24.

268 17 1
                                    

Harry

    Chodzę korytarzem w tę i z powrotem. Dziękuję Bogu za Madison Porter. Gdyby nie to, że mam takich dobrych przyjaciół, którzy nie wygadają o operacji Penny sam bym teraz umierał. Nie mogłem znieść myśli iż moja księżniczka umrze bo oddała za mnie życie. Uderzam pięścią w ścianę rozładowując część emocji. Idiotka! Mogłem tam leżeć zamiast niej. Operują ją już trzy godziny i nikt nie łaskaw jest mi powiedzieć o stanie Penny.

   Siadam na krzesełku wyjmując z kieszeni telefon. Dla zabicia tego niełaskawego czasu włączam głupią gierkę, która doprowadza mnie do szału. W końcu słyszę skrzyp drzwi i z sali wychodzi koleżanka Madison- Sara.

- I jak?- pytam pełen troski i niepewności. Boże, od tej informacji zależy wszystko.

- Wylała z siebie mnóstwo krwi co było największym problemem jednak kula nie uszkodziła żadnych organów, więc wszystko będzie dobrze- kamień spadł mi z serca. Ściskam Sarę dziękując za pomoc co w moim wykonaniu wygląda komicznie. Dziewczyna mówi, żebym pojechał do domu i wrócił jutro, gdyż Penny będzie w stanie rozmawiać. Robię tak jak mówi, gdyż sam odczuwam zmęczenie.

W czasie drogi pozwalam spływać łzą po policzkach. Nigdy nie byłem taki czuły. Dzięki brunetce, która oddała za mnie życie wszystko się zmieniło. Wchodzę do domu zauważając chłopaków nad papierami, które im dałem. To informację o trzech gangach z Ameryki. Jeden z nich to ,,Bones". Od dawna nie istniejący gang, zabity przez moich kumpli z NY. Zostały dwa pozostałe „Die" oraz „Big Scream". Dzięki tym papierkom wiem, gdzie ich znaleźć i szybko zniszczę każdego co do joty. Lou i Niall zrywają się z krzeseł łaknąc informacji.

- Z Penny dobrze- oświadczam podchodząc do lodówki po piwo.

- Liam również ma się okay, zasługa Madi- chichoczę Niall grzebiąc w kartkach. Siadam naprzeciwko Lou i otwieram piwo. Muszę odpocząć od tego chaosu, a alkohol w tym momencie to mój sprzymierzeniec.

- Z tego co wynika DIE jest w Texasie, a Big Scream zajmuję NY.

- Pieprzone szczury, wszędzie ich pełno- syczę upijając łyka. Chłopaki kiwają zgodnie głowami, a ja wstaję i znikam na górze. Muszę pójść spać i przemyśleć wszystko dokładnie. Co będzie dalej? Zostanę tutaj na zawsze czy może gdzieś wyjadę? Wolałbym siedzieć na starych gratach, a załatwienie gangów zostawić reszcie. Wszystko to takie chore, wolałbym już nigdy do tego nie wracać.

Penny

Słyszę pikanie. Czyżbym była w szpitalu? Tylko jedna maszyna wydaję taki dźwięk. Kardiomonitor. Czuję się tak bardzo obolała. Nie mam siły myśleć, oddychać, a co dopiero mówić. Lekkie drgania symbolizują, iż ktoś tutaj wszedł. Szmery, szepty doprowadzają mnie do szału. Nie mam pojęcia kto to, ale chciałabym wiedzieć. Tak właściwie, co się wydarzyło? Mieliśmy już wychodzić, ale Harry wrócił i przyszedł Zayn. Chciał zabić Styles'a, ale go obroniłam. Umarłam. Dobrze widziałam to światło, które w pewnej chwili było zielone. Ktoś mnie wołał bym została. Prosił i błagał żebym tak nie żartowała. To była moja nadzieja. Mój Harry był przy mnie odkąd się urodziłam. Po prostu od zawsze był mi pisany. Tylko nie wiem czy to działa w drugą stronę. Kocha mnie tak bardzo jak ja jego? Może byłam tylko zabawką albo atrakcją na chwile. Podrzucił mnie pod szpital i uciekł. Nie! Takie myślenie w niczym nie pomoże. Ktoś unosi moją powiekę i świeci w oko latarką. Krzywię się, gdyż zaczynam ślepnąć. Lekarz o kasztanowych włosach, już lekko siwych stoi uśmiechnięty. Broda, którą zapuścił wygląda na nim niemożliwie seksownie. Nie żebym gustowała w starszych, ale tak myślę. Błękitne oczy patrzą na mnie radośnie czekając, aż coś powiem. Niestety, zdolna jestem tylko poruszyć głową. Pamiętam jak wylewałam z siebie litry krwi. Chyba nadal jestem osłabiona, a zapewne dali mi jeszcze leki znieczulające.

- No pięknisiu, witaj z powrotem. Śpiesznie ci było ku śmierci, ale widocznie jesteś bardziej waleczna niż na taką wyglądasz- unoszę kącik ust. Dr. Carell tłumaczy, że spędzę w szpitalu bite dwa tygodnie, ale nie muszę się martwić bo będzie tutaj przychodził i grywał ze mną partyjkę pokera. Gdyby w każdym szpitalu był taki doktor na pewno bym tam zaglądała częściej.

Następnego dnia oglądam serial w telewizji jedząc naszykowaną papkę. Z samego rana za doktora Carell'a przyszła Sara. Jak się okazało jest koleżanką Madison, która oczywiście jest doktorką. Przeskakuję z kanału na kanał modląc się w duchu by trafić na coś ciekawszego. Przeżuwam niedobrą papkę, po czym popijam ją wodą. Po sali rozlega się odgłos pukania.

- Proszę- wyszeptuję zachrypniętym głosem. Upijam kolejnego łyka, a w tym czasie otwierają się drzwi. O mało co wypluwam wodę zauważając burze loków. Harry lekko zmieszany idzie w moją stronę. Mam ochotę zeskoczyć z łóżka jednak tego nie robię. Nadal brakuje mi siły. Styles siada na brzegu łóżka i chwyta niepewnie moją zimną oraz bladą dłoń.

- Cześć maleńka.

- Maleńka?- pytam lekko kaszląc, gdyż ta chrypa jest nie do zniesienia. Styles ma siniaka pod okiem oraz rozcięta wargę. Nawet nie chcę widzieć jak wygląda pod bluzką. Oczywiście nadal nie widziałam swojego odbicia, ale to szczegół.

- No, maleńka. Jak się czujesz?- unoszę jedną brew do góry.- Dobra, głupie pytanie.

- No właśnie.

- Cymbale po co to zrobiłaś?- wiedziałam, że to pytanie w końcu padnie. Wzdycham ciężko usiłując wybrać najmądrzejszą odpowiedź. Odwracam wzrok w stronę szyby. Wiem, że to niedorosłe zachowanie, ale wstydzę się mu odpowiedzieć. Harry jednak nie odpuszcza. Chwyta mój podbródek i odwraca w swoją stronę.- Co?

- Bo nie chciałam cię stracić. Już wiele wycierpiałeś i nie zasługujesz na więcej złych rzeczy.

- Ty również dużo wycierpiałaś.

- Bardzo mi na tobie zależy i nie zniosłabym myśli, że leżysz tutaj przeze mnie.

- A ja, że umarłaś- mówi unosząc moją dłoń i całując każdy knykieć. Zamykam oczy oddając się tej przyjemności w stu procentach. Ciepło, które czuję jak zwykle zamienia się w żar rozpalając każdy centymetr mojego ciała. Wsłuchuję się w bicie serca, które zaczęło szaleć. Pompuje krew dwa razy szybciej niż przez ostatnie dni. Nagle słyszę szczęk otwieranych drzwi. Otwieram oczy zauważając Dr.Carell'a. Chcę zabrać swoją rękę, ale Harry wydaje się być zupełnie obojętny lub nieświadomy obecności doktora. Na moją twarz wpływa różowy rumieniec, gdy Dr.Carell patrzy na chłopaka lekko oniemiały. Mam ochotę wskoczyć pod kołdrę i z niej nie wychodzić.

- Yhym- chrząka wyciągając Styles'a z transu.- Pan to kto?

- Harry Styles- rzuca poirytowany chłopak. Wiedziałam, że zacznie strzelać fochy. Jakby inaczej?

- Hmmm... jesteś jej chłopakiem?

- Tak- Harry mówi to w tym samym momencie, w którym zażenowana piszczę „Nie". Doktor wydaję się mieć ubaw z takich debili jakimi jesteśmy. Prosi zielonookiego o wyjście, gdyż musi mnie zbadać z czego oczywiście Harold nie jest zadowolony. Jednak posłusznie wychodzi przelotnie całując mnie w policzek. Niebieskooki lekarz chichoczę pod nosem, a ja nie wiem czemu.

   Kilka małych badań wystarczy bym ponownie zmieniła zdanie odnośnie szpitali. Jednak, gdy wracam na salę Dr.Carell siada na krzesełku i grzebie po kieszeniach.

- Pamiętasz moją obietnicę?- rzuca z uśmieszkiem wyjmując karty.

- Panie doktorze, ale ja za bardzo nie umiem grać w pokera.

- Po pierwsze Penny- James. Po drugie- nauczymy cię skoro tak- dlaczego taki człowiek nie może być moim ojcem? Zaczynamy grę, a mnie czas spędzony w tym miejscu zaczyna się coraz bardziej podobać. Jednak tęsknie za chłopakami. Za wszystkim do czego aktualnie nie mam dostępu.

________________________________________________

Wasza reakcja na śmierć Penny była niezła :D W obsadzie znajdziecie odpowiednik doktorka. Macie obiecany rozdział i do czwartku xx

Starry Road||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz