2.

399 27 1
                                    

2.

Staliśmy długie pięć minut, póki któryś z panów czegoś nie powiedział. Poczułam jak ręce trzęsą mi się z nerwów, a pot zaczyna ozdabiać moje czoło. Przełykam gulę, która od kilku minut stoi w moim gardle i ani rusz.

- Penny, tak? Jak się tutaj znalazłaś, znasz swoje nazwisko?- Jak najprędzej musiałam wymyślić dobre kłamstwo, chociaż wiem, że to tylko pogorszy zaistniałą sytuację. Zaciskam w ręce materiał bluzki i mrugam kilka razy zmęczonymi powiekami. Zegarek wskazuję ósmą pięćdziesiąt, co oznacza, że spałam trzy godziny.

- Nie pamiętam niczego- błądzę oczami wszędzie byle by nie patrzeć na nich. Nagle najbardziej interesującą rzeczą w pokoju staje się stary wazon w niebieskie kwiaty. Przygryzam policzek czując na sobie wzrok każdego z domowników. Wiem, że bardzo brzydko jest kłamać- zwłaszcza osobą, które ci pomogły, ale co ja mogę?! Gdyby tylko wiedzieli jak mam na nazwisko od razu oddaliby mnie Steven'owi, albo nawet zechcieli okupu. Chyba nie muszę przypominać, że nie jestem rzeczą.

- Dobra, posłuchaj- zaczyna, Louis.- Pozwolimy ci tu na razie zostać, ale w momencie, w którym wróci ci pamięć odejdziesz, okay?

- Dobrze- to najcichsze,,Dobrze" w moim krótkim życiu. Zayn oddycha z ulgą jakby tylko czekał, aż jego kumpel wypowie te słowa. Podchodzi do mnie Niall. Gestem ręki prosi bym poszła za nim. Tak, więc robię idąc po schodach na górę. To jest nierozsądne z mojej strony, takie głupie i dziecinne zachowanie. Lecz to wygląda jak dar od losu, że akurat ktoś mnie znalazł, ktoś, kto nie wie, kim jest Penny Bennett. Na drugim piętrze jest rozgałęzienie do pięciu pokoi. Każdy najwidoczniej ma swój.

- Z racji tego, że to Zayn tak bardzo angażuję się w to abyś została dostaniesz jego pokój- tłumaczy Niall. Otwiera białe drzwi i wpuszcza mnie do środka. Odcienie tej sypialni to szary połączony z granatowym. Łóżko z wiśniowego drewna idealnie pasuję do nastroju tego pomieszczenia. Szafa i wielkie lustro to coś, czego każda kobieta pragnie. W tym momencie jest mi to zbędne. Widząc swoje odbicie wydaję ciche westchnienie. Podkrążone oczy, pudrowego koloru bluzka jest cała w strzępach to samo ze spodniami. Karykatura, a nie człowiek.

- Przepraszam, a gdzie jest łazienka?- Pytam lekko skrępowana przed nieznajomym.

- Jeżeli o to chodzi to masz ją tutaj- wskazuję drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. Kiwam mu w geście podziękowania i już idę do środka, gdy zatrzymują mnie jego kolejne słowa.- Naszykuję ci jakieś ubranie. Niestety nie mamy babskich... znaczy dziewczęcych ciuszków. Chyba, że Louisa to, co innego- żartuję, a ja chichoczę.

- Nie, wystarczy to, co dacie. Dziękuję- chłopak kiwa głową i znika, a ja zamykam za sobą drzwi łazienki. Natychmiast zdejmuję podarte ubrania wyrzucając je do kosza. Odkręcam kurek wchodząc pod strumień wody. Mięśnie natychmiast się rozluźniają, a cały brud spływa szybciej niż bym to sobie mogła wyobrazić. Swoją głowę zwieszam w dół i ponownie czuję, że prócz wody po policzku spływa moja łza. Co jest gorszego? Wieczne uciekanie czy czekanie na śmierć? To pytanie krąży mi po głowie od wielu lat. Wiedziałam, że kiedyś Steven będzie musiał coś ze mną zrobić oraz byłam pewna, że tego nie chcę. Uciekanie przed nim to także nie najmądrzejszy pomysł. Ciekawe czy, gdyby mama żyła to życie nie byłoby takie niesprawiedliwe? Zabroniłaby komukolwiek mnie ścigać i szantażować. Żyłybyśmy w małym domku na obrzeżach rodzinnego miasta, z nami pies i nic więcej. Wspólne zachody słońca, spacery po lesie, wyjazdy za granicę. Lecz to tylko zgubne marzenia, przyszłość, która nigdy się nie spełni. Aczkolwiek nadzieja matką głupich, a ja do takich należę. Na rękę nalewam męski szampon, co naprawdę mi nie przeszkadza. Myje nim brudne włosy, ciało, twarz i spółkuję ciepłą wodą. Gdy wychodzę zastaję swoje odbicie w dużo lepszym stanie. Na łóżku leży czarna koszulka, która wygląda na mnie jak sukienka. Do tego bokserki przypominające krótkie spodenki. Z dołu czuję zapach pizzy. Zapomniałam kompletnie o jedzeniu. Uchyliłam drzwi i po cichu zbiegłam na dół. Tak jak myślałam zastałam panów okupujących pudełko pizzy. Założyłam włosy za ucho i lekko skrępowana swoim wyglądem spojrzałam na moich nowych współlokatorów.

- Chcesz trochę Penny?- Pyta Zayn pożerając łapczywie ogromny kawałek. Kiwam głową na zgodę siadając przy szklanym stole. Do ręki biorę jeden kawałek i zaczynam jeść. Ile bym dałaby móc rozkoszować się tym smakiem dzień w dzień, ale po pewnym czasie zrobiłaby się ze mnie kuleczka. Spoglądam na resztę domowników, którzy wysyłają sobie podejrzane sygnały wzrokowe. Nie rozumiem, no tak, co fakt to fakt wyglądam jak nawiedzona laska na dodatek w męskich ciuchach, ale to nie powód by tak dziwnie na mnie patrzeć.

- Coś sobie przypominasz?- Rzuca po krótkiej chwili, Niall.

- Tak człowieku! Od razu- ripostuje Zayn.

- Niestety, ale nic- chłopaki kiwają zgodnie głowami.

- Boże, ale z nas idioci. Tak w ogóle jestem Zayn Malik, a to Niall Horan- wskazuję blondyna.- Tutaj masz jeszcze Louis'a Tomlinson'a.

- Cześć- wymrukują razem Horan i Tomlinson. Żeby niebyło, iż jestem mało, co zainteresowana obdarzam chłopaków promiennym uśmiechem. Gdy kończę jeść posiłek popijam go wodą i czekam, aż dowiem się, co dalej. Wiem, że wypytywanie ich to bardzo zły pomysł, ale co innego mi zostało?

- Kto to ten Harry, którego tak się obawiacie?- Pytam, a wszyscy jak gdyby ignorują pytanie. Patrzę to na Niall'a, Louis'a i ostatecznie wzrok pada na Zayn'ie, który teraz wygląda na najbardziej spiętego.

- On...to nasz przyjaciel i szef jednocześnie- mówi mulat, a ja kiwam potakująco głową. Ciekawe, jaki jest naprawdę. Pewnie bardzo zły skoro nawet jego przyjaciele boją się o nim mówić. Zeskakuję z krzesełka, muszę pójść spać w normalnych warunkach. Wspinam się po schodach na górę, gdzie jest 'mój' pokój. Wchodzę do środka i lustruje pomieszczenie wzrokiem po raz drugi. Nic- prócz tego, że pachnie tutaj mną- się nie zmieniło. Niezbyt planowany tydzień, albo rok. To zależy, 'kiedy wróci mi pamięć'. Jest jeszcze możliwość, iż, których wreszcie dowie się, kto zamieszkuje ich dom. Opadam zrezygnowana na łóżko. Mogłabym posprzątać, pobawić się w ogródku, zrobić pranie, zakupy, cokolwiek byle by nie ta bezczynność. Steven surowo zakazał mi w bazie jakiejkolwiek roboty. Trzy tygodnie temu niepostrzeżenie ukradłam jednemu ze strażników policyjną latarkę, która nadal jest w moich spodniach. O boże! Biegnę, czym prędzej do kosza i wygrzebuję spodnie. Na szczęście nikt tego nie ruszył, za co jestem wdzięczna. Sekret prędzej wyszedłby na jaw, a tego nikt nie chcę. Moją jedyną pamiątką z tego więzienia jest latarka , która ocaliła mi życie oraz naszyjnik. Chowam ją pod łóżko mając nadzieję, że bałaganiarza Zayn'a nie zainteresuje nagle sprzątanie. Ponownie opadam na łóżko wzdychając ciężko. Może gdybym miała książki nie byłoby tak źle? Ale skąd tutaj ksiązki?! Same chłopaki niewyglądające na takich, co mogliby zapuścić się w literaturze. Ja natomiast kocham czytać. Zawsze książki trzymały mnie w nadziei. Wytrwałam z tą nadzieją po dziś dzień. Nie można się poddawać, trzeba walczyć- powtarzałam, gdy był jeden z gorszych dni. Nadzieja to wszystko, co mi wtedy zostało i nie odebrał mi tego nikt, bo była moją cichą tajemnicą. Słyszę głośne kroki, które z minuty na minutę robią się jeszcze głośniejsze. Wstaję z łóżka do pozycji siedzącej.

Do pokoju wpada zdyszany Zayn. Wygląda jakby właśnie przebiegł dystans trzysta metrów w tą i z powrotem. Rzucam pytające spojrzenie oczekując jakiegokolwiek wyjaśnienia.

- Mamy problem Penny!- Oznajmia strasznie podenerwowany. Przygryzam policzek zaciskając ręce na pościeli.

- Jaki? O co chodzi?- Od razu widzę obraz ludzi Steven'a otaczający mały domek chłopaków. Karabiny, auta, mnóstwo ludzi uzbrojonych po zęby. Moje ręce odruchowo zaczynają się trząść. Czasami mam ataki paniki. Został mi mały uraz po tamtym miejscu.

- Harry wraca.


Pozdrawiam gorąco Anie i Gabrysie :* Dziękuję każdemu kto czyta to ff oraz zapraszam na --> ,,Last Dream". Proszę o gwiazdki i komenty :)

Starry Road||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz