30.

209 13 2
                                    

   Moje serce przestało bić tak mocno, gdy ujrzało brązową czuprynę. Rozhuśtałam się powoli czekając, aż zajmie miejsce. Zaczesał jeszcze mokre włosy do tyłu, po czym odetchnął z ulgą i zajął wolną huśtawkę.  

       Liam spojrzał na mnie niepewnie zastanawiając się czy coś powiedzieć. Mam ogromną chęć wygadania się drugiej osobie, więc tak- może mówić. Tylko jemu i Madison jestem w stanie opowiedzieć o swoich problemach i innych bzdurach, które są śmieszne.   

- Emm... co się stało?

- Harry powiedział kilka niemiłych słów.

- Słuchaj laska, powiedz jaśniej ponieważ wyleciałem od razu spod prysznica jak usłyszałem wrzaski, a potem prośbę Madi.- odetchnęłam zmęczona tym wszystkim i zaczęłam się spowiadać.

- Dostał świetną propozycję wyjechania ze mną do NY, ale nie chcę. Porównał ją to tego, że mogłabym dostać propozycję bycia dziwką- czułam jak po policzkach ponownie płyną łzy. Liam zszedł ze swojej huśtawki i podszedł do mnie.

-Idiota, nie płacz przez niego Pen. Wyjedź.

-Sama?  

-Jeżeli on nie chcę- nic nie zrobisz. Musi się sam przekonać, że bez ciebie nie istnieje.

-Pomożesz mi coś znaleźć?- Li w odpowiedzi ochoczo potrząsnął głową i przytulił mocno do swojego torsu.  

Powoli zaczęliśmy zmierzać w stronę domku. Mój przyjaciel obiecał, że do końca tygodnia znajdzie jakieś lokum i pracę dla mnie. Takiego człowieka ze świecą szukać. Gdy już byliśmy blisko domu zauważyłam tego idiotę. Stał ze szklanką whisky w jednej ręce, a w drugiej trzymał papierosa. Przystawił go do ust i pociągnął, po czym wypuścił dym. Naprawdę nienawidzę papierosów. Podeszłam do drzwi i już miałam chwycić za klamkę, gdy zielonooki zachichotał. Oboje z Liam'em spojrzeliśmy do tyłu na wpół zalanego chłopaka.

-Co cię tak bawi?- zapytałam lekko poirytowana.

-Piesek poleciał po ciebie bo jego suka tak chciała- zauważyłam jak mięśnie Liam'a napinają się pod wpływem porównania Harry'ego. Chwyciłam go za rękę by opanował swoje nerwy, po czym posłałam piorunujące spojrzenie zielonookiemu.

-Gdyby twoja dziewczyna nie usłyszała od ciebie, że jest kurwą nie musiałbym za nią lecieć- warknął, a Harry wyrzucił papierosa i go zdeptał. Potem dopił trunek i podszedł do Liam'a ,tak że ich klatki piersiowe dzielił centymetr albo dwa. Widziałam jak szykują się do skoku niczym jakaś zwierzyna. Chciałam uniknąć tej kłótni, a jednak. Mogłabym coś powiedzieć aczkolwiek w tym momencie brakuje mi jakichkolwiek słów. Mój słownik opustoszał.

-Nie bądź zły kolego, ale jeśli by nie pieprzyła o wyprowadzce nie powiedział bym tego.

-Dupek- to pierwsze co przyszło mi na język i poszło z szybkością karabinu maszynowego. Harry spojrzał w moją stronę i podszedł bliżej. Jest kompletnie pijany. Odepchnęłam go i weszłam do środka. Pobiegłam na samą górę troszkę roztrzęsiona.  

Nie słyszałam żadnych, zbliżających się kroków. Zatrzasnęłam drzwi i upadłam na łóżko. Niech to szlak, że muszę dzielić z nim jeden pokój, łóżko i inne bzdety. Idiota! Zaczęłam wierzgać nogami, po czym wstałam z chęcią rozwalenia jakiegoś przedmiotu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy były książki, ale na Boga nigdy bym ich nie zniszczyła. Dlatego lampka stojąca na szafce nocnej była najlepszą opcją. Wyrwałam ją zamaszyście z kontaktu i rzuciłam prosto na pustą ścianę. Widziałam jak roztrzaskuję się i rozwala na podłogę. Chwilę później do pokoju wbiegł nie kto inny jak on. Jest przejęty i przerażony, ale za moment te emocje diametralnie zmieniają się na złość.

-CO TY KURWA ROBISZ?!- wrzasnął zamykając drzwi.

-Nie widać? Chcę się pozbyć tego głupiego uczucia.  

-I dlatego rozwalasz lampkę?  

-A co mam zrobić? Zatańczyć na środku pokoju?!- jego głupota czasami mnie rozwala. Zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, po czym przygryzł wargę. Znam go na tyle dobrze by wiedzieć, że teraz myśli o tym jak mnie zerżnąć niż o naszej aktualnej kłótni. Siadam na łóżku by odgonić od siebie złe emocje, ale nic nie znika.

-Jesteś seksowna, gdy się złościsz- żartuję co nie pomaga. Wręcz przeciwnie, jestem bardziej wkurzona.

-Wyjdź.

-Co?- pyta jakby nie usłyszał.

-Wyjdź stąd do kurwy!

-To mój pokój.

- To ja wyjdę, dupku- wstaję i omijam go dodając- Brawo Harry, jesteś zadowolony?

Schodzę na dół zastając wszystkich z dziwnymi minami. Odgłosy naszej kłótni na sto procent dotarły nawet tutaj. Walnęłam na kanapę wzdychając ciężko. Chyba rozumiem czemu on nie chcę mnie puścić. Teraz, gdy mieszkamy na odludziu wie, że nie mam dokąd uciec. Może są podobne powody, ale ten jest u mnie na pierwszym miejscu. Harry to idiota i nic tego nie zmieni. Skaczę z kanału na kanał próbując znaleźć coś co odciągnie mnie od tego badziewia.  W końcu trafiam na ,,Przyjaciele".  Moim zamiarem było obejrzeć go w spokoju dopóki nie usłyszałam tupotu stup. Harry chwycił kluczyki do samochodu w międzyczasie zakładając skórzaną kurtkę. Zerwałam się z kanapy, gdyż wiadomo że jest zalany.

- Gdzie ty idziesz?- mój głos zdradzał zmartwienie.

- Gdzieś- warknął, a ja podbiegłam by go zatrzymać.

- Jesteś pijany! Możesz spowodować wypadek- krzyknęłam łapiąc go za ramię. Jednak nic nie zrobił sobie z tego co mu powiedziałam. Szybko wyrwał się z moich objęć i zniknął.

Stałam jak kretynka na środku korytarza. Cztery pary oczu patrzyły zszokowane na całe te zajście. Przygryzłam wargę by nie uronić łzy. W przypływie złości uderzyłam pięścią w ścianę. Krzyknęłam i zamachnęłam się by zrobić to ponownie, gdy zatrzymał mnie Louis. Zostałam zamknięta w mocnym uścisku. Krzyczałam by zostawił mnie w spokoju jednak nic się nie działo. Po krótkiej chwili było to już bezcelowe dlatego zaprzestałam. Spojrzałam na rękę, gdzie z poranionych knykci leciała krew. Jednak nie odczuwałam żadnego większego bólu bo moją głowę zaprzątały myśli czy Harry'emu nic nie jest. Odwróciłam się do Lou twarzą, a chłopak przytulił mnie do siebie co było niepodobne do tego człowieka. Zaczęłam płakać nie mogąc znieść tego dnia i wszystkiego co się dzisiaj dzieje. Głupia kłótnia powstałą przez ,to że chcę wyjechać.  

Zostałam odprowadzona do pokoju, po czym położyłam się spać zmęczona wszystkim. Madison owinęła poranioną dłoń bandażem nie mówiąc nic, a nic za co jestem wdzięczna. Zasnęłam zamartwiając się o niego na śmierć.

Harry

Pędziłem przed siebie mając w dupie tabliczki ostrzegawcze. Na tej dziurze i tak żywej duszy nie ma. Pieprzona Penny i jej pieprzone pomysły. Doprowadza mnie nimi do kurwicy. Mówię nie,a nie znaczy nie i już. Nie powiem, że jestem lepszy bo do cholery wyzywam ją od najgorszych chociaż kilka razy przeżyła przeze mnie piekło. Nienawidzę kiedy płaczę, nienawidzę kiedy piję, nienawidzę kiedy nie robi tego o co ją proszę! Walnąłem kilka razy w klakson i zahamowałem zamaszyście zatrzymując się pośrodku niczego. Wyszedłem z auta i kopnąłem w oponę. Kurwa! Przeczesałem palcami włosy i oparłem ręce o maskę samochodu. Nie wziąłem telefonu, więc nie zapytam chłopaków co się z nią dzieje. Ja pierdole, miłość jest chora. Jak mogłem uzależnić się od jednej dziewczyny? Nie minęło jeszcze półgodziny, a tęsknie w cholerę. Na razie pokażę, że mogę bez niej wytrzymać. Pojadę do kumpli z miasta, posiedzę kilka dni, po czym wrócę.  Niech Penny odczuje trochę bólu i zobaczy jak będzie tęskniła, gdy mnie nie będzie.

   Ponownie wsiadam do auta jadąc w stronę miasta. Trevor i jego koledzy powinni siedzieć w barze, gdzie pragnę być. Nawale się tak mocno, ze jutro nie będzie miało dla mnie znaczenia. Popieprzone myślenie, a jednak skuteczne w pięćdziesięciu procentach.


Starry Road||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz