Rozdział 20 Powrót

930 82 7
                                    

Ciągle przebieganie przez murowaną bramkę napawało mnie lekkim strachem spowodowania wypadku. Szczerze, kto by się nie bał wjechać w mur? 

Gdy tylko stałam już duszą i ciałem na peronie 9 i 3/4 rozejrzałam się w poszukiwaniu przyjaciółek. Mama dla bezpieczeństwa Tuni została na "normalnym" King's Cross. Nie chciała powtórki z rozrywki. 

Zauważyłam Roz i już miałam w jej kierunku iść, gdy wózek nie chciał się ruszyć. Popchałam jeszcze kilka razy- bez skutku. W końcu kucnęłam. Spod jednego kółka wystawało coś różowego. Podniosłam lekko wózek i wydałam dźwięk zawodu- Guma do żucia. 

Guma=problem. Problem= Potter. 

Usłyszałam czyiś chichot. Wyciągnęłam z koszyka torbę i poszłam w stronę dźwięku. Ile razy będę ich jeszcze musiała trzepać? Po chwili podeszłam do koszyka Pottera i podwiozłam go obok mojego. Wyrzuciłam wszystkie rzeczy Jamesa na podłogę, a swoje przełożyłam do jego wózka. Jak gdyby nigdy nic podjechałam do Rozalie. Obserwowała to zajście i nie potrafiła ukryć rozbawienia.

-Powinni ci dać odznakę obrońcy mienia uczniów!- zaśmiała się.

-Też tęskniłam...- Przytuliłam przyjaciółkę z całych sił.

-A dla mnie przytulasów nie ma? - ktoś oparł mi się na ramionach całym ciężarem ciała. Wiedziałam, kto.

-Ash!!! - pisnęłyśmy. Blondynka uśmiechnęła się i rzuciła n.

-A gdzie Sophie? - zapytała. Właściwie to nie wiedziałyśmy.

Już nadszedł czas by wejść do pociągu. Usiadłyśmy w NASZYM przedziale, z NASZYMI rzeczami na NASZYCH miejscach. Jedno było puste. Nagle drzwi się otworzyły, a do środka wszedł nie kto inny jak Soph. Usiadła, popatrzyła na nas i zaczęła płakać. Siedziałyśmy jak wyryte na jej niewyjaśnione zachowanie. Roz przysunęła się do Sophie i ją przytuliła.

Próbowałyśmy ją pocieszać- na marne. Gdy Ash zrobiła głupią minę Soph wybuchła:

-TO MÓJ OSTATNI ROK W HOGWARCIE! WYPROWADZAM SIĘ DO MAMY ZA GRANICĘ! - i znowu zaczęła płakać. Ale nie sama. W końcu jesteśmy przyjaciółkami. Zatkało mnie zupełnie. Wszystkie z nas.

Do Hogsmeade już nie rozmawiałyśmy. Tak samo w ciszy się rozpakowałyśmy i zeszłyśmy na rozpoczęcie, oczywiście przy okazji spotkać trzeba było Pottera i Irytka. W zeszłym roku rzucał w nas pomidorami. Blee! Jeszcze pamiętam ten przykry zapach...

-Ale to jest pewne? - zebrałam się na odwagę i pierwsza się odezwałam szeptem.

-Tak... Wylatuję do Ameryki...

Przykre. Bardzo przykre.

-Ale będziesz nam wysyłała listy?-upewniłam się.

-Taak...- znowu rozpłakała się.

Ucichłam. Pani McGonagall podeszła do mównicy z listą i znowu:

-Hufflepuff!

-Ravenclaw!

-Slytherin!

-Gryffindor!

Dookoła było słuchać okrzyki radości i buczenie. Najgłośniej to ostatnie było słychać z drugiego końca sali, ze stołu Ślizgonów. Popatrzyłam na Severusa. On jedyny nie patrzył w stronę nauczycieli- patrzył na mnie. Jego oczy błyszczały. Uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest.

Gdy biesiada się skończyła, o niczym innym nie marzyłam jak o śnie. Śniło mi się, że byłam w Hogsmeade. Nie mogłam się doczekać, gdy za tydzień tam pojedziemy. Mam zgodę.

Przysięgam Uroczyście, Że Knuję Coś Niedobrego [do korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz