Ojciec z zaciętą miną wpatruje się w mężczyznę, z którym nie tak dawno się całowałam przed dziesiątkami ludzi, i szybkim krokiem podchodzi do nas. Nim zdążę wymyślić jakieś wytłumaczenie on podnosi swoją pięść i uderza bruneta w szczękę, aż głowa odlatuje mu w bok. Mój pełen zaskoczenia krzyk i jego zbolały jęk mieszają się. Szeroko otwartymi oczami wpatruję się z przestrachem w strużkę krwi cieknącą z kącika ust mężczyzny.
- To za to, że dotknąłeś mojej córki, Blake. - warczy, patrząc się z mordem w oczach w drugiego mężczyznę i rozmasowując swoją obolałą pięść od uderzenia.
Brunet odwracając głowę w bok, wypluwa na ziemię zbierającą się w jego buzi krew. Prostując się i unosząc podbródek, spogląda mojemu ojcu w oczy bez cienia strachu. Piorunują się nawzajem wzrokiem, tymczasem ja zastanawiam się skąd oni się znają i przeklinam swoje "szczęście" do pakowania się w kłopoty.
- Zrobiłbym to ponownie nawet jeśli miałbym dostać kolejny cios w szczękę, Stev. - Poważny ton Blake'a tylko jeszcze bardziej rozwściecza mojego ojca.
- Ty skurwysynie..!
Wchodząc pomiędzy nich, staję przodem do mojego rodzica, by złagodzić konflikt. - Tato, posłuchaj...
- Nie, córciu, ty nie jesteś niczemu winna. Przeciwnie do ciebie, Blake. - Rzuca mu groźne spojrzenie ponad moim ramieniem. - Co ci do głowy przyszło, by całować o ponad dekadę młodszą dziewczynę?! Co z tobą do cholery nie tak?!
- Tato! Przestań tak krzyczeć, bo ludzie się na nas gapią. - Może tym argumentem choć trochę się uspokoi. Spoglądając wszędzie nie tylko w oczy mego ojca, zawstydzona mamroczę: - Blake jest tak samo winny jak ja. Nie powstrzymałam go, a nawet odwzajemniłam pocałunek..
- Nie chcę o tym słuchać ani znów mieć tej sceny przed oczami! - Palcami pociera nasadę nosa i przymykając powieki wzdycha ciężko.
Blake wykorzystując ten moment, pocieszająco kładzie dłoń na moim ramieniu. Odwracam głowę w jego stronę i uśmiecham się do niego zakłopotana, co odwzajemnia. Gdy Steven otwiera oczy, on szybko zabiera swoją dłoń, a ja mam ochotę złapać ją i znowu położyć na swoim ciele.
- Steven, rozumiem jak to musi dla ciebie wyglądać, ale.. - Próby pojednania bruneta zostają brutalnie przerwane.
- Nie obchodzi mnie, co masz do powiedzenia w tej sprawie. Masz więcej nie zbliżać do mojej córki, koniec i kropka. - Szorstki głos Stevena sprawia, że Blake już nic się nie odzywa. Obdarza mnie karcącym spojrzeniem. - Wracamy do domu, panno. Czeka nas poważna rozmowa.
Przełykam ślinę, ale kiwam potwierdzająco głową, nie chcąc bardziej złościć ojca. Odwraca się i idzie w kierunku naszego domu, a ja ruszam za nim, jednak nim zdążę postawić drugi krok, Blake łapie za moją rękę. Odwracam się zaskoczona w jego stronę, a on gwałtownie przyciąga mnie do siebie i muska mój polik swoimi ustami. Po tym nachylając się do mojego ucha, szepce: - Przyjdź jutro wieczorem, w końcu nie dokończyłem śpiewać dla ciebie piosenki.
- Dobrze. - Odpowiadam również szeptem, a na moje policzki wkrada się rumieniec. Kiedy jest tak blisko, robi mi się gorąco i mimowolnie w mojej głowie pojawia się obraz naszego pocałunku na scenie.
Niechętnie odsuwam się od niego i po raz ostatni spoglądając sobie w oczy, niemo się żegnamy. Potem z oporem odwracam się i ruszam za swoim rodzicem jak na ścięcie. Wiem, że czeka nas długa i niezbyt wesoła rozmowa. Może przynajmniej dowiem się więcej o Blake'u.
***
Według mojego niezbyt skomplikowanego planu, zbliżam się do wejścia do tego samego lokalu, w którym wczoraj wydarzył się przełomowy moment w moim życiu. Nigdy wcześniej nie zrobiłam czegoś równie szalonego jak całowanie się z starszym o ponad dziesięć lat mężczyzną i to w dodatku na środku sceny, gdzie obserwowało nas sto par oczu.