19.

255 21 3
                                    

  Otwieram swoje oczy. Chociaż sprawia mi to niewyobrażalny ból chcę wiedzieć, gdzie jestem. Ciemne, cuchnące pleśnią i wymiocinami pomieszczenie. Nie wiem czy jestem tu sama czy z kimś, ale przyprawia mnie to wszystko o dreszcze. Ciekawe ile spałam? Dwa, może trzy dni? Próbuję podnieść się do pozycji siedzącej jednak mój brzuch boli za bardzo. Do oczu ponownie napływają łzy. Głupio wierzę iż ktokolwiek przyjdzie mi z pomocą. Nie ma Liam'a... nie ma chłopaków... nie ma Harry'ego. On cię nie kocha i nie kochał! Głos kiry rozbrzmiewa się po mojej głowie. Próbuję go zagłuszyć jednak na daremnie. Wiem, że mnie nie kocha i nie kochał. Tylko, gdy dopuszczam tą myśl do siebie tracę wiarę. Moja nadzieja na lepsze jutro słabnie za każdym razem, gdy odtwarzam w głowie te słowa.
Harry
Zawieszony w piwnicy przez Liam'a worek treningowy jest o sto razy lepszy niż walenie w ścianę. Nie dość, że poraniłem rękę to na dodatek zrobiłem dziurę w ścianie. Kurwa! Minęły dwa dni, a po Penny śladu nie ma. Wiem jak wszyscy bardzo się starają by ją dla mnie znaleźć lecz to zbyt wolne tępo. Dla mnie... podświadomość jakby specjalnie powtarza te słowa. Nie jestem pewien czy dla mnie czy dla siebie, ale na razie mam nadzieję, że nic jej nie jest. Noszę w sercu poczucie winy, które z minuty na minutę rośnie. Nie spałem od dwóch dni i zaczynam odczuwać zmęczenie. Biorę do ręki wodę wycierając z czoła pot. Spoglądam w szybę od piwnicy zauważając swoje makabryczne odbicie. Podkrążone oczy, tłuste włosy, spierzchnięte usta. To takie żałosne, ale prawdziwe. Boje się zasnąć, boję się że gdy zamknę oczy zobaczę coś o wiele gorszego niż poprzednie koszmary. Z zamyśleń wyrywa mnie głośny trzask drzwi. Do środka wpada Niall, który wygląda z lekka lepiej niż ja. Kogo ja oszukuję?! W porównaniu do mnie wygląda zajebiście.
- Wow, kurwa mać kiedy ty spałeś albo się myłeś?- chichoczę zatykając nos. Przewracam oczami i czekam, aż powie coś konkretnego.
- Nie pierdol tylko mów po co przyszedłeś?- syczę upijając łyka wody. 
- Liam znalazł z Lou niewielki trop Penny- od razu odkładam napój. Moja reakcja jest sprzeczna z tym co robiłem ostatnio. Nikt kurwa nie mówił, że jestem normalny.- Poszli zobaczyć jej możliwe miejsce pobytu. 
- Chcę iść z nimi!- mówię jak pięciolatek z czego Horan zaczyna chichotać. Zbywa mnie machnięciem ręki co przez moment mnie wkurza. Już mam robić wykład, że jestem jego szefem i powinien mieć do mnie szacunek, gdy zaczyna gadać.
- Powiedzą nam co znaleźli. Ty jesteś w kiepskiej formie, więc proszę- składa ręce w błagalnym geście.- Idź się umyj i prześpij bo w takim stanie nie uratujesz Penny.
- Nie chcę jej ratować- mamroczę pod nosem.
- Jasne- chichoczę i opuszcza piwnicę. Idę za jego dobrą radą. Wychodzę z piwnicy próbując uciec do swojej drugiej kryjówki. Na szczęście nikogo nie spotykam na swojej drodze. Biorąc prysznic wspominam miękkie wargi tej dziewczyny. Jej idealne ciało, pachnące włosy. Kurwa, dosyć! Jeżeli jeszcze raz o niej pomyślę będę musiał sobie zwalić w tej kabinie prysznicowej. Skąd mam pewność, że nie myślę o trupie? To byłaby tylko i wyłącznie moja wina. Przekładam przez głowę podkoszulek, a na nogi naciągam bokserki. Zasypiam próbując uciec od poczucia winy. W snach dopadnie mnie z podwójną siłą.
Uciekam pod stół, gdy trzech lub czterech mężczyzn wchodzi do mojego domu. Chociaż znam koszmar na pamięć teraz widzę zupełnie co innego. Penny leży ledwo co przytomna na ziemi. Chcę biec jej na ratunek, ale zostałem przykuty do ziemi. To pierdolone łańcuchy bezradności. 
- Zostawcie ją!- krzyczę wymachując na co mężczyźni wybuchają śmiechem. Ona... ten sen jest moją karą za to co zrobiłem. Jeden z nich chwyta Penny i zszarpuję z niej ubrania. Leży naga na ziemi, łka wołając w ciąż „Pomocy! Pomóż mi Harry". To pierdolone żarty. Zakrywam uszy dłońmi jednak jej krzyki przedzierają nawet taką osłonę. Patrzę jak ją gwałcą, jaka zakrwawiona leży na tej ziemi prosząc bym ją ocalił. Nie mogę, nie potrafię. Chcę jej to powiedzieć i wykrzyczeć, że to był błąd lecz ona płacze i po wszystkim jeden z nich wyciąga pistolet. Teraz to ja czuję łzy i łkam by ją oszczędzili. Najwyższy jednak strzela w nią jeden raz...drugi...trzeci.
- Kurwa skończ! Zostaw ją już...zostaw!- ciepła dłoń dotyka mojego czoła. Gwałtownie otwieram oczy zastając dziewczynę Payne'a. Madison to dobra osoba i chociaż znam ją zaledwie pięć dni wiem, że pasuję do mojego przyjaciela. Spogląda na mnie skruszonym wzrokiem. Nie takim jak Penny... ona przyszła tu z litości. Moja kochana Penny przyszła by bo wie jak bardzo cierpię i kiedyś miewała to samo. Pomimo, że to wiedziałem wykopałem ją z domu na zbity pysk. Skurwiel ze mnie, gorszy niż Steven.
- Wszystko dobrze?- mówi swoim łagodnym głosem. Nie okażę swojej słabości przed przypadkową dziewczyną. 
- Ta... miałem tylko zły sen- kwituję chcąc ją stąd spławić. Madison jednak wzdycha ciężko jakby coś ciążyło jej na sercu.
- Śniła ci się Penny?- pyta chwiejnym głosem jakbym zaraz miał krzyczeć żeby nie wspominała jej imienia. Może bym to zrobił, ale to stare dzieje, gdzie na nikim mi nie zależało.
- Niestety.
- Kochasz ją, prawda?
- Sam kurwa nie wiem...Oczywiście, że ją kocham! To mój cały świat.
- To przestań srać w portki i zacznij coś robić by ją znaleźć- chichoczę, a ja rzucam szelmowski uśmieszek. Potem informuję dziewczynę, że wezmę prysznic i zejdę na dół. Madison wcale się nie pomyliła w tym co mówiła. Nie dość, że kocham Penny to wiem, że boję się myśleć, że zniknęła z powierzchni ziemi. Co jeżeli by tak było? Nie otrząsnął bym się po drugim ciosie.
Opuszczam kabinę prysznicową w samym ręczniku. Wchodzę do pokoju otwierając pierwszą szufladę. Dostrzegam mój egzemplarz ,,Papierowych Miast". Co chciała mi przekazać, gdy poleciła tą powieść? Iż każdy z nas jest papierowy, a może to miało związek z tą psychiczną miłością, którą siebie darzyliśmy? To naprawdę zabawne. Papierowa miłość. A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest, to że nie ona ją podarła tylko ja. Podarłem bo byłem zbyt zaślepiony zemstą by zauważyć, że wszystko to jest kruche. Podarłem najdelikatniejszy papier na dwie części bo myślałem, że tak będzie lepiej dla naszej dwójki. Wyszło na odwrót. Z myśli wyciąga mnie otwieranie drzwi. Madison wpada do pokoju, a na jej twarzy dostrzegam szkarłatny rumieniec. Mogła zapukać! To w końcu mój pokój, prawda?
- Chłopaki przyszły i mają nowe wiadomości, ale na miłość boską załóż coś na siebie- krzywi usta w dziwnym grymasie.
- Jestem Bogiem seksu!- oświadczam naciągając podkoszulek.
- Chyba żenady- kwituję zbiegając na dół. Chwilę później docieram tam za nią. Miny chłopaków nie wskazują na dobre wiadomości. Chciałbym przynajmniej usłyszeć, że żyję i nic jej nie jest. 
- Byliśmy w chatce w lesie- zaczyna Lou.
- Kurwa Styles... tam była krew- mówi z obrzydzeniem Liam. Od razu czuję, że serce pęka mi bardziej niż ostatnio. To w ogóle możliwe?
- Gdzie jest Penny?!- krzyczę.
- Sądzimy, że u Steven'a bo taką robotę odpieprzają ci ludzie. Kurwa żebyś ty widział tamto miejsce- Lou ciągnie za swoje włosy, a ja próbuję sobie to wyobrazić. Mały domek, Penny w środku. Wchodzą nieznajomi goście i spuszczają jej manto za nic. Nie wiem co robić, woła o moją pomoc, ale nie przychodzę. Zabrakło mnie w tej chwili, w tym momencie.
   Jak dzikie zwierzę zeskakuję z krzesełka i zaczynam chodzić w kółko po pokoju. Tylko jedno sensowne wyjście przychodzi mi do głowy. Chwytam kluczki od swojego samochodu. Każdy patrzy w osłupieniu na to co robię.
- Gdzie ty idziesz?- krzyczy za mną Liam.
- Po nią kurwa, a gdzie indziej?!
- Zabiją cię u niego ty debilu.
- Wolę zginąć i po raz ostatni zobaczyć jej twarz niż wiedzieć, że już nie żyje z mojej winy.- zatrzaskuję drzwi maszerując odważnie. Zabiję pieprzonych skurwieli co do ostatniego!

Starry Road||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz