- Zwolnij, Adeline!
Przewróciłam oczami, zirytowana uwagami przyjaciółki.
- Kylie, jedziemy przez las w nocy. - Pokazuję dłonią widok za oknem. - Praktycznie nikogo poza nami tu nie ma. Nie ma sensu jechać powoli.
W lusterku zobaczyłam jak dziewczyna skrzyżowuje ręce, odwracając głowę w bok. Na policzkach miała rumieńce i od czasu do czasu czkała.
- Ale ostrożności nigdy nie za wiele...
Prychnęłam głośno, dodając gazu. Droga była szeroka, więc na spokojnie jechałam 160 km na godzinę. Kilka lat temu zdałam prawko i jak na razie nie miałam żadnego wypadku. Jestem świetnym kierowcą, co nie można powiedzieć o Kylie. Ona boi się jeździć po ciemku, dlatego zawsze to ja zostaje szoferem po imprezach. Tym razem nie było inaczej.
Wracałyśmy z domówki u Harrego, na której nie mogłam się upić przez to, że prowadziłam, za to moja ognistowłosa przyjaciółka nadrobiła za mnie. Teraz siedziała wpatrzona w okno i cicho mruczała coś pod nosem. Westchnęłam, zostało nam jeszcze z piętnaście minut drogi do naszego mieszkania. Dlaczego Harry mieszka na takim zadupiu w środku lasu? Bliżej by było gdyby mieszkał w tym samym mieście..
Jedyny plus jest taki, że policja tu się nie zapuszcza. Dlatego imprezy u niego są najlepsze, bo można robić tam wszystko bez konsekwencji. Nikt cię nie zobaczy, nie usłyszy, bo on nie ma żadnych sąsiadów, którzy mogliby podkablować co się dzieje.
- A-Adeline, po-policja! - krzyknęła rudowłosa.
Zerknęłam na nią przestraszona.
- Co?!
Nim zdążyłam zwolnić, usłyszałam wycie syren i niebiesko-czerwone światła.
- Cholera.. - przeklęłam pod nosem.
Zjechałam na pobocze, a zaraz za mną radiowóz. Nie było sensu uciekać i tak by mnie złapali. Może uda mi się przekonać psy, żeby nie wystawili mi mandatu? Zaśmiałam się nerwowo. Rodzice mnie, kurwa, zabiją...
- A nie mówiłam żebyś zwolniła?!
- Oh, zamknij się i siedź tu! - odpowiedziałam poddenerwowana. - Załatwię to!
Otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta na spotkanie policjantowi, zatrzaskując je za sobą. Gdy podeszłam do radiowozu, wysiadł z niego wysoki przystojny brunet. Zmierzył mnie wzrokiem od dołu do góry i zacisnął szczękę. Miałam na sobie jeszcze strój z imprezy, więc krótka sukienka na pewno zrobiła na nim wrażenie. Może nie najlepsze z wiadomych powodów, ale jakieś na pewno.
Strój idealnie przylegał do jego ciała, podkreślając jego szerokie barki i wąskie biodra. Jego oczy błyszczały błyskotliwością, choć z powodu mroku nie mogłam rozpoznać ich barwy. Uważnie obserwował każdy mój ruch, próbując z mowy ciała wyczytać jak najwięcej. Wyglądał młodo, jedynym elementem świadczącym o jego dojrzałości była kilkumilimetrowa broda.
- Dobry wieczór. Czy pani jest świadoma, jak szybko jechała? - zapytał głębokim, aksamitnym głosem. - Poproszę o pani prawa jazdy i dmuchnięcie w alkomat. Muszę sprawdzić czy pani jest trzeźwa.
Słysząc to, moje mięśnie spięły się. Jednego drinka chyba nie wykaże, prawda? Mam nadzieję, że nie. Przełknęłam ślinę z nerwów. Otoczenie wcale nie pomagało, pohukiwanie sów i szelest drzew wywoływały we mnie nieprzyjemne ciarki.
- Wiem ile jechałam, proszę pana - przyznałam niechętnie.
- Będę musiał wystawić pani mandat za przekroczenie dozwolonej prędkości. - Cmoknął, wyciągając notes z kieszeni spodni i długopis. - Proszę o pani dowód osobisty.