Bardzo przywiązuję się do ludzi. Łączę się z nimi emocjami zwykle do samego końca życia. Dlatego lekko załamałam się, kiedy nadszedł nasz koniec. Mój i Severusa. To było tak:
Był maj, zbliżały się SUMy. Poszliśmy się uczyć na dziedziniec transmutacji. Wtedy banda Pottera podeszła do nas i zaczęła się jatka:
Potter zaczął znów znęcać się nad Sevem. Ledwie ich rozdzieliłam.
-Chronisz tego gnojka?! On nie jest ciebie wart!- krzyknął James po czym go spoliczkowałam i stanęłam pod murkiem. I wtedy ŁUP! Snape użył jednego z najpotężniejszych jego czarów - Sectumsempra. Potter mocno oberwał i krwawił. Przybiegła McGonagall, a Black i Lupin wzięli Jamesa pod pachy i poszli do skrzydła wraz z zdenerwowanym Peterem za nimi. Odciągnęłam Seva na bok:
-Po co to zrobiłeś?!- nakrzyczałam.
-Zasłużył sobie...- wyszeptał z opuszczoną głową.
-Powinieneś być lepszy! A ci twoi przyjaciele?! Pamiętasz co ostatnio zrobili biednej McDonald?!
-To...To był żart...
-To nazywasz żartem?! To nie jest w ogóle towarzystwo dla ciebie! Jesteś lepszy!
-CO GŁUPIA SZLAMA MOŻE WIEDZIEĆ O CZARODZIEJACH CZYSTEJ KRWI?!
Zatkałam usta. Nie. Ja się przesłyszałam. MUSIAŁAM się przesłyszeć. Odwróciłam się. Złapał mnie za ramię.- Przepraszam... Uwierz, naprawdę nie chciałem...
-Nazywać mnie szlamą? Severusie, przecież tak nazywasz każdego, kto pochodzi z rodziny mugoli. Czym ja się od nich różnię?-nie odpowiedział. -Nadal masz zamiar zostać śmierciożercą?- niestety przytaknął. - Nic nas już nie łączy. Z nami koniec.
-Ale...- nie dokończył. Pobiegłam , lecz zamiast do pokoju poszłam do skrzydła. Nie wiem, co mnie tam poprowadziło. Dotarłam, a tam tylko jedno łóżko zapełnione.
Za oknem ćwierkały ptaki, przez kolorowe szkiełka wlatywało światło. Podeszłam do szpitalnego łóżka i usiadłam na jego brzegu. Poprawiłam grzywkę Pottera i wtedy się obudził, łapiąc moją rękę, przy czym okrągłe okulary zsunęły mu się na koniec nosa. Zachichotałam.
-Cześć. - powiedział lekko słabym głosem. Był półnagi, co przyprawiało mnie o wstyd. Spojrzałam na jego tors, zero śladu rany. -Tak, pani Pomfrey działa cuda. - Uśmiechnął się.-Co widzisz w tym czarnomagicznym dupku?
-Ja... Już właściwie nic w nim nie widzę. Zerwałam z nim. - Zaszeptałam.
W wręcz rozanielonego Jamesa wstąpiła energia. Natychmiast, ganiąc się w myślach, oznajmiłam:
-Ja już chyba pójdę...
-Nie idź. - Potter ścisnął moją dłoń. Popatrzyłam mu w czarujące, brązowe oczy. Z całej siły pociągnął mnie, usadowił u siebie na kolanach i przytulił. Gdy przerwał szybko się wyrwałam i wyszłam. Zaczęłam od nowa analizować wydarzenia. Po co tam poszłam? Czemu pozwoliłam na jakikolwiek kontakt fizyczny, skoro tego się spodziewałam? Wyraźnie się we mnie zakochał. Nieumyślnie spowodowałam, że myśli, że ma u mnie szanse. A to nie prawda: jest aroganckim dupkiem. Trochę uroczym. Ale to nic nie zmienia. Nie zasługuje na mnie. Nie... Nie... Nie... Nie... Nie...
Zemdlałam.
CZYTASZ
Przysięgam Uroczyście, Że Knuję Coś Niedobrego [do korekty]
Fanfiction"Wtedy zrobiłam coś, czego sama się nie spodziewałam: podbiegłam do niego i go pocałowałam. James, zaskoczony, przez chwilę nie wiedział, co zrobić, po czym wsunął rękę w moje włosy i oddał pocałunek namiętnie. Nie pamiętam, ile się całowaliśmy, ale...