6.

334 24 5
                                    

Mam kilka zasad w swoim życiu, których na Boga nie wymyśliłam. Powstały same z biegiem lat.

1. Uciec od kłopotów.

2. Znaleźć schronienie.

3. Znaleźć nowe kłopoty.

4. Płakać.

5. Uciekać.

Tak to właśnie wygląda. Błędne koło Penny. Dlaczego śmiem tak sądzić? Może, dlatego, że właśnie zostałam siłą wyciągnięta z domu by pójść na zwiady, o których nic nie wiem. Harry zaraz po oznajmieniu swojego planu przerzucił mnie sobie przez ramię i wyniósł z domku. Chłopaki obdarzyły moją osobę współczującym wzrokiem nie protestując. Nawet Zayn.

Z założonymi rękoma czekam na nijaką Kirę. Styles założył na nos czarne okulary w wyniku, czego wygląda zbyt seksownie w potwornym słońcu. Dlaczego akurat dzisiaj nie może lać deszcz oraz wiać wiatr? Ponieważ mam swój własny...piątek...trzynastego! Do moich uszu dobiega dźwięk czyjegoś chodu. Podnoszę głowę zauważając dziewczynę. Wyglądem kojarzy mi się z Azjatką. Długie brązowe włosy i oczy lekko pociągłe w odcieniu gorzkiej czekolady. Ubrana jest w podziurawione dżinsy, czerwoną bluzkę oraz skórzaną kurtkę. Harry od razu zmienia wyraz twarzy.

- Kira!

- Harry!- Już myślałam, że po prostu się przytulą, ale nie. On po prostu łapczywie zaczął ją całować. Wyglądało to tak jakby lada moment rozegrałaby się tutaj scena z pornosów. Przewróciłam oczami odchrząkując. Natychmiast się od siebie odczepili. Wzrok dziewczyny jasno wskazywał, że dla niej jestem nikim.

- Ktoś ty?- Pyta bardzo wrednym tonem. Czy każdy tutaj- prócz Zayna- jest zwyczajnym chamem?

- To jest Penny. Malik przyniósł ją tutaj, gdyż rzekomo straciła pamięć- tłumaczy Styles. Mulatka macha na mnie ręką i rusza na przód. Obok niej idzie ten kretyn, a na końcu ja. Nie mam bladego pojęcia, w jakim kierunku zmierzamy ani co będziemy robić. Jedni nazwaliby to słodką tajemnicą, a ja zwyczajnym świństwem. Co jakiś czas Kira szepcze coś chłopakowi, na co on chichocze. Moja ciekawość to nie nowość, więc mam ochotę dowiedzieć się, jaki mają wspólny temat.

- Słyszałam, że ludzi Steven'a łazi pełno po tych okolicach- jeden wyraz potrafił zaburzyć moją świetną reputację. Jeżeli dopowie coś jeszcze wyjdzie na jaw, kim jestem. Czyli idziemy zobaczyć, gdzie mniej więcej jest największe skupisko tych czopków z Black Snake? Wszystko zaczyna nabierać większego sensu.

- Musiało się coś stać, bo jego pieski nie łażą tak sobie w ciągu dnia i po nocach- przełykam ślinę spuszczając wzrok. Zaczynam kopać kamień, który wygląda na dużo ciekawszy niż cała ta rozmowa. Mija piętnaście minut zanim dochodzimy do pierwszego punktu. Jest ich pięć. Stoimy nad przepaścią, w której dnie płynie rzeka. Z tego, co mówi Pani Jestem Super Sucza idziemy wzdłuż koryta. Takie szczęście, że te okolice porasta las, bo inaczej mogłabym się usmażyć. Wdycham powietrze zapamiętując zapach. Przecież mogę nie wrócić cało, albo w ogóle nie wrócę. Skąd mam pewność, że nie znają mojej tożsamości i zaraz nie umrę? Nie wiem ile mija, ale raczej dość dużo czasu zanim zatrzymujemy się nad klifem. Potem idziemy w lewo jakby zataczając kółko. Panuje tutaj tak niezręczna cisza, że mam ochotę powiedzieć cokolwiek. Jednak znowu dochodzimy do trzeciego punktu, którym jest grota. Nie chcę wiedzieć, co w niej jest. Czwarty punkt odnajdujemy dopiero po dwóch godzinach. Opuszczony domek w środku lasu. Troszeczkę przerażający, prawdę mówiąc jego widok przyprawia o dreszcze. Harry wchodzi do środka sprawdzając czy nikogo tam nie ma. Ja zostaję z Kirą sam na sam. - I co?- Pyta wyciągając papierosa z kieszeni. Zapala go, a ja czekam, aż wytłumaczy, o co chodzi z tym pytaniem.

- Jak go oceniasz mała?

- Harry'ego?- Pytam lekko skołowana tymi jej dziwnymi gierkami.- Cóż, nie jest zły. Opowieści o nim mijają się z prawdą.

- Och tak, na pewno. Znasz go dwa dni, więc nie powiesz więcej niż to, co teraz wiesz. Harry Styles. To twoje podstawowe informacje- chichoczę nie wiedząc, że znam prawdę o jego przeszłości, koszmarach i zainteresowaniach.- Jeżeli to cię pocieszy to jest boski w łóżku.

- Pusto- przerywa zielonooki wyłaniając się ze środka. Dzisiaj dziękuję mu za obecność. Nie chciałam gadać z Kirą o tym jak bosko posuwa ją ten człowiek. Rzuca papierosa na ziemię i ruszamy dalej. Nim się obejrzę słońce chowa swoją tarczę za horyzontem. Moje nogi odmawiają posłuszeństwa, co w tym momencie nie może być prawdą. Potrzebuje was teraz! Punktem piątym okazuje się być rzeka wpadająca do jeziora. Z łatwością przeprawiłabym się na drugi brzeg biegnąc po tych kamieniach. Nie jest wcale tak głęboko. Zauważam na niebie gwiazdę, która świeci naprawdę jasno. Znajduję pozytywy tego dnia i siadam na trawię. Mam przerwę, dziesięć minut dla siebie. Wykorzystuję ten czas na odpoczynek. Rozkładam się na przyjemnej trawie koło rzeki wsłuchując się w dźwięk kamieni uderzających o siebie. Nie wiem, czemu, ale myślami błądzę przy książce od Harry'ego. Z tego, co wyczytuje Hazel i Augustus są razem i wyglądają na szczęśliwych. Pomimo choroby dziewczyny on chce z nią być tak samo jak ona z nim. Piękne nieprawdaż? Słyszę szelest trawy i powiew powietrza. Do moich nozdrzy wkrada się zapach męskich perfum.

- Powiedz, czemu jesteś taka miła i spokojna?- Pyta Harry, a ja nie otwieram oczu by móc wyobrazić sobie jego twarz w tej chwili.

- Ponieważ opryskliwość i chamstwo do nikąd nie prowadzą.

- Czyli nie masz ochoty komuś przywalić, gdy jest dla ciebie opryskliwy?

- Mam, ale pomyśl, gdzie cię to zaprowadzi? Staniesz się nikim innym jak tym samym człowiekiem. Chyba wolisz być inny, prawda?- Otwieram czy napotykając dość spokojne, zielone tęczówki wpatrzone we mnie jak w obrazek.

- To błędne koło- mówi chłopak zaczesując swoje włosy do tyłu.

- Istotnie, błędne koło- powtarzam po nim. Nagle słyszymy chrzęst łamanych gałęzi i po chwili zza drzew wybiega Kira. Czerwona jak kolor jej bluzki. Musiała biec, bo inaczej by tak nie wyglądała. Oboje zrywamy się ze Styles'em z ziemi.

- Pali się! Na dodatek ludzie Steven'a tutaj idą. Zauważyli mnie, gdy uciekałam przed ogniem- nie, nie, nie, nie, nie! To najgłupsza dziewczyna świata. Spoglądam na wściekłego Harry'ego. Od razu przystępujemy do ucieczki. Zaczynamy podążać wzdłuż rzeki. Po kilku minutach przypominam sobie jak Kira rzuciła papierosa na ziemię. Zrobiła to specjalnie czy niechcący? Do moich nozdrzy dociera zapach spalonego drewna. Gdy się odwracam las za mną stoi w płomieniach. Wybałuszam oczy nie mogąc uwierzyć w ten widok. Na dodatek dostrzegam sylwetkę dwóch mężczyzn.

- Harry!- Wołam, na co natychmiast się odwraca. Mężczyźni zaczynają biec w naszą stronę odbezpieczając broń. Niedobrze, bardzo niedobrze. Cała nasza trójka rzuca się w długą nie patrząc za siebie. Jeden strzał, na co zakrywam uszy, drugi i trzeci. To był zły pomysł z tym całym zwiadem. Dzieje się rzecz gorsza. But Harry'ego wpada w szczelinę, przez co nie może wyjść. Zatrzymujemy się z Kirą i patrzymy w jego stronę.

- Kurwa mać!- Krzyczy szarpiąc nogą.- Pomóż mi Kira!

- Sorki Styles, ale nie dzisiaj- mówi, na co oboje wybałuszamy oczy. Dziewczyna zostawia nas samych z takim problemem. Mężczyźni wraz z ogniem zbliżają się do nas zbyt szybko. Odbezpieczają broń i nieuniknionym jest strzał. Zajęty Harry nie słyszy tego dźwięku. Przełykam ślinę wiedząc, co zaraz nastąpi.

Mam dwa wyjścia. Albo uciec, albo mu pomóc i uciec wraz z nim. Ponieważ od dawna znana jestem z głupich decyzji wybieram opcje dwa. Wraz ze strzałem rzucam się na chłopaka i pocisk nie uderza w żadnego z nas. Wyszarpuję go z dziury i zaczynamy biec. Drzewo, które było bardzo stare, sponiewierane przez płomienie upada odcinając drogę pościgowi. Dopiero teraz zauważam, że trzymam go za rękę. Człowieka, który mnie nienawidzi.

Starry Road||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz