"Silence night... Holy night..."Przy stole wigilijnym siedzieliśmy w czwórkę. Dziadkowie nie mieli jak przyjechać. Na stole pachniały świąteczne potrawy. O mały i włos tata zjadłby pierniczki upieczone wczoraj przeze mnie i Petunię. Bardziej przez Tunię. Wyglądałyśmy przez okno. Szukałyśmy pierwszej gwiazdki.
- Mamo! Znalazłam! - krzyknęłam z zachwytem.
- Gdzie? - Podbiegła ile sił w nogach.
- Tam. - Wskazałam malutkie "puste" miejsce między drzewami sosny. U nas też jedna stała. Szybko pobiegłyśmy z Tunią do kuchni po najważniejsze potrawy, którymi Wigilia się rozpoczynała. Mama też. Gdy wróciłyśmy, pod choinką stała góra prezentów, których wcześniej nie było. Tata właśnie wyszedł z łazienki, cały pachniał wodą kolońską. Prawie się udusiłam, gdy mnie przytulił. U nas w rodzinie jest taka tradycja, że najmłodszy członek rodziny czytał kawałek biblii. Co roku był inny. Tego roku było o pasterzach, którzy zobaczyli anioła i pobiegli do małego Jezuska. To takie urocze! Mama podeszła do gramofonu i włączyła kolędy. Znowu.
"Sleep in heavenly peace""Sleep in heavenly peeeaaace"
Na środku stołu stał talerz, a na talerzu leżały opłatki, po jednym dla każdego. Każdy wziął swój, po czym zaczęliśmy wymieniać się życzeniami i kawałkami opłatka. Większość została i można było ją zjeść. Nie zapomniałam też o obietnicy, którą złożyłam dziewczynom- wzięłam ponad połowę pierników, spakowałam do trzech pudełek, po czym wysłałam je kolejno do: Ash, Roz i Soph. Tej ostatniej wysłałam najwięcej, biedna sama. Do każdego prezentu dołożyłam coś specjalnego: Ash dostała szminkę- założę się, że ten odcień już miała, Roz dostała wspólne zdjęcie naszej czwórki na błoniach- uwielbia zdjęcia, a dla Soph kawałek opłatka i ciasta świątecznego- musi choć trochę poczuć się, jakby była tutaj, ze mną.
Stuk. Na parapecie, wyjątkowo brudnym, stała moja sowa. Jedną paczkę miała w dziobku, a dwie inne na szponach. Kolejne prezenty! Od rodziców dostałam prezentów potąd, a tu jeszcze trzy!
Od Ash dostałam zestaw do malowania- było tam wszystko, a na dodatek parę pierścieni, naszyjników i bransoletek. W liściku schowanym w jednej z szufladek z mini-komódki było potwierdzenie, że już taką miała, ale ta była bardziej wyjątkowa, bo od niej. Słodko. Roz dała mi własnoręcznie robioną ramkę ze zdjęciami każdej z nas z osobna. Pięknie. Od Soph natomiast dostałam rysunek. Muszę powiedzieć, że ona umie rysować znacznie bardziej niż ja. Obrazek przedstawiał śpiącą mnie. To dla tego pewnej nocy budziłam się co pięć minut.
Przepięknie. Siostrze dałam fasolki wszystkich smaków. Nie chcę widzieć, co będzie robić po zjedzeniu jakiejś obrzydliwej. Bleee.
Stoimy na peronie w trójkę. Bez taty. Jest w pracy. Znowu.
-Mamo, mogę kupić sobie coś do picia?-tuż przed moim wejściem do pociągu.
-Dobrze.-mama wyciągnęła ze skórzanej torebki czerwony portfel, a z niego banknot. Podała go Petuni. Pobiegła w stronę automatu. Szybko zwróciłam wzrok ku mamie. Uściskałam ją. Kiedy usiadłam w przedziale z "moimi" dziewczynami, usłyszałam krzyk mamy:
-Gdzie jest Petunia?!?!
CZYTASZ
Przysięgam Uroczyście, Że Knuję Coś Niedobrego [do korekty]
Fanfiction"Wtedy zrobiłam coś, czego sama się nie spodziewałam: podbiegłam do niego i go pocałowałam. James, zaskoczony, przez chwilę nie wiedział, co zrobić, po czym wsunął rękę w moje włosy i oddał pocałunek namiętnie. Nie pamiętam, ile się całowaliśmy, ale...