~30~

346 19 2
                                    

17.06.2024r. 

Pov. Fausti 

Obudziłam się w środku nocy, z silnym i  promieniującym bólem podbrzusza. Coraz częściej miewam takie skurcze. Nie powiem nie należy to do najprzyjemniejszych, ale jest w pewnym stopniu przygotowaniem do tych właściwych. Oprócz bólu brzucha towarzyszyło mi również  pobolewanie pleców i piersi. Nie miałam jak ułożyć się do ponownego snu. Każda kolejna pozycja przyprawiała mnie o nowy ból. Czułam, że przede mną ciężka noc. Wiedziałam, że i tak już teraz szybko nie zasnę, a nie chciałam budzić Bartka. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam do salonu. Po drodze oczywiście nie mogłam odpuścić sobie wizyty w toalecie. Ucisk na pęcherzu to kolejne uciążliwe zjawisko w ciąży. Aktualnie każdy, nawet najmniejszy ruch mojego dziecka sprawiał mi problem i ból. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Nie miałam nic lepszego do roboty. Owinęłam się kocem i wpatrywałam w jakiś film, który akurat leciał w tv. Nasza córka natomiast urządzała sobie chyba właśnie jakąś imprezkę. Ona chyba żyła zupełnie innym rytmem niż my. Za dnia była dość spokojna, a na wieczór i w nocy uaktywniała się aż za bardzo. Jednak pomimo bólu jaki mi sprawiała, było cudownie. Każdy jej ruch wprawiał mnie w zachwyt. Chociaż obawiałam się, że jest ich za dużo. Czytałam, że nadmierna gwałtowność ruchów powinna zaniepokoić. Miałam jednak nadzieję, że to nic takiego. Jutro, a właściwie to już dzisiaj jedziemy na badania i wizytę kontrolną. Pan doktor na pewno nam wszystko objaśni i wskaże co powinniśmy. Liczyłam jednak, że to nic takiego i nasza córeczka po prostu jest bardzo ruchliwa. W końcu jest już dużą dziewczynką. Przynajmniej tyle mogę wywnioskować po moim coraz większym brzuch i coraz większą trudnością w poruszaniu. Już ostatnio napędziła nam wystarczająco strachu. Bardzo jej się do nas spieszy, co niestety nie jest wskazane. Chociaż jestem już na takim etapie ciąży, że musimy być gotowi na przyjście naszej księżniczki praktycznie w każdej chwili. Muszę kompletować wyprawkę do szpitala, zrobić ostatnie badania i przede wszystkim musimy wybrać imię. Co będzie trudniejsze niż mi się kiedyś wydawało. Niby podoba mi się parę imion, ale muszą się też podobać Bartkowi i pasować do naszej córki. Najchętniej nazwałabym ją torpeda, mam wrażenie, że idealnie odzwierciedla to jej duszę. Czułam, że nie będzie nam z nią łatwo. Nasza mała artystka. Nie mogłam uwierzyć, że tak właściwie za parę tygodni będzie tu już z nami. Jeszcze niedawno obawiałam się bycia samotną matką, a teraz mam swoje wymarzone życie. Nasza mała dziewczynka połączyła nas już na zawsze. Niezależnie jak potoczy się nasz los, już na zawsze jesteśmy ze sobą związani nierozerwalną więzią. Miałam nadzieję, że będzie nam dane przeżywać wszystkie najpiękniejsze chwile razem i że zapewnimy naszej córce najlepsze co tylko możemy. Chciałam, aby miała wszytko co najlepsze. Wiedziałam, że na pewno przekażemy jej najważniejsze wartości. Będziemy okazywać jej miłość i zrozumienie. Mam nadzieję, że uda nam się stworzyć szczęśliwą i kochającą rodzinę. Pogrążonej w myślach udało mi się w końcu ponownie usnąć..
Obudził mnie jakiś huk. Zerwałam się szybko do pozycji siedzącej. Zobaczyłam mojego Bartka, który krzątał się po kuchni
B: jezu przepraszam nie chciałem cię obudzić- powiedział spoglądając w moim kierunku 
F: n- nie to nic i tak już późno- mruknęłam- tak właściwie to która godzina?- zapytałam przeciągając się 
B: yyy 10:32- powiedział zerkając na zegarek
F: o boże- powiedziałam zestresowana- przecież na 12 mamy wizytę u ginekologa- zerwałam się z kanapy, jak się okazało zbyt  gwałtownie. Ponownie poczułam ten  promieniujący ból, przez co natychmiastowo musiałam usiąść
B: jezu Faustynka- podszedł szybko do mnie- wszystko okej?- zapytał kucając przede mną 
F: ta-tak- wymamrotałam- za szybko wstałam i..
B: przecież wiesz, że powinnaś uważać- wtrącił nie dając mi dokończyć- miałaś się oszczędzać- powiedział z powagą lekko podniesionym głosem- mam wrażenie, że w ogóle cię to nie obchodzi- dodał po chwili- masz gdzieś zdrowie swoje i naszego dziecka 
F: jak możesz!?- krzyknęłam ściągając jego ręce z moich kolan- nic mi już nie wolno, niedługo nawet oddychać mi zabronicie- dodałam zdenerwowana 
B: Fausti przecież wiesz, że to dla waszego dobra- starał się mnie uspokoić 
F: NIE- ponownie krzyknęłam- ty nic nie rozumiesz- powiedziałam zdenerwowana- to nie ty nosisz w sobie małego człowieka, który niedługo zawładnie całym twoim światem. To nie ty musisz co dnia znosić miliony zakazów i nakazów. To nie twoje ciało z dnia na dzień zmienia się coraz bardziej. To nie tobie robią miliony badań, a ty każde z nich przeżywasz, modląc się aby było wszystko okej. To nie ty przeżywasz wszystko sto razy bardziej niż zwykle. To nie ty spotykasz się ze spojrzeniami ludzi i ich świetnymi złotymi radami. To nie ciebie traktują jak chodzący inkubator. To nie ty będziesz wytykany za każdy nawet najmniejszy błąd. To nie na tobie będzie spoczywać presja rodzicielska- powiedziałam ze łzami- i przede wszystkim to nie ty codziennie cierpisz z bólu i martwisz się, że zrobisz coś nie tak i nagle wszystko pryśnie- nie wytrzymałam i łzy spłynęły po moich policzkach- dlatego błagam cię nie pouczaj mnie, bo nie wiesz jak to jest- otarłam łzy. Chłopak wpatrywał się we mnie bez słowa- a teraz przepraszam, ale muszę przygotować się do kolejnej wizyty- wstałam i wyminęłam chłopaka nawet na niego nie patrząc. Ruszyłam do sypialni po jakieś ubrania, w których będzie mi wygodnie i komfortowo. Zbyt dużego wyboru nie miałam, postawiłam na luźną sukienkę. Przeszłam do łazienki, aby zmyć z siebie cały ten stres i nerwy. Biorąc kąpiel rozmyślałam o tym co wygarnęłam chłopakowi. Przyznam, że było mi trochę głupio. Wiedziałam, że chce on dla  nas jak najlepiej, ale miałam już dość tego wszystkiego co zbierało się we mnie od początków ciąży. W końcu musiało to wybuchnąć. Długo wypierałam tą opcję, ale im dłużej nad tym myślę tym bardziej wydaje mi się, że jest to spowodowane strachem. Tak ja po prostu boje się, jak będzie wyglądało moje życie, gdy nasze dziecko będzie już na świecie. Czy poradzę sobie ze wszystkim? Czy będę dobrą matką? Co jeśli Bartek nie jest gotowy i po jakimś czasie sobie nas odpuści? Czy ja sama jestem gotowa na to wszystko? Miałam miliony takich i podobnych myśli w głowie. Starałam się je wyprzeć, ale wiedziałam, że to niemożliwe, dopóki ich sobie nie przepracuje. Ale jak mam je przepracować, jeśli nawet nie wiem co mnie czeka. Musiałam jednak teraz odstawić myśli na później. Dochodziła 11, co oznaczało, że powoli musimy się zbierać do lekarza. Jednak najpierw musiałam przeprosić Bartka. Mój upust emocjom był zbyt gwałtowny i to nie wina chłopaka. Wyszłam z wanny, otarłam krople spływające po moim ciele i ubrałam przygotowaną wcześniej sukienkę. Wzięłam głęboki wdech, aby się przygotować i wyszłam. Chłopak siedział zamyślony z kawą na tarasie. Na stole w jadalni czekało na mnie przygotowane śniadanie, a pomieszczenie aż błyszczało z czystości. Mimo, że doceniałam starania chłopaka, to wcześniej nie dostrzegałam tego jak bardzo stara się mi udowodnić, nawet najmniejszymi czynnościami, że faktycznie mu zależy. Zrozumiałam, że nie mogę się na niego gniewać, nie umiem. Jest taki kochany i opiekuńczy we wszystkim co robi. Nie rozumiem jak mogłam zwątpić, że jest inaczej. To wszystko przez tą burze hormonów. Nie daje sobie już rady ze sobą i swoimi ciągłymi zmianami nastrojów. Na szczęście z dniem przyjścia naszej córki na świat, powinny choć trochę ustąpić. Chłopak kątem oka zauważył, że od jakiegoś czasu stoję i dokładnie mu się przyglądam. Wstał z fotela i niepewnym krokiem zmierzał w moim kierunku. Stanął przede mną i wtulił się we mnie jak małe dziecko, a ja zrozumiałam, że bardzo musiał przejąć się moimi słowami
B,F: przepraszam- powiedzieliśmy równo, stojąc wtuleni w siebie
F: to nie twoja wina- wyszeptałam- przepraszam, ale ostatnio przechodzę rollercoaster emocjonalny i chyba już nie umiem sobie z nim poradzić- powiedziałam a z moich oczu popłynęła samotna łza 
B: to ja przepraszam- odsunął się lekko ode mnie- faktycznie nie wiem jak to jest, a na każdym kroku cię pouczam- dodał patrząc mi w oczy- ale ja po prostu bardzo się o was martwię
F: wiem Bartuś- mruknęłam- jak widać jesteśmy siebie warci- uśmiechnęłam się do niego- no chodź tu do mnie- wystawiałam ręce a chłopak ponownie się we mnie wtulił
B: kocham cię- szepnął 
F: ja ciebie też ty mój głupolku- zaśmiałam się. Trwaliśmy w chwili. Za chwilę powinniśmy wychodzić, ale nie było to teraz ważne. Liczyła się ta dana chwila. Tworzyliśmy jedność. Najpiękniejszą i najwytrwalszą jedność na świecie...

Autorka: 6 tysięcy wyświetleń🥹 Jesteście przekochani, nie wiem czym sobie na was zasłużyłam😭
DZIEEEKUJEEE🫶🏻🫶🏻🫶🏻
Miłego weekendu kochani💋

~Despite the storms~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz