~16~

464 20 4
                                    

19.05.2024r.

Pov. Fausti
Jedziemy dzisiaj do rodziców Bartka, przy okazji wjedziemy też do moich. Stresowałam się. Nie tyle samym spotkaniem, co reakcją jego rodziców na to, że przyjechał ze mną i to jeszcze w dwupaku. Zawsze miałam dobry kontakt z jego rodziną. Jednak teraz sytuacja była inna. Jedziemy ogłosić im, że spodziewamy się dziecka, po pół roku bez  kontaktu. Przecież oni pomyślą, że jestem jakąś dziwką. Uznają, że zrobiłam ich syna na dziecko. Bałam się zderzenia z prawdą. Na szczęście najpierw mieliśmy zajechać do moich rodziców. Może rozmowa z moją mamą trochę mnie uspokoi..
B: nie stresuj się- powiedział nagle chłopak- wszystko będzie dobrze- położył rękę na moim udzie
F: co jeśli tego nie zaakceptują?- zapytałam
B: nie wiem- odpowiedział krótko- ale znam swoich rodziców i nie sądzę, żeby byli niezadowoleni z tego powodu. Na pewno będą w szoku, ale zawsze chcieli mieć wnuki- trochę mi ulżyło
F: Bartuś- powiedziałam niepewnie, a chłopak spojrzał w moim kierunku- obiecasz mi, że niezależnie od reakcji twoich rodziców, nasza relacja się nie zmieni- zapytałam z nadzieją w głosie
B: oczywiście, że nie zmieni- odpowiedział od razu- przecież nie przestanę cię kochać z tego powodu- pogładził mnie ręką- jesteśmy dorośli i to nasze życie. Nikt go za nas nie przeżyje i nikt oprócz nas nie ma prawa o nim decydować- właśnie za to go kochałam, zawsze wiedział co powiedzieć, żeby mnie uspokoić, czy pocieszyć. Ogólnie zawsze wiedział co powiedzieć i choć czasem się przemądrzał, to dodawało mu to uroku
F: dziękuję- powiedziałam cicho i chwyciłam chłopaka za rękę. Resztę drogi przejechaliśmy trzymając się za ręce. Podjechaliśmy pod mój rodzinny dom. Moi rodzice wiedzieli, że przyjadę z Bartkiem i chyba nawet cieszyli się z tego powodu. Chwyciliśmy się za ręce i ruszyliśmy do mojego domu. Rodzice od progu przywitali nas z uśmiechem. Uściskali nas i oficjalnie pogratulowali. Usiedliśmy wspólnie do stołu. Mama jak zwykle upiekła tyle ciasta jakby co najmniej całe wojsko miało przyjechać
F: po co tego tyle?- zapytałam patrząc na stół pełen pyszności
Mf: jak to po co- zdziwiła się moim pytaniem- przecież ty musisz jeść za dwóch, a Bartek powinien dotrzymywać ci w tym towarzystwa- zaśmiała się kobieta
B: bardzo mi się podoba ten pomysł- powiedział z uśmiechem
F: tylko, że ja niedługo zgubię ten brzuszek, a tobie może być ciężko- spojrzałam z przekąsem na bruneta, a jego wzrok mówił, że spotka mnie kara za moje słowa
Tf: oh daj spokój córeczko- machnął ręką- niech ma coś od życia- zaśmiał się- to rekompensata za znoszenie tych wszystkich twoich humorów i zachcianek- puścił oczko do Bartka
F: czy w tej rodzinie jest ktokolwiek po mojej stronie- powiedziałam ze sztuczną obrazą. Na co wszyscy się zaśmiali. Spędzaliśmy miło czas, postanowiłam poprosić moją mamę na taras, żeby z nią porozmawiać
Mf: coś się stało córeczko?- zapytała zamykając za sobą drzwi
F: niby nie- zaczęłam- ale boje się reakcji rodziców Bartka, on niby mnie uspokajał, że będzie wszystko dobrze, ale nie wiem, w końcu skrzywdziłam ich syna, a teraz mam im tak po prostu oznajmić, że będziemy mieli dziecko
Mf: oh skarbie- położyła mi rękę na ramieniu- to normalne, że masz obawy, ja miałam podobne, jeszcze w ciąży z twoją siostrą- zaczęła- też bałam się reakcji mojej teściowej bardziej niż swojej mamy- kontynuowała- ale wiesz co- spojrzała na mnie- nie było czego- uśmiechnęła się do mnie- rodzice Bartka to dobrzy ludzie, w końcu wychowali tak wspaniałego chłopaka, chyba co do tego nie masz wątpliwości
F: nie- powiedziałam krótko- Bartek jest najlepszy na świecie, pod każdym względem- uśmiechnęłam się pod nosem
Mf: jest dobrze wychowany- powiedziała- przecież znasz jego rodziców, czy sprawili ci kiedykolwiek powód do przykrości?- zapytała
F: nie nigdy, zawsze byli uśmiechnięci i mili- odpowiedziałam jej- Bartek mówił, że mnie lubią i na pewno nie zareagują źle
Mf: to dlaczego w to wątpisz, czy to nie ten chłopak, który przypadkiem zawsze ma rację- zaśmiała się
F: dokładnie tak- uśmiechnęłam się- właściwie to sama nie wiem, czego się boje
Mf: no właśnie, dlatego głowa do góry- przytuliła mnie kobieta- a teraz już lepiej chodź, trzeba zobaczyć, czy ten biedny chłopak przeżył męską rozmowę z twoim ojcem- zaśmiała się kobieta. Weszłyśmy do salonu i zobaczyłyśmy ich uśmiechniętych zachowujących się jak najlepsi przyjaciela- no ładnie- pokręciła głową kobieta. Mój tata pił whisky i opowiadał zacięcie jakieś historię, a Bartek uważnie się przysłuchiwał- no już nie zanudzaj tego chłopaka- poklepała go w ramię
F: to co jedziemy?- zapytałam podchodząc do chłopaka
B: jasne- pożegnaliśmy się z moim rodzicami i ruszyliśmy do Chęcin- jak tam zszedł ci trochę ten stres?- zapytał po dłuższej chwili
F: trochę tak- uśmiechnął się. Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Rozmowa z moją mamą trochę mnie uspokoiła, ale i tak cały czas dręczyły mnie myśli tego jak będzie wyglądać ich reakcja
B: jesteśmy- wyrwał mnie z zamysłu Bartek. Chłopak wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi. Musiał też pomóc mi wysiąść, bo nie było to już takie proste jak parę miesięcy temu- chyba muszę kupić wyższy samochód- zaśmiał się i wziął mnie pod rękę- wszystko będzie dobrze- szepnął do mnie otwierając drzwi od domu i weszliśmy do środka
Mb: o już jesteś- usłyszeliśmy głos kobiety dochodzący z kuchni
B: jesteśmy mamo- odpowiedział jej Bartek dalej trzymając mnie za rękę
Mf: jak to jesteście- kobieta wyłoniła się z pomieszczenia, gdy mnie ujrzała, było widać szok na jej twarzy- Faustyna- powiedziała niepewnie, dalej bacznie mi się przyglądając
F: dzień dobry- uśmiechnęłam się lekko do kobiety, na co ta podeszła do mnie i mocno mnie uściskała. W tym momencie zszedł ze mnie cały stres, który w sobie miałam
Mb: dobrze cię widzieć- uśmiechnęła się do mnie- boże, czy to znaczy że..- spojrzała na mój brzuch
B: tak mamo, zostaniecie dziadkami- powiedział z uśmiechem chłopak, obejmując mnie w tali
Mb: o boże Paweł, chodź tu natychmiast- krzyknęła kobieta do swojego męża
Tb: co jest pali się- zaśmiał się mężczyzna schodząc po schodach- o jezu kogo moje piękne oczy widzą- uśmiechnął się do mnie- ale chwila..
B: to może teraz już oficjalnie- przerwał mu- mamo- spojrzał na kobietę- tato- popatrzył w kierunku mężczyzny- spodziewamy się dziecka- oznajmił z uśmiechem i pocałował mnie w czoło. Jego rodzice podeszli i nas uściskali
Mb: bardzo się cieszymy, że tu jesteś i że będziecie mieli maleństwo- powiedziała mama chłopaka ocierając łzy- to ze wzruszenia- uśmiechnęła się do nas. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Aż sama się popłakałam. Cieszyłam się, że jego rodzice tak dobrze to przyjęli. Później dojechali również do nas jego dziadkowie i brat z żoną. Spędzaliśmy miło i rodzinnie czas. Oczywiście nie obyło się bez miliona pytań, ale było to urocze. Chcieli wiedzieć wszystko począwszy od tego jak się czuje, aż do tego kiedy poród i co planujemy dalej. Cieszyłam się, że są tym zainteresowani i że chyba faktycznie ucieszyli się z faktu, że zaczyna się nowy etap w naszym życiu. Po obiedzie Bartek wziął mnie, na spacer. Zatrzymaliśmy się na jakiejś polance i usiedliśmy na kocu. Siedzieliśmy przytuleni do siebie patrząc w niebo
B: widzisz nie było się czego bać- powiedział opierając głowę na moim ramieniu
F: miałeś rację jak zawsze- uśmiechnęłam się- przyjęli to niezwykle dobrze, nie sądziłam, że tak będzie- powiedziałam
B: szczerze to ja też nie- odpowiedział- sam się nawet trochę stresowałem, ale jak zwykle mnie nie zawiedli- uśmiechnął się
F: są cudowni, w końcu wychowali takiego wspaniałego mężczyznę- powiedziałam kładąc się na plecy
B: to urocze, że sądzisz tak o moim bracie, ale czuję się zazdrosny- zaśmiał się chłopak
F: głupek- powiedziałam przyciągając go do siebie- ale mój- dodałam i pocałowałam go w usta. Leżeliśmy tak nie licząc czasu, to nie było istotne. Liczyliśmy się my i nasze dziecko. Chłopak co jakiś czas mówił coś do mojego brzuszka, przytulał go i całował. Uwielbiałam to. Czułam się wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie. Marzyłam o takim życiu. U boku kochającego mężczyzny z gromadką dzieci. Mieszkając w pięknym domu na obrzeżach miasta. Czułam, że dorosłam. Kiedyś kochałam hałas, duże miasta, mieszkanie w centrum i imprezy. Teraz już mnie to męczyło. Ceniłam sobie spokój. Moje podejście do miłości również się zmieniło. Kiedyś uważałam, że taka miłość jest tylko w filmach, a teraz byłam gotowa zestarzeć się przy chłopaku, którego pokochałam. Liczyła się dla mnie miłość jaką siebie darzymy i szczęście jakie mamy mając siebie. Mam nadzieję, że nasza wspólna sielanka będzie trwała całe życie..

Autorka: Dwa wspólne tygodnie za nami🫠 Dziękuję za tak dobry odbiór tej książki🥹 Dajcie znać jak wasz odczucia..
Spokojnego tygodnia💋

~Despite the storms~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz