~14~

582 19 2
                                    

14.05.2024r.

Pov. Bartek
Będę tatą... Dalej to do mnie nie dochodziło. Mimo, że bałem się tego co będzie i jak to będzie. To byłem szczęśliwy. Cieszyłem się, że mam znowu Faustynkę obok siebie. Wyglądała przepięknie. Dziewczyna spała w moim łóżku, w mojej koszulce. Zupełnie tak samo jak za naszych początków. Z jedną małą różnicą. Teraz byliśmy we trójkę, no może jeszcze nie do końca. Wczoraj nawet bym nie pomyślał, że dzisiaj obudzę się obok mojej ukochanej, która jeszcze na dodatek nosi pod sercem moje dziecko. Żałuję tylko jednego. Nie zdążyłem wtedy wytłumaczyć się dziewczynie z moich słów i przez to straciliśmy mnóstwo czasu. Kosztowało nas to też dużo nerwów. Ale teraz to już nie istotne. Liczy się tu i teraz. Miałem blisko siebie miłość mojego życia, a mając ją mam wszystko. Dziewczyna zaczynała się wiercić. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się wtulając się we mnie
F: czemu nie śpisz?- spytała po chwili
B: nie mogłem spać- powiedziałem- myślałem o tobie, o nas- dopowiedziałem, na co dziewczyna chyba się wystraszyła, bo aż podniosła się do pozycji siedzącej- hej spokojnie- pogłaskałem ją po udzie
F: boje się- powiedziała bawiąc się palcami- boje się, że mnie nienawidzisz- powiedziała a po jej policzku spłynęła łza
B: kocham cię głuptasie- pocałowałem ją w czoło, a ta wtuliła się we mnie jakbym miał jej uciec
F: nie boisz się?- zapytała mnie po chwili
B: oczywiście, że mam obawy- powiedziałem- wczoraj jeszcze nie myślałem, że będę z tobą normalnie rozmawiać, a dzisiaj mam cię obok siebie i to z małym dodatkiem, który niedługo będzie tu z nami- pogładziłem ją po brzuszku- boję się, że nie podołam, ale będę się starać, żeby ten maluch miał najwspanialsze życie na świecie- dziewczyna pocałowała mnie w usta. Pocałunek był słony przez jej łzy spływające po jej policzkach
F: czym ja sobie na ciebie zasłużyłam- zapytała ocierając łzy- kocham cię
B: też cię kocham- pocałowałem ją- i ciebie też- pocałowałem brzuch dziewczyny
F: tylko czegoś nie rozumiem- powiedziała dziewczyna po chwili- przecież nie chciałeś dziecka, a teraz zachowujesz się jakbyś czekał na tą chwilę całe życie- spojrzała na mnie zdezorientowana
B: bo czekałem- oznajmiłem dziewczynie
F: ale jak to, przecież powiedziałeś, że..
B: mówiłem ci że źle mnie zrozumiałaś- przerwałem dziewczynie- zawsze chciałem mieć dziecko, ale wydawało mi się, że ty nie- mówiłem- zawsze mówiłaś, że najpierw kariera, dopiero potem rodzina- kontynuowałem- gdybym tylko wtedy wiedział, że jesteś w ciąży to nigdy bym tego nie powiedział
F: czyli powiedziałeś to ze względu na mnie?- zapytała ze zdziwieniem, a ja przytaknąłem- no teraz to mi głupio- powiedziała ze smutkiem- straciliśmy przeze mnie mnóstwo czasu- powiedziała, a z jej oczu ponowienie pociekły łzy
B: ej może tak miało być- próbowałem ją pocieszyć- może musieliśmy za sobą zatęsknić, żeby zrozumieć, że nie umiemy bez siebie żyć- powiedziałem zgodnie z prawdą, na co dziewczyna się uśmiechnęła
F: od teraz żadnych kłamstw i tylko szczere rozmowy- wyciągnęła w moim kierunku mały paluszek i złożyliśmy sobie obietnice. Po czy runeliśmy na łóżko i pogłębiliśmy się w sobie. Leżeliśmy patrząc w swoje oczy i uśmiechając się do siebie. Co jakiś czas całując się w najróżniejsze miejsca. Czułem, że zakochuje się w niej na nowo. Tym razem dwa razy bardziej. Miałem pewność, że nie wypuszczę jej już ze swojego życia. Kochałem ją i tego małego szkraba, który połączył nas ze sobą już na zawsze.

Pov. Fausti
Było wtorkowe popołudnie, a my leżeliśmy wtuleni w siebie. Chłopak chyba nawet zasnął. Nie liczyło się nic oprócz nas. Byłam zła na siebie, że nie chciałam wtedy wysłuchać chłopaka do końca. Skreśliłam go bez możliwości wytłumaczenia się, a on nawet w takiej chwili myślał o mnie. Wiedział, że nie lubię pytań o przyszłość, a przede wszystkim o dzieci. Zawsze unikałam ich jak ognia. Jednak to nie do końca tak, że ja nie chciałam dzieci. Zawsze marzyłam o szczęśliwej rodzinie, o kochającym partnerze i o nieskończonej miłość, aż po grób. Tylko bałam się tego. Bałam się zapewnień, które potem się nie spełnią. Nie wierzyłam w miłość do końca życia. Dopiero przy Bartku poczułam, co znaczy szczerze kochać i być kochaną. Przy nim zrozumiałam, że związek z jedną osobą przez całe życie, jest czymś pięknym, a nie strasznym. Wiedziałam, że jesteśmy swoimi bratnimi duszami. Byliśmy sobie przeznaczeni. Mimo, że byliśmy wtedy ze sobą nie całe pół roku, znaliśmy się jak łyse konie. To jemu się zwierzałam, to on wysłuchiwał mojego marudzenia i to on wspierał mnie w trudnych chwilach. I pomimo, że ostatnie miesiące spędziłam, bez niego to dalej czułam się przy nim tak jak wtedy. Jakby nic się nie zmieniło. Chłopak dalej był tym, z którym chciałam się zestarzeć. Byłam wdzięczna Wice, boże właśnie Wika..
F: JEZU WIKTORIA- krzyknęłam tak, że chłopak aż się zerwał na równe nogi- przepraszam nie chciałam cię wystraszyć- zaśmiałam się- widziałeś gdzieś mój telefon?- zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu
B: nie, a po co ci on?- zapytał brunet nachylając się nade mną
F: zapomniałam dać znać Wice, ona mnie zamorduje- powiedziałam odsuwając się od chłopaka
B: o kurwa Patryk- powiedział- nawet nie miałem okazji mu podziękować- złapał się za głowę
F: ciekawe czy on w ogóle jeszcze żyje- zaśmiałam się, a Bartek spojrzał na mnie ze zdziwieniem- no co, Wika mu wczoraj groziła, że jeszcze się z nim policzy- chłopak zaczął kręcić głową z uśmiechem
B: biedny- powiedział i pogrążył się w szukaniu komórki- gdzie jest ten pieprzony telefon?!- powiedział zdenerwowany. Nagle usłyszeliśmy dzwonek, naprzemienie z waleniem do drzwi
F: chyba już nie będzie potrzebny- powiedziałam wychodząc z sypialni. Chłopak poszedł otworzyć drzwi, a ja słyszałam tylko krzyki mojej przyjaciółki- o hej- powiedziałam uśmiechnięta witając ją przy schodach
W: CZY TY JESTEŚ NORMALNA- krzyknęła w moją stronę- martwiłam się- powiedziała i przytuliła się do mnie
F: jak widzisz jestem cała i zdrowa- obróciłam się wokół własnej osi
P: widzisz Wiczka mówiłem, że Bartek jej nie przetrzymuje- zaśmiał się Patryk, a dziewczyna zgromiła go wzrokiem
B: serio Wika- powiedział Bartek patrząc na dziewczynę- przecież nie zabiłbym jej tak od razu- zaczął się śmiać
W: to wcale nie jest zabawne- powiedziała- twoi rodzice są bardzo nieodpowiedzialni- dodała gładząc mnie po brzuchu, na co wszyscy się zaśmialiśmy- macie coś do picia?- zapytała po chwili
B: yy sok pomarańczowy, wodę, mleko..- zaczął wymieniać brunet
W: to mi wystarczy- chwyciła za wino- nie patrzcie tak, zestresowałam się, należy mi się przyjemność- wzruszyła ramionami i otworzyła butelkę- ktoś jeszcze? nikt, cudownie więcej dla mnie- patrzyłam na nią z niedowierzaniem
F: kocham cię wariatko- powiedziałam do mojej przyjaciółki- kocham was wszystkich- spojrzałam na nich i wyciągnęłam ręce do przytulasa
B: dobra dobra już wystarczy, bo mi dziecko zgnieciecie- zaśmiał się. Usiedliśmy do stołu i rozmawialiśmy o wczorajszych wydarzeniach
P: właśnie tu macie swoje zguby- powiedział Patryk wręczając nam nasze telefony- twój był w moim samochodzie- wskazał na Bartka
W: a twój w twoim mieszkaniu- dodała Wika przewracając oczami
F: już myślałam, że przepadł na amen
B: ja też- dopowiedział Bartek- chwila bo coś nie daje mi spokoju- zaczął mówić- skoro tak bardzo się o nas martwiliście, to czemu przyjechaliście tu dopiero teraz- zadał im pytanie, a ich miny zrzedły
P: em coś nas zatrzymało- powiedział Patryk spoglądając na zaczerwienioną Wikę, a my z Bartek wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenie
B: rozumiem- zaśmiał się
W: wiecie co my się będziemy zbierać- szturnęła chłopaka w ramię
P: tak tak yy musimy jeszcze podjechać do sklepu- oznajmił chłopak- i dokończyć to co zaczęliśmy wczoraj- spojrzał na dziewczynę, która z wrażenia aż oblała się winem
W: no teraz to tym bardziej musimy lecieć- powiedziała kręcąc głową na boki. Pożegnaliśmy naszych przyjaciół i zaczęliśmy się śmiać
F: żeby tylko nie skończyli jak my dokańczając tą ważną sprawę- zaśmiałam się
B: oj Patryk ojcem, chciałbym to zobaczyć- dodał ze śmiechem i zaczął zmywać naczynia, ja w tym czasie skorzystałam z okazji i poszłam się wykąpać. Jako, że nie miałam tu swoich ciuchów, wyszłam w samym ręczniku i ruszyłam w stronę sypialni
F: dałbyś mi coś swojego?- zapytałam spoglądając na bruneta- bo jeszcze nie było okazji przywieść tu moich ciuchów- uśmiechnęłam się
B: jasne- poniósł się z łóżka- zaraz zaraz, czy to znaczy, że masz zamiar tu wrócić- spojrzał na mnie
F: jeśli nas przyjmiesz- chłopak podszedł do mnie i wbił się w moje usta
B: nie widzę innej opcji- powiedział przerywając pocałunek. Byłam przeszczęśliwa- proszę ubierz to- podał mi duży t-shirt, w momencie, w którym chciałam go chwycić mój ręcznik się poluzował i spadł na ziemię. Chłopak patrzył na mnie zszokowany, zatrzymując swój wzrok na każdym skrawku mojego ciała. Czułam się dziwnie, niby nie krępowałam się przed chłopakiem, ale bałam się, że taka mu się nie spodobam
B: wow- wydusił z siebie po chwili- wyglądasz przepięknie- dodał
F: naprawdę?- słyszałam zszokowana- podobam ci się spuchnięta, z rozstępami i wielkim brzuchem?- zapytałam zestresowana- wyglądam obrzydliwie- chłopak podszedł do mnie i chwycił mnie za biodra
B: oczywiście, że tak- zaczął mówić- spuchnięta czy z rozstępami, to nie ma dla mnie znaczenia- kontynuował- a w tym ,,wielkim” jak to mówisz brzuchu, skrywasz nasze dziecko i to jest niesamowite i piękne, a nie obrzydliwe- powiedział, a mi spłynęły łzy
F: kocham cię- przytuliłam się do chłopaka
B: ja was też- pocałował mnie w czubek głowy. Byłam wdzięczna za chłopaka. Cieszyłam się, że to właśnie on będzie tatą mojego dziecka. Lepiej trafić nie mogłam..

Autorka: mały bonusik dla was w podziękowaniu za ponad tysiąc wyświetleń i sto głosów. Dziękuję..🥹

~Despite the storms~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz