11.

289 22 1
                                    

11.

    Boli. Mnie. Głowa. Wzdycham ciężko otwierając powieki. Cholera jasna, co tak właściwie wczoraj zaszło. Na szafce leżą tabletki i woda. Od razu chwytam ich jakbym co najmniej tydzień spędziła na Saharze. Ta woda sprawia, że chcę wskoczyć do rzeki i wypić wszystko! Gdy odstawiam szklankę zaczynam analizować wczorajszy wieczór. Chociaż ta czynność bardzo boli dalej przebieram we wspomnieniach.

    Wypiłam, jakiś gościu chciał mnie zgwałcić, Harry zaczął go bić, przyjechaliśmy do domu, powiedziałam.... niemożliwe! Powiedziałam Zayn'owi prawdę. On na pewno wie już teraz kim jestem, pewnie chłopaki już wiedzą i teraz nie mam jak uciec. Cholera, cholera, cholera! Harry mnie zamorduję. Moja własna głupota sprawia, że robi mi się niedobrze. Wybiegam z łóżka i popędzona otwieram drzwi do łazienki. Zaczynam wymiotować co jest najgorszą rzeczą. Boląca głowa i rzygi. Spuszczam wszystko wracając do łóżka. Jaka ja jestem głupia. Słyszę pukanie do drzwi i od razu się spinam. Oczywiście do środka wchodzi Malik. Zamyka za sobą drzwi, a ja czuję gulę w gardle.

- Musimy pogadać Penny- rzuca siadając na końcu łóżka. Przełykam gulę i mrugam kilka razy oczami.- To co mówiłaś jest prawdą?

- Nie... skądże.

- Nie kłam! Nie powiem nic chłopakom ponieważ bardzo cię lubię. Jak się tutaj znalazłaś? Jak uciekłaś Steven'owi?- opowiadam całą historię mulatowi, który najwidoczniej nikomu tego nie wygadał. Bogu dzięki, że są tacy ludzie. Gdy kończę chłopak odwraca wzrok w stronę okna.

- On cię zamorduję jak tylko dowie się kim jesteś.

- Wiem, dlatego błagam cię, nie mów mu!

- Nie powiem, spokojnie. Tylko teraz uważaj na siebie. Podobno szukają cię wszędzie.

- Nie dobrze- zaciskam ręce na pościeli. Malik informuję iż każdy tutaj nie ma bladego pojęcia o tym kim tak naprawdę jestem. Postanawiam poleżeć i przespać parę następnych dni. Może usnę na zawsze i problemy znikną. Nieżywa Penny to coś czego pełno ludzi chcę. W tym osoba, która wczoraj zapobiegła stracie dziewictwa. Zamykam oczy przypominając sobie okropną gębę Steven'a. Lekki zarost, kasztanowe włosy zaczesane do tyłu. Pustka, i gniew wypełniający jego spojrzenie nie jednego człowieka potrafiłby wytrącić z równowagi. Steven to nie człowiek, który lubi towarzystwo i gustuję w dobrych manierach. Nie jeden raz dostałam za zwyczajne odpysknięcie. Chociaż jestem dla niego wszystkim- patrząc jako rzecz- i tak lubił często się nade mną znęcać. Raz wykręcił mi rękę, podbił oko, wyrwał kilka włosów. Po prostu uwielbiał widzieć ból innych. Jednak jego celem byłam ja. Jednak, gdy skończyłam czternaście lat dostałam naszyjnik z wygrawerowanymi cyframi. Powinnam go mieć obwiązanego wokół latarki. 782403. To pisze na tym tandetnym badziewiu. Nigdy tak naprawdę nie zastanawiało mnie o co w tym chodzi. Kod do sejfu? Możliwe, ale nie dowiem się tego bo to mi jest absolutnie niepotrzebne. Zasypiam marząc aby ten koszmar wreszcie miał swój koniec.

Skrzypnięcie drzwi. To właśnie ten dźwięk sprawia, że otwieram oczy. Za oknem jest ciemno co w cale nie przeszkadza w odgadnięciu kim jest cichy włamywacz. Wszędzie rozpoznałabym te loczki oraz szmaragdowe oczy, które są dla mnie jak latarnia. Harry chowa ręce w kieszeń, a ja podnoszę się na łokciach.

- Chodź- kiwa głową w stronę drzwi. Jednak kiedy podnoszę kołdrę czuję na skórze zimny wiatr. Spoglądam to na chłopaka, to na siebie. Musieli mnie rozebrać bo jestem w samej bieliźnie. O mój Boże! Co za potworny wstyd. Oblewam policzki szkarłatnym rumieńcem podwijając kołdrę. Chłopak chichoczę rzucając mi jedną z bluzek oraz dżinsy. Szybko wkładam je pod pościelą i wychodzę. Razem opuszczamy dom chociaż nie mam bladego pojęcia w jakim celu. Niebo jest tak pięknie oświetlone przez gwiazdy, że aż nie mam ochoty oderwać wzroku. Skręcamy w prawo na leśną drogę. Dlaczego w ogóle z nim poszłam? Dopiero teraz uderza we mnie fala zimna. Pocieram ramiona jakby to w czymś pomogło.

Starry Road||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz