Ostrzeżenie!
W niniejszym one shocie są przedstawione używki, środki usypiające i gwałt. Chciałabym przypomnieć, że to niedozwolone i tak postępować nie wolno! One shot jest w celu rozrywkowym, nie edukacyjnym. Osoby wrażliwe prosiłabym o pominięcie tego, ponieważ może wywołać on dyskomfort, zdegustowanie etc.
- Słyszałaś kto będzie naszym opiekunem na kolonii? - Blondynka skakała z radości, piszcząc głośno. - Sky!
Przyglądałam się jej z uśmiechem na ustach. Sophie od zawsze miała fioła na punkcie starszych chłopaków. Ja z resztą też, dlatego gdy dowiedziałam się kto będzie nas pilnował bez wahania ogłosiłam rodzicom, że chcę jechać wraz z najlepszą przyjaciółką. Oni zgodzili się bez większych przeszkód, chcąc bym miała fajne wspomnienia z wakacji. Dobrze, że nie wiedzieli co planowałyśmy, bo inaczej na pewno by mnie nie puścili.
Siedząc na tyłach autokaru omawiałyśmy szeptem nasz genialny plan. Było strasznie głośno, więc nie martwiłyśmy się tym, że ktoś może nas podsłuchać.
- Wzięłaś proszki nasenne?
- Mam! - Uśmiechnęła się chytrze, pokazując mi zawartość swojego plecaka.
- Super, Sophie!
Przybiłyśmy sobie piątki, chichrając się jak małolaty. Sky rzucił nam przez ramię rozbawione spojrzenie z przednich miejsc, zapewne słyszał nasze śmiechy. Gdy moje policzki spurpurowiały puścił mi oczko i jak gdyby nic odwrócił się. Schowałam twarz w dłoniach, jęcząc: - Widziałaś to?
- Na bank chciał cię poderwać! - piszczała mi do ucha, szarpiąc mnie za ramię. - Podobasz mu się, Rachel!
- Pieprzysz głupoty... - wymamrotałam. - Na pewno mu się nie podobam.
Blondynka stukała się palcem w podbródek myśląc zawzięcie. Nagle spojrzała się na mnie z szerokim uśmiechem i diabełkami w oczach.
- Mam lepszy plan...
***
Jak ja się, kurwa, dałam na to namówić? - myślałam w drodze do pokoju Skya.
Była już 11 w nocy, a ja szłam do niego z szklanką soku pomarańczowego wymieszanego z proszkiem nasennym. Do tej pory co pół godziny robił patrole, by sprawdzić czy nie robimy niczego nielegalnego albo głupiego. W końcu większość chodziła jeszcze do liceum.
Dziewczyny i chłopaki chcieli zrobić sobie imprezę, pograć w butelkę, napić się czegoś mocniejszego od wody. Dlatego wysłali mnie, żebym przypilnowała, by Sky wszystko ładnie wypił i poszedł spać. A ja nie potrafiąc odmawiać chęci spędzenia czasu z crushem, ekhem znaczy nie potrafiąc odmawiać innym, zgodziłam się na tą propozycję.
Stojąc przed jego drzwiami z drżącą ręką, nie mogłam się zebrać na to, by zapukać. Przyjaciółka popatrzała na mnie z politowaniem, a potem pocierając moje ramię w geście dodania mi otuchy, szepnęła do mojego ucha: - Dasz radę!
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć zapukała głośno i szybko czmychła, zostawiając mnie na pastwę losu. Przełknęłam ślinę, wahając się czy nie pobiec za nią nim pojawi się dwudziestolatek. Kilka sekund później drzwi otworzyły się szeroko, ukazując przystojnego blondyna bez koszulki, który zdziwił się na mój widok.
- Rachel, co ty tu.. Uważaj!
Nie spodziewając się takiego widoku otworzyłam oniemiała usta i prawie upuściłam szklankę z sokiem. Prawie, bo gdy miała wypaść mi z prawej ręki on ją sprawnie złapał. Staliśmy na przeciw siebie wpatrując się w swoje oczy. On w moje zielone, a ja w jego błękitne.