Czekałam pięć minut przed północą na sofie przed kominkiem. Równo o północy ktoś - znaczy James - położył ręce na moich oczach.
-Nie ma mnie!- powiedziałam szybko i złapałam jego ręce po to, by je zdjąć z twarzy.
-Na pewno? - powiedział szarmanckim tonem i zaczął mnie łaskotać. Przymrużyłam oczy i śmiałam się bez opamiętania. - Ciszej! - przyłożył palec do ust i przestał mnie łaskotać.
-To nie moja wina! - powiedziałam, po czym westchnęłam i wstałam. Potter w jednej dłoni ściskał zwitek pergaminu - pewnie o nim mówili w pociągu - a na ramieniu drugiej wisiał materiał.
-Idziemy na wycieczkę.
-To bezpieczne? - spytałam niepewnie.
-Jeśli się uważa, Evans.- zaśmiał się cicho.- Jesteś głodna?
-Co? - nie odpowiedział, tylko wyciągnął mnie na korytarz. Zeszliśmy na pierwsze piętro i podeszliśmy do pomnika gruszki. "Połaskotał" ją, na co ona zachichotała i ...
Stanęłam jak wyryta.
-Więc tak wygląda kuchnia...- mruknęłam.
Kuchnia w Hogwarcie była niesamowita. Wszędzie biegały zapracowane skrzaty. Tylko czy one się tym nie męczyły? James, jakby czytając mi w myślach, powiedział:
-One wprost kochają pracować. Popatrz chociaż tu!- wskazał palcem skrzata właśnie biegnącego w naszą stronę.
- Co podać, sir? - spytał piskliwym głosem.
- Dwie szklanki soku dyniowego i te ciastka, co ostatnio. - Potter puścił mi oczko.
Stworzonko pobiegło, i nie minęła minuta, a wróciło z pełną tacką.
-Proszę, sir! - podało nam po szklance pełnej płynu i talerzyku ciasteczek. Gdy odszedł, spytałam:
-Jak to miejsce odkryłeś?
-Jest tu wiele przejść, Evans. Wszystkie naniosłem na tą mapę.- wskazał pusty pergamin.
-Ale tu nic nie ma! - oburzyłam się. - Wkręcasz mnie?!
-NA RAZIE nie ma. - podkreślił.- Gdyby każdy widział zawartość tej mapy, nie byłaby tajemnicą!- uśmiechnął się, po czym wyciągnął różdżkę, dotknął nią mapy i wyszeptał:
-Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego.
Na pergaminie pojawił się napis: Panowie Glizdogon, Lunatyk, Łapa i Rogacz przedstawiają Mapę Huncwotów.
-Czyli ty to Rogacz, Black to Łapa, Lupin to Lunatyk, a Pettigrew to Glizdogon? - spytałam bardziej retorycznie.
-Dokładnie. - uśmiechnął się.
- I wy sami to narysowaliście...- jeszcze raz przeszyłam wzrokiem zarys szkoły i błoni.
- Największe zdolności plastyczne ma Remus, ale w sumie tak... - Zamyślił się.- Ale to nie wszystko. Zobacz... - pokazał palcem dwa ślady butów krążące po gabinecie Dyrektora. Przy nich był podpis ALBUS DUMBLEDORE. - Dyrektor widocznie jest w swoim gabinecie. - powiedział z triumfem w oczach James.
-A Filch? - spytałam.
-Idzie tu! - Potter uśmiechnął się szeroko. - Zbierz jak najwięcej lukrowanych babeczek! Będzie zabawa!
Zrobiłam to, co poradził i wyszłam za Jamesem na korytarz. Przejście zniknęło. Stanęliśmy pod ścianą i ukryliśmy się pod peleryną - jak się okazało - niewidką. Faktycznie chwilę później przeszedł tędy woźny, jednak Potter mu nie odpuścił : sekundę później na twarzy Filcha, czerwonej ze złości spływał lukier.
-Potter! - krzyknął.- Jestem pewny, że to ty! Pokaż się a MOŻE będę łaskawy! - podkreślił. Lecz James, nie słuchając woźnego, już trzymał w rękach kolejne słodkości. I PAC! Kolejna porcja lukru wylądowała na łysinie Filcha. PAC! Znowu. Zachichotałam, ale szybko zakryłam usta dłonią. Potter uśmiechnął się. - O! Ktoś z tobą jest? - spytał, znając odpowiedź. - Czy to dziew... - nie dokończył, bo rozległo się kolejne PAC! PAC! PAC! Zachęcona odwagą Jamesa również zaczęłam rzucać w rozeźlonego woźnego. Biegał jak szalony, wymachując rękami i próbując nas znaleźć. Nagle usłyszeliśmy rozpoznawalny rechot. Nadleciał poltergeist.
-Uczniowie nie są w łóżkach! - zaczął udawać Filcha Irytek.-Uczniowie są na korytarzach! - o mały włos znowu bym się zaśmiała. Irytek poleciał w przeciwną stronę korytarza, niż skąd przyleciał, a za nim pobiegł woźny.
-No chodź tu, Irytku! No chodź! - pokrzykiwał, a jego buzia przybrała kolor śliwki.
Gdy zniknęli, ja i Potter ryknęliśmy śmiechem.
-Zdajesz sobie sprawę, że Filch jest charłakiem? - spytał.
-Serio?
-Tak! Biedak... To dla tego nas tak nie lubi: zazdrości!- wyszczerzył zęby.
Przytuliłam chłopaka i poczułam, jak wypina pierś. Odsunęłam się od niego i popatrzyłam mu w błyszczące, brązowe oczy.
-Ja... Ja mam pytanie... -zaczął, lekko się jąkając.
-Tak?
-Cz-czy ch-chciałab-byś z-zostać m-moją dzi-dziewczyną?
-Ja? -spytałam, na co on przytaknął głową.
-No... Okej... - powiedziałam, a James odetchnął z ulgą. Byłam pewna, że gdybyśmy nie byli pod niewidką, skakałby ze szczęścia.
-Nie przesłyszałem się?
-Nie, nie przesłyszałeś. - Pokręciłam z rozbawieniem głową. Chłopak pocałował mnie namiętnie, czego w duchu oczekiwałam. Myślałam, że nie dożyję momentu, kiedy będę z tym człowiekiem. Do pokoju wspólnego wróciliśmy około drugiej w nocy. Gruba Dama była zdruzgotana, wspominała o sytuacji Molly, ale jak powiedziałam hasło musiała ustąpić. Cmoknęłam mojego nowego chłopaka w policzek i wróciłam do sypialni.
Następnego dnia już cały Hogwart wiedział, że ja i Potter jesteśmy parą. Nie odrywali od nas wzroku jak przechodziliśmy i szeptali między sobą. Lecz tego dnia zdarzyła się sytuacja jedna z najsmutniejszych mojego życia: szliśmy sobie spokojnie po dziedzińcu, trzymając się za ręce, i nagle podbiegł do nas nie kto inny, jak Severus Snape. Przyłożył różdżkę do gardła Jamesa, a ten połknął głośno ślinę. Kiedy Snape to zrobił, przed oczami mignęło mi coś czarnego: nie były to jego oczy, włosy, ani nawet ubranie. Zakręciło mi się w głowie, ale musiałam się upewnić.
-Sev! - podniosłam głos. - opuść rękę!
Chłopak niechętnie to zrobił.
-Popatrz mi w oczy! - wydałam kolejne polecenie, a Potter przyglądał się z rozbawieniem tej sytuacji.
Severus niechętnie wykonał kolejne zadanie.
-A teraz mi coś wytłumacz. - powiedziałam, a on zrobił wielkie oczy. Podniosłam lekko jego lewą rękę. - A dokładnie wytłumacz mi to.- jednym ruchem zerwałam jego szatę ukazując Mroczny Znak, znajdujący się na lewym przedramieniu. Załkałam i przytuliłam się do Jamesa. Gdy się zupełnie rozpłakałam, mój chłopak rzucił zimne spojrzenie mojemu byłemu, po czym zaprowadził mnie pod same schody pokojów dziewczyn. Tam przekazał mnie w "dobre ręce" moich przyjaciółek. Szybko mnie przytuliły, a ja im wszystko opowiedziałam. Miny im zbladły.
-Dobrze, że wybrałaś Jamesa. On się tobą zaopiekuje. - powiedziała Ashley czułym głosem. Gdyby nie ona i Roz... Nie wiem, co bym teraz robiła. Pewnie jesteśmy przyjaciółkami do końca życia.ROK PÓŹNIEJ:
-No to przyszłam! - powiedziałam dziarskim tonem, gdy doszłam z Jamesem do Syriusza, który mnie oczekiwał. Zobaczyłam jego bladą minę. - Co jest?
Chłopacy popatrzyli po sobie.
-Słuchaj...- zaczął Black.- Ashley, wracając z ferii zimowych, miała wypadek.
-Co?!- przeraziłam się i położyłam dłoń na ustach. - Jest u Munga?!
Łapa pokręcił zawiedziony głową.
Ostatnie, co pamiętam, to jak leżałam w silnych ramionach mojego chłopaka.To dla tego nie było jej w pociągu.
CZYTASZ
Przysięgam Uroczyście, Że Knuję Coś Niedobrego [do korekty]
Fanfiction"Wtedy zrobiłam coś, czego sama się nie spodziewałam: podbiegłam do niego i go pocałowałam. James, zaskoczony, przez chwilę nie wiedział, co zrobić, po czym wsunął rękę w moje włosy i oddał pocałunek namiętnie. Nie pamiętam, ile się całowaliśmy, ale...