~Retrospekcja~

552 18 1
                                    

31.12.2023r.

Pov. Patryk
P: stary długo będziesz się jeszcze stroić- powiedziałem już lekko zdenerwowany- zaraz się spóźnimy- dodałem
B: ciesz się, że w ogóle się zgodziłem- to fakt nawet nie myślałem że tak długo będę musiał go namawiać, aby zgodził się gdziekolwiek ze mną iść- zaraz mogę zmienić zdanie
P: chyba żartujesz, nawet nie wiesz ile nerwów mnie to kosztowało, abyś łaskawie zgodził się ze mną jechać- powiedziałem spoglądając na chłopaka wychodzącego z pokoju- no i w końcu wyglądasz jak człowiek- dodałem po chwili
B: dzięki ty to umiesz pocieszyć człowieka- zaśmiał się sztucznie, zamykając drzwi wejściowe
P: no co stary minęły już dwa miesiące, a ty dalej wyglądasz jak wrak człowieka, pomyśl w końcu o sobie, a o niej zapomnij- powiedziałem wchodząc do samochodu
B: łatwo ci mówić- odburknął wsiadając
P: nie wcale nie łatwo, ja też to przechodziłem- powiedziałem patrząc przed siebie
B: tak tylko, że to ty ją zostawiłeś, u nas było inaczej- zabolało nie powiem, że nie
P: i co myślisz że ja tego nie przeżywałem, może i to ja ją zostawiłem, ale mi też było ciężko, tylko że ja nie użalam się nad sobą- powiedziałem wkurzony, wiedziałem że nie powinienem tak mówić, ale on też nie ma prawa mnie oceniać- jeśli już musisz wiedzieć to żałuję tego, że tak postąpiłem, ale już jest za późno, aby naprawiać błędy, ona jest szczęśliwa z kimś innym- powiedziałem smutny
B: myślisz?- spytał już spokojniejszy, a ja kiwnąłem głową- czemu w takim razie o nią nie walczyłeś, jeśli tego żałowałeś- dodał po chwili
P: bo nie chciałem, żeby przez to znowu przechodziła, widziałem że jest szczęśliwa, chciałem aby taka została, bo jak nikt inny na to zasługiwała- powiedziałem łamiącym głosem
B: kurwa stary przepraszam- powiedział patrząc w moim kierunku- nie sądziłem, że aż tak to przeżywasz- poklepał mnie w ramie- obiecuje, że ja też się wezmę za siebie, dla ciebie i dla faustynki- uśmiechnął się lekko- mam nadzieję że chociaż ona jest szczęśliwa...

Pov. Fausti
Dzisiaj noc sylwestrowa, a ja po raz pierwszy od nie wiem kiedy spędzam ją sama w domu. No może nie całkiem sama, towarzyszy mi Gengarek, którym opiekuje się w zamian, za pomoc Wiki względem mnie. Ona wyjechała do Anglii, a ja postanowiłam, że się nim zajmę w ramach rekompensaty.
F: co tam Genguś- powiedziałam spoglądając na psiaka- boisz się pewnie co, nie ma czego- powiedziałam a ten położył się obok mnie i liznął mnie po nosie- ty to masz życie- wzdychnęłam- nie musisz się o nic martwić, żyjesz sobie z dnia na dzień, a twoim jedynym problemem jest to czy twoja pańcia da ci jeść na czas i gdzie zabierze cię na spacer- pies na słowo spacer stanął na równych łapach- co chciałbyś iść na spacer- powiedziałam a ten pomerdał ogonem- no dobrze wyjdziemy teraz, zanim zaczną mocno strzelać- dochodziła 23 więc musieliśmy się spieszyć, aby nie natrafić idealnie na północ. Spacer mijał nam spokojnie, ale Gengar był jakby pewny tego gdzie chce iść. Szedł pewnie przed siebie- Genguś spokojnie, nie ciągnij tak, zaraz wyrwiesz mi rękę- zaśmiałam się. Wtedy jeszcze nie sądziłam, że ten spacer zapamiętam na długo...

Pov. Patryk
Nie mogłem nigdzie znaleźć Bartka, mieszkanie nie było jakieś mega duże, aby ten się mógł w nim zgubić. Postanowiłem wyjść na klatkę.
P: o stary tu jesteś, wszędzie cię szukałem- powiedziałem zaniepokojony- co ty palisz- chłopak stał przy otwartym dość niskim oknie w jednej ręce trzymając kieliszek a w drugiej papierosa
B: no tak jakoś wyszło- powiedział dość smutny, podszedłem do niego bliżej i chwyciłem za ramię- naprawdę myślisz, że jest szczęśliwa beze mnie?- spytał a ja nie wiedziałem co mu powiedzieć
P: nie mam pojęcia mordko, naprawdę nie wiem- powiedziałem zrezygnowany- dochodzi północ zaraz będziemy się zbierać na dół- zmieniłem temat, gdyż nie wiedziałem co mam mu powiedzieć
B: no tak, nowy rok, nowe problemy, a tu stare jeszcze nie są rozwiązane- powiedział - napełnisz?- zapytał podając mi kieliszek
P: jasne, zaraz wracam. A ty skup się na swoim szczęściu- odpowiedziałem i zmierzyłem w kierunku mieszkania

Pov. Bartek
Łatow mu mówić, żebym skupił się na swoim szczęściu, jego szczęściem była sława a moim tylko ona. Stałem w oknie i spoglądałem na ludzi czekając, aż mój przyjaciel wróci z trunkiem. Wszyscy wydawali się tacy pełni energii, szczęśliwi i przede wszystkim zakochani. W oddali zauważyłem jednak postać idącą z psem. Nie wyglądała ona jak oni wszyscy, szła w dresie, wyglądała na przygnębioną. Kogoś mi przypominała, ona i ten pies. Nie wiedziałem jednak kogo, a procenty w mojej krwi, nie ułatwiały mi zadania. W pewnym momencie pies zaczął ciągnąć dziewczynę w kierunku bloku, w którym się znajdowałem. Zatrzymał się pod latarnią, oświetlającą drogę i patrząc na mnie zaczął szczekać i wymachiwać ogonkiem. W momencie, w którym zacząłem bardziej się przyglądać i myśleć skąd mogę znać tego psa, dziewczyn spojrzała w górę. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, to była ona, moja malutka Faustynka. Dziewczyna, gdy mnie zobaczyła zaczęła ciągnąć psa za sobą. Nie mogłem pozwolić, aby znowu mi uciekła.
P: sory stary, że tak dług..- wbiegłem w przyjaciela, który upuścił to co trzymał w rękach. A ja ile sił w nogach zacząłem zbiegać na dół, chłopak coś do mnie krzyczał, ale przez grającą muzykę w prawie każdym mieszkaniu nic nie słyszałem. Gdy zbiegłem na dół nikogo już nie było, pobiegłem w kierunku, w którym udała się dziewczyna, ale tam też nic. Zrezygnowany upadłem na chodnik i zacząłem krzyczeć i płakać z bezsilności.
P: Bartek co ty odwalasz- krzyczał Patryk biegnący w moim kierunku- co się do cholery stało?- spytał gdy zobaczył w jakim stanie się znajduje
B: ona tu była- wyjąkałem dławiąc się łzami
P: ale kto?- spytał zdezorientowany
B: moja Faustynka, rozumiesz była tu a ja znowu ją straciłem, drugi raz zareagowałem za późno
P: CO- krzyknął- ale skąd wiesz, że to była ona
B: szła z Gengarem- chłopak spojrzał na mnie jakby mi nie wierzył
P: stary dużo wypiłeś, to mógł być każdy inny- powiedział- jest ciemno, nie możesz mieć pewności, że to była ona- dodał
B: TO BYŁA ONA ROZUMIESZ- powiedziałem przez zęby- to ona- powtórzyłem znacznie ciszej, zaczynając wątpić, czy aby na pewno. On miał rację to mógł być ktokolwiek, a ja zobaczyłem tylko to co chciałem widzieć
P: chodź zabiorę cię do domu- powiedział zrezygnowany, biorąc mnie pod ramię. Łzy ciekły mi po twarzy, a niepewność nie dawała o sobie zapomnieć...

Autorka: Dajcie znać co sądzicie o takiej formie niektórych rozdziałów, które są wspomnieniami naszych bohaterów
                                Buziaki M💋

~Despite the storms~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz