32.

223 12 2
                                    

Penny

Po dwudziestu trzech godzinach lotu wysiadam zmęczona jak nigdy. Z lotniska ma mnie odebrać przyjaciel Liam'a- Daniel. Kieruję się za tłumem ludzi ponieważ to pierwszy raz, gdy jestem na lotnisku i to sama. Chciałabym się teraz cieszyć, że tutaj jestem, ale po prostu nie potrafię. Póki pamiętam o nim i wiem, że gdzieś jest albo go nie ma to, że się czuję.

W końcu wychodzę na główną salę, gdzie zgłosić się mam do Daniel'a. Szukam osoby, która by trzymała w ręce karteczkę z moim imieniem. Dlaczego do cholery jest tutaj tak wiele ludzi?! Bo może to lotnisko? Odpowiada podświadomość, a ja przewracam oczami i w końcu zauważam. Przystojny trzydziestolatek, metr siedemdziesiąt, czarne włosy rozmierzwione we wszystkie strony oraz te nieziemskie, błękitne tęczówki. Chyba każdy zabił by się o takie ciacho, ale nie ja bo moje serce skradł inny chłopak. Idę w stronę jeszcze nieznajomego chłopaka. Ze skupieniem wypatruję osoby, która do niego zmierza. W końcu staję koło chłopaka i chrząkam na co zamaszyście odwraca głowę.

-Penny? Penny Bennett?- jego akcent i głos... ach boski!

-Daniel, prawda?

-Tak- ukazuję rząd białych zębów. Jezusie czemu stworzyłeś takie ciacho. Jednak on w tym wieku mógłby być moim starszym bratem. Pfff, tylko trzynaście lat różnicy.- Pozwól, że zabiorę twoje bagaże.

-Pewnie, ale ostrzegam że są ciężkie.

-Nie wątpię, w końcu to przeprowadzka- chichoczę, a ja do niego dołączam. To bardzo miła osoba. Zaczynam dostrzegać uroki Nowego Yorku jak na przykład przystojny Daniel.

Wsiadam do jego samochodu, po czym opuszczamy lotnisko. Przyglądam się tym wszystkim nowojorskim taksówką, ludziom, budynkom i nie mogę uwierzyć, że tak wiele lat spędziłam w jakiejś dziurze nie mając pojęcia o tak cudownym mieście. Daniel zauważa moją nadmierną ekscytację i chichoczę na co ja marszczę delikatnie nosek.

-Nigdy nie widziałem tak podekscytowanej dziewczyny.

-Nie wiesz co się dzieje w mojej głowie.

-Kierujemy się na Brooklyn, a to przy tych korkach- wskazał na pasmo niekończących się aut- potrwa to troszeczkę dlatego może się prześpisz?

-Dobry pomysł- oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. W radiu leciała jakaś spokojna muzyczka, która wręcz usypiała człowieka. Nim się obejrzałam usnęłam.

Poczułam jak ktoś potrząsa moim ramieniem. Zamrugałam kilka razy, po czym ziewnęłam. Moim oczom ukazał się niewielki, ceglany budynek. Inaczej wyobrażałam sobie całą tą dzielnicę. Greenpoint co? Lecz ile ja mogę wiedzieć i powiedzieć skoro Nowy York znam z filmów oraz seriali? Kamienica, w której mieszkam ma cztery piętra. Daniel chwyta moją walizkę i otwiera drzwi. Drugie piętro jeśli się nie mylę. Ruszamy po schodach w górę, a moja ekscytacja rośnie z minuty na minutę. W końcu chłopak przekazuje mi kluczyki, a ja wkładam jeden z nich do zamka, po czym przekręcam klucz. Delikatnie popycham drzwi i wchodzę do środka zastając cudowny widok. Kuchnia połączona jest z salonem. Meble wykonane z brzozowego drewna idealnie pasują do czerwonej cegły, z której wykonane zostały ściany. Biała kanapa stoi naprzeciwko wielkiego telewizora, który nie wiem skąd się wziął, ale nie będę wybrzydzać. Gdy skręcę w prawo dostrzegam korytarz z trzema parami drzwi. Zapewne łazienka i sypialnie. Wszystko tutaj jest niesamowite. Otwieram drzwi do sypialni, a zajebistość pokoju uderza mnie od razu. Ściany są z drewna , a w jednej z nich wbudowana jest ogromna szafka na książki. Już czuję jak szybko ją zapełnię. Biała szafa oraz ogromne, dwuosobowe łóżko. Hary'emu bardzo by się spodobało. Dlaczego o nim pomyślałam? Ja mam o nim zapomnieć, a nie wspominać. W końcu przychodzi do mnie Daniel z telefonem w ręce. Podaje mi go, a ja już wiem, że kolejną rzeczą jaką muszę zrobić do kupić telefon.

-Halo?

-Penny! I jak mieszkanie, a telewizor się podoba?- słyszę po drugiej stronie głos Liam'a.

-Idioto! Nie musiałeś go kupować, ale dziękuję. Mieszkanie jest niesamowite człowieku.

-Wiesz, że dla ciebie wszystko. Jak...się czujesz?- w tym pytaniu nie chodziło, o to czy miałam jakieś trudności z podróżą. Chodzi o niego.

-Nic...mi nie jest. Będzie dobrze Li.

-Penny jest coś co musisz wiedzieć... NIALL ZOSTAW TĄ KANAPKĘ!- od razu zachichotałam wyobrażając sobie tą sytuację. Ciekawiło mnie jaką to informację ma mi do przekazania. Niestety, ale po ich głośnych krzykach połączenie zostało przerwane.

Oddałam Daniel'owi telefon i podziękowałam. Chłopak zapisał na kartce swój numer telefonu, po czym wyszedł. Ja natomiast usiadłam na tyłu i właczyłam ogromną plazmę. Co chciał mi przekazać? Co takiego muszę wiedzieć? Ugh, Liam nie mogłeś dokończyć, prawda? Madison pożyczyła mi kilka drobnych bym kupiła sobie coś do jedzenia. Zrobię to jutro rano i nacieszę się nowojorskim spokojem. W poniedziałek w końcu idę do nowej pracy. Położyłam głowę na stosie poduszek wyobrażając sobie, że to jego tors. Jestem żałosna i dobrze o tym wiem, ale co można zrobić, gdy jest się tak beznadzieje w kimś zakochanym? Po prostu czuję, że bez niego nie potrafię funkcjonować. Przeżyłam tak wiele z jedną osobą, więcej niż ktoś by mógł sobie wyobrażać i dlatego łączy nas niesamowite uczucie oraz więź. Spoglądam na zegarek, który wskazuję dosyć późną godzinę. Wyłączam telewizor i ruszam do pokoju. Biorę szybki prysznic i zakładam pidżamę, po czym wskakuję pod pierzynę. Sen przychodzi dosyć szybko.

Harry

-Harry!- słyszę krzyk dziewczyny. Otwieram oczy zalany potem, roztrzęsiony jak jakaś ciota. Szukam wzrokiem osoby, która krzyknęła by mnie obudzić mając nadzieję iż to ona.

-Penny?

-Nie Harry, to Madison- mały promyczek nadziei gaśnie. W sumie Pen przytuliłaby mnie do siebie i obiecała, że zostanie. Lecz jej już nie ma, i nie będzie. Poleciała do Nowego Yorku by coś zrobić ze swoim życiem. Nie jest pierdołą jak ja, ufała mi i chciała bym tam z nią leciał, ale jestem kutasem i tego nie zrobiłem.

-Co się dzieję? Miewasz je odkąd ona wyjechała- to prawda, minęły raptem dwa dni, a mojej dziewczyny nie ma. Wariuję od tego wszystkiego, nie mogę normalnie funkcjonować.

- Nie wiem co robić Madison. To kurwa beznadziejne uczucie- przeczesuję palcami włosy w geście frustracji. Wolałbym pogadać z Pen niż z Madi. Ona zawsze ma rację i szczyci się tym bardziej niż jakiś kujon szóstką.

-Może po prostu do niej pojedź?

-Nienawidzi mnie.

-Harry, Harry, Harry. Czy ty myślisz, że dziewczyna, która oddała za ciebie życie cię nie kocha?

-Skoro wyjechała tak jest- wymrukuję na co dostaję od Madison w głowę. Pocieram bolące miejsce i patrze na nią z wyrzutami.

-Idioto! Nikt by nie chciał siedzieć w tej dziurze. Zastanów się trochę i lepiej wybierz dobrą opcję.

Po tych słowach wyszła z pokoju zostawiając mnie z milionem pytań. Jeżeli Pen jest teraz lepiej beze mnie? Może znalazła sobie jakiegoś przystojnego sąsiada? Nie, przez dwa dni to niemożliwe. Spoglądam w sufit zastanawiając się nad naszymi przeżyciami. Gdy ją pocałowałem pamiętam, wspomniałem o gwieździstej drodze i kierunku jaki teraz obieram. Wszystko zepsułem, po prostu zjebałem po całej linii.

Mówiąc, że wybiera się gwieździstą drogę trzeba nią podążać. Jeżeli robisz to z kimś to rób wszystko by tą osobę zatrzymać. Zachowuję się jak chuj i nic więcej, jakbym chciał kogoś znowu stracić,a tak nie jest. Nie mogę jej stracić. Nie teraz, gdy jesteśmy bardzo blisko. Postanowione.

Już niebawem koniec :O Ale druga część powoli się tworzy ludki! Dziękuje, że przybywacie i w ogóle 1K! <3 Kocham was xxx

Chciałam zachęcić do przeczytania ff mojej koleżanki Oliwiaebrowska5 ❤️

Starry Road||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz