głowę na tiarę i się zaczęło.
Tylko nie do Slytherinu.. Tylko nie do Slytherinu... - myślałam.
-Czemu nie do Slytherinu, młoda damo?- zapytała się mnie tiara.
Czyta mi w myślach?! Byłam zaskoczona co jeszcze może zrobić.
- Ponieważ to nie moje środowisko.- Zaskoczyłam się moją zbyt swobodną odpowiedzią.
-W takim razie Gryffindor! - Końcówkę tiara wykrzyknęła tak głośno, że dźwięk rozchodził się po sali jeszcze przez parę sekund.
Popatrzyłam po raz kolejny na Severusa. W jego spojrzeniu zauważyłam nie tylko współczucie, ale i smutek, a nawet po jego policzku spłynęła ledwie zauważalna łezka. Podeszłam w stronę stołu Gryffindoru. Nie ma miejsca. No dobra, jedno jest, ale na przeciwko Jamesa! Mimo, iż chętniej siedziałabym na korytarzu niż na przeciwko tego głupka, to w końcu nikt losu nie wybiera!
Reszta dzieci w ciągu pół godziny została przydzielona do swoich domów. Potem dyrektor wstał, znowu podszedł do mównicy i powiedział :
-Wszyscy już siedzą przy swoich stołach? Widzę, że jesteście głodni, a więc nie będę przedłużał - smacznego!
Dumbledore klasnął dwa razy w ręce i na pustych, srebrnych misach i talerzach pojawiło się tyle dań, ile w nigdy nie widziałam! Wszyscy uczniowie zaczęli zajadać pierwszą z największych kolacji w ich życiu. I tak miało być przez 7 lat! Gdy wszyscy skończyli, podszedł do nas jakiś chłopak.
-Dzień dobry! Jestem waszym prefektem, jestem w Hogwarcie już szósty rok. Ustawcie się parami-zaprowadzę was do dormitoriów!
Nie zapamiętałam jego nazwiska, ale byłam tak zmęczona, że o nic nie pytałam tylko poszłam za nim tak jak wszyscy Gryfoni. Gryfoni... Właśnie! Jestem pełnoprawnym Gryfonem!
CZYTASZ
Przysięgam Uroczyście, Że Knuję Coś Niedobrego [do korekty]
Fanfiction"Wtedy zrobiłam coś, czego sama się nie spodziewałam: podbiegłam do niego i go pocałowałam. James, zaskoczony, przez chwilę nie wiedział, co zrobić, po czym wsunął rękę w moje włosy i oddał pocałunek namiętnie. Nie pamiętam, ile się całowaliśmy, ale...