***
Kroczę ciemnym korytarzem, oświetlonym jedynie czerwonymi ledami przy podłodze, czując na plecach palący wzrok bruneta. Nie mam pojęcia, co mu powiem, gdy moje kłamstwo się wyda. Ręce pocą mi się, a nogi lekko drżą, lecz przez panujący półmrok na pewno on tego nie widzi, co mnie trochę pociesza.
- W którym czyśćcu była pani umówiona? - Jego głęboki głos sprawia, że po ciele przebiegają mi ciarki.
- Oh, nie pamiętam dokładnie, lecz chyba gdzieś przy końcu. - Idę dalej, nie odwracając się do Eliota. Boję się, że wyczyta z mojej twarzy zbyt wiele.
- Panno Megan. - Kroki za mną cichną, zmuszając mnie do zatrzymania. Żołądek ściska mi się boleśnie zanim odwracam się powoli w jego stronę.
- Taak? - pytam, specjalnie przeciągając samogłoskę i uśmiechając się na pokaz, splatam palce dłoni przed sobą, starając się grać na zwłokę.
- Myślę, że tak naprawdę Pani ni...
- Megan? - Głos mojego przyjaciela przerywa zdanie pana Barego, sprawiając, iż ten zamiera w oczekiwaniu na ciąg dalszy wyraźnie zainteresowany nowym przybyszem, który właśnie wyszedł z pobliskiego czyśćca w białej, rozpiętej do połowy koszuli. - Co ty tu ro...
Długie rude loki opadają kaskadą na jego umięśnione ramiona i plecy, a zielone kocie oczy świecą się wesoło na mój widok. Nos, a także policzki przyozdabiają mu piegi, dodając mu uroku. Tak jak z wyglądu tak i z charakteru jest bardzo sympatyczną osobą. Od razu kiedy tylko go zobaczyłam wiedziałam, że go polubię.
- Alex! Przepraszam, że musiałeś czekać! - Pędząc w stronę rudowłosego i rzucając mu znaczące spojrzenie, wpadam w jego objęcia. Stając na palcach, szepczę mu do ucha: - Ratuj.
Całuję go raz w jeden piegowaty policzek raz w drugi, a potem odsuwam się od niego na krok, przybierając na buzię szeroki uśmiech.
- Alex to jest Eliot - Wskazuję ręką na bruneta, który z ciekawością się nam przygląda. - Eliot to jest Alex. Właśnie z nim jestem umówiona. Prawda, Alex?
Przygarniając mnie do swojego boku, pociera dłonią moje biodro przez materiał sukienki, ukradkiem puszczając do mnie oczko. Mimowolnie moje ciało rozluźnia się pod jego kojącym dotykiem.
- Słoneczko, z tobą poszedłbym o każdej godzinie i gdziekolwiek zechcesz nawet bez umawiania się.
Bary krzywi się lekko, spoglądając na zielonookiego spod zmrużonych oczu, a mięśnie jego szczęki napinają się. Dostrzegając moje badawcze spojrzenie na sobie, bierze uspokajający oddech i przybierając sztuczny uśmiech, wyciąga rękę w stronę mojego znajomego.
- Eliot Bary. - Ściska jego dłoń zbyt mocno i długo, patrząc na niego jak na największego wroga.
- Alex Canwey. - wypowiada przez zęby.
Obaj mężczyźni są bardzo wysocy, jednak to pan Bary jest minimalnie wyższy od mojego przyjaciela. Mierzą się wzrokiem, jakoby oceniając przeciwnika, a atmosfera wokół nich gęstnieje. W końcu brunet puszcza go i odsuwa się o krok.
- Panna Tailer wspominała, iż jest umówiona z panem, panie Canway. - Rzuca mi przelotne spojrzenie, a na jego usta wkrada się zadziorny uśmieszek. - Jednakże tę noc pragnę spędzić właśnie z nią, więc byłbym rad, gdyby pan mi ją odstąpił.
Mięśnie rudowłosego spięły się, a zmarszczka między jego brwiami świadczyła o jego zdenerwowaniu. Zrobił krok w stronę bruneta i stuknął palcem wskazującym w jego pierś.
- Radzę zapamiętać, panie Bary. Ja się nigdy nie dzielę, a w szczególności Megan. I proszę nie mówić o niej jakby była jedną z pracownic i była na usługi takich jak pan. - Już cały czerwony, powiedział dobitnie: - To ona tutaj jest gościem.
Eliot parska śmiechem, kręcąc głową.
- To nie była prośba tylko oświadczenie, panie Canway. - Ściszając głos, dodaje: - I dobrze wiem, iż nie pracuje tutaj. W końcu to panna Megan Tailer.
Widząc, że Alex jest już gotów uderzyć bruneta, wpycham się pomiędzy nich i łapię za jego dłonie ściśnięte w pięści. Nie chcę by się ze sobą kłócili, a tym bardziej żeby się pobili.
- Alex, proszę - jęczę błagalnie, a on dostrzegając moją minę od razu łagodnieje, rozprostowując palce i łapiąc nimi moje dłonie.
- Megan, ale on...
- Cii... - Uśmiecham się do niego pocieszająco, a potem odwracam w kierunku aktora. - Eliocie, bardzo przepraszam, lecz będziemy musieli przełożyć to spotkanie. Jak mówiłam wcześniej Alex nie odpuszcza.
- Ja także nie odpuszczam, Megan. - Łapiąc mnie za rękę, przyciąga do siebie, na co rudowłosy od razu rzuca się do przodu, lecz szybko podnoszę wolną dłoń by się nie wtrącał. - I tę noc spędzę z tobą, moja odnaleziona gwiazdko.
Przełykam ślinę, czując podniecenie na myśl, że dwóch przystojnych mężczyzn właśnie kłóci się o mnie, o noc ze mną. Do głowy wpada mi pewien pomysł... W końcu to Welcome to Hell. Tutaj można wszystko.
- Co powiecie na to panowie, byście oboje tej nocy dotrzymali mi towarzystwa?
- Co? - Równocześnie odpowiedzieli, spoglądając na mnie okrągłymi oczami.
- W czyśćcach jest dozwolone wszystko, prawda? - mówię z rozbrajającym uśmiechem, wzruszając ramionami.
- No tak, ale, Meg.. - Przyjaciel przygląda mi się ze skonsternowaniem, a nuta zmartwienia pojawia się w jego głosie: - Jesteś pewna?
- Tak - odpowiadam bez wahania z determinacją w oczach.
KONIEC CZ. II
Czy chcielibyście obrazki do niektórych one shotów jak tutaj?
Podoba Wam się Alex Canway? Mnie skradł serduszko <3