~32~

329 18 5
                                    

20.06.2024r.

Pov. Bartek
Fausti od paru dni zachowuje się inaczej niż zwykle. Nie przejmowałem się tym jednak za bardzo, gdyż uznałem, że to przez ciążę i jej kolejne objawy. Widzę po dziewczynie, że jest jej już ciężko. Jej zachowanie naprawdę mnie niepokoiło. Mimo, że starałem się nim nie przejmować jakoś bardzo, to było trudno. Faustyna była jakaś nieobecna. Wyglądała jakby bardzo o czymś rozmyślała i się czymś martwiła. Wiedziałem, że nie jest to wskazane, ale zwrócenie jej uwagi byłoby tylko dolaniem oliwy do ognia. Mimo wszystko musiałem spróbować
B: Faustynka- powiedziałem siadając obok dziewczyny
F: hm- mruknęła nawet na mnie nie patrząc
B: możemy porozmawiać?- spytałem
F: o czym?- oderwała się od telefonu i jakby trochę zestresowała
B: wszystko jest dobrze?- zapytałem
F: ym tak, dlaczego pytasz?- odpowiedziała pytaniem
B: dziwnie się zachowujesz- powiedziałem pewnie
F: co znaczy dziwnie?- widziałem po niej, że jest zestresowana
B: tak jakbyś czymś się stresowała- oznajmiłem bacznie się jej przyglądając
F: niee, czemu?- odpowiedziała szybko
B: chociaż by temu, że odpowiadasz pytaniami- powiedziałem
F: no, bo nie rozumiem o co ci chodzi- mruknęła zirytowana
B: mi o nic- odpowiedziałem zrezygnowany
F: mi tym bardziej- fuknęła, a ja zrozumiałem, że ta rozmowa nie ma sensu. Chciałem odejść, ale dziewczyna w ostatniej chwili  chwyciła mnie za rękę- przepraszam- mruknęła i wtuliła się w moje ramiona. Poczułem jak z twarzy dziewczyny ciekną łzy. Już nic nie rozumiałem. Nie chciało mi się wierzyć w to, że nic się nie stało. Rozumiałem jej hormony, ale teraz to na pewno nie chodziło tylko o to. Domyślałem się, że dziewczyna coś ukrywa. Myślałem nad tym co mogło się stać, że nie chce mi o tym powiedzieć. Przecież sama się zarzekała, że teraz będziemy żyć tylko w prawdzie. Wiedziałem, że muszę jakoś podejść dziewczynę, aby dowiedzieć się o co chodzi
B: za co mnie przepraszasz?- spytałem, a dziewczyna nic nie mówiąc przytuliła mnie mocniej- Fausti co się dzieje?- zapytałem  zaniepokojony zachowaniem ukochanej. Ta ponownie nic nie powiedziała tylko cicho załkała. Nie chciałem jej męczyć. Widziałem, że coś ją dręczy, ale chciałem dać jej czas. Chciałem, aby się uspokoiła. Kołysałem ją lekko na boki. Dawno nie widziałem jej w takim stanie. Byłem przekonany, że musiało się coś stać i nie dam sobie wmówić, że jest inaczej. Łzy dziewczyny kapały na mój t-shirt, czułem jak moja koszulka robi się coraz bardziej mokra. Nie mogłem patrzeć na Fausti w takim stanie. Bardzo chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem jak. Dopóki ona mi na to nie pozwoli, nie mogę nic zrobić. Czułem się winny, że doprowadziłem ją do płaczu. Mimo, że chyba nic nie zrobiłem. Przynajmniej tak mi się wydawało..
W końcu po pół godzinie walki z emocjami dziewczyna całkowicie się uspokoiła. Już nie płakała, unormował jej się oddech i wyciszyła się. Odsunęła się ode mnie lekko i patrzyła mi głęboko w oczy
F: kocham cię Bartuś- wyszeptała- najbardziej na świecie i nigdy nie przestanę rozumiesz- dodała i ponownie się we mnie wtuliła
B: ja też cię kocham- pocałowałem ją w czubek głowy
F: na zawsze?- zapytała i wystawiła mały paluszek
B: na zawsze- odpowiedziałem, łącząc nasze palce- i ponad wszytko- uśmiechnąłem się do dziewczyny. Mimo, że w głębi duszy byłem zdezorientowany. Dziewczyna ewidentnie potrzebowała zapewnienia miłości. Nie rozumiałem jednak dlaczego. Myślałem, że jest nas pewna i nie musimy sobie nic udowadniać. Może to faktycznie ciążowe hormony płatają jej znowu figle- martwię się o ciebie- powiedziałem spoglądając na dziewczynę
F: niepotrzebnie- odpowiedziała szybko- wszystko jest już dobrze, musiałam sobie oo prostu chwilę popłakać- kontynuowała- najważniejsze, że tu jesteś- dodała lekko się uśmiechając
B: ale..- w tym momencie w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwoniącego dzwonka- kto to?- spytałem dziewczyny, z myślą że może zapomniała mi wspomnieć, że kogoś się spodziewamy
F: nie wiem- była równie zdezorientowana jak ja- sprawdzisz?- zwróciła się do mnie
B: jasne- odpowiedziałem i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Podszedłem i spojrzałem przez wizjer. Przed wejściem stała jakaś nieznajoma mi niska dziewczyna. Pomyślałem, że to jakaś pomyłka, mimo wszystko postawiłem otworzyć- dzie..
?: gdzie ona jest?!- krzyknęła cała rozemocjonowana
B: słucham?- spytałem zdezorientowany
?: gdzie ta suka- ponownie krzyknęła i nie zważając na nic minęła mnie i wbiegła w głąb mieszkania...

~Despite the storms~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz