Leżałam w jego sypialni, w jego cholernie wygodnym dwuosobowym łóżku. Twarz miałam zwróconą w stronę okna i obserwowałam poruszające się na wietrze gałęzie pobliskich choinek, starając się w ten sposób wyrzucić z głowy obraz jego umięśnionego, nagiego ciała. Policzki piekły mnie od grzesznych myśli, tak bardzo w tej sytuacji niestosownych. Nie powinnam wyobrażać sobie mojego porywacza przygniatającego mnie swoim ciężarem do materaca i wkładającego grubego kutasa do... Stop!
Serce biło mocno w mojej piersi, a każde jego uderzenie czułam w całym ciele. Było mi strasznie duszno i dziękowałam mu w myślach, że zostawił na stoliku nocnym szklankę z wodą, do której szybko dopadłam, wypijając pół zawartości duszkiem. Nie ugasiła ona jednak palącego mnie od wewnątrz ognia. Czułam niewyobrażalny żar pomiędzy udami, łaknęłam dotyku i zaspokojenia, które mógł mi dać tylko on. Jednak to było tak nieodpowiedzialne i...
- Nie mam za wiele składników spożywczych, a do najbliższego sklepu jest kilka kilometrów, ale myślę, że to też będzie w porządku.
Wchodząc do sypialni z tacą ze śniadaniem, obrzucił mnie czujnym spojrzeniem. Tym razem był już ubrany w dżinsy i czarny t-shirt. Choć w tym zestawie wyglądał pociągająco, zdecydowanie bardziej wolałam wersję poprzednią, gdy był roznegliżowany.
- Po tym poczujesz się lepiej, myszko. Zakładam, że wczorajszego wieczoru nic nie zjadłaś, więc musisz być głodna.
- Co się stało wczoraj? - zapytałam, zbierając w sobie całą swoją odwagę. Musiałam się dowiedzieć, co się stało i jak się tu znalazłam, a potrzeby ciała stłamsić i zepchnąć na dalszy plan.
- Nie pamiętasz? - Odsunął lampę na bok i postawił na stoliku drewnianą tackę z talerzem, na którym znajdowała się jeszcze ciepła jajecznica z boczkiem. Odwrócił się w moją stronę ze zmarszczonymi brwiami, a w jego oczach błysnęła wściekłość. - Zemdlałaś zaraz po tym jak uderzyłem tego chuja, za to, co ci zrobił.
- C-Co? - Jedynie to udało mi się wykrztusić z zaciśniętego z emocji gardła.
Nagle przed oczami pojawiały mi się wspomnienia jedna po drugiej. Byłam na imprezie z moim chłopakiem. Gdy wracaliśmy kłócił się ze mną o chłopaka, który mnie podrywał, choć go zbywałam. Był wściekły i wyżywał się na mnie. Na początku tylko krzyczał, ale potem... Potem mnie spoliczkował i popchnął, aż poleciałam do tyłu, uderzając głową o krawężnik. Później wspomnienia były jak za mgłą. Jakiś mężczyzna podbiegł do niego i przywalił mu pięścią w twarz, aż ten upadł, a krew trysnęła z jego nosa. I gdy ten tajemniczy wybawiciel odwrócił się do mnie, jedyne, co zapamiętałam to te jasnoniebieskie tęczówki, a potem nastała ciemność.
Odetchnęłam głęboko, nagle otrząsając się z tych nieprzyjemnych wspomnień. Mój porywacz jednocześnie był moim wybawicielem. Oczy zaszkliły mi się, choć starałam się je odgonić szybkim mruganiem. Pierwsza łza spłynęła, gdy podniosłam zaszklone oczy, by spojrzeć na mężczyznę. Teraz postrzegałam go inaczej. Nie był jedynie porywaczem, nie po tym jak mnie uratował, ale również nie był świętym i dobrze o tym wiedziałam.
- Pamiętam... - wykrztusiłam z boleścią, zwieszając głowę. - To ty uderzyłeś Lionela?
Chwila ciszy ciągnęła się w nieskończoność. Atmosfera stała się napięta. Słyszałam tylko bicie swojego serca i ciężki oddech.
- Tak - odpowiedział chrypiąco, aż dostałam gęsiej skórki.
- Dlaczego?
Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, by widzieć jego reakcje. Jednak na twarzy gościł poker face, przez który ciężko było go rozszyfrować. Jedynie jego oczy zdradzały rąbek jego emocji. Źrenice powiększyły mu się, zasłaniając niebieskie tęczówki. Przygryzłam policzek od wewnątrz, nie mogąc znieść jego intensywnego spojrzenia, przez które czułam się obnażona.
- Jedyna osoba, która może sprawić ci ból to ja. Wszyscy inni, którzy się na to pokuszą zostaną przeze mnie surowo ukarani. Wiesz dlaczego? - Pochylił się do przodu, zrównując twarz z moją i zniżając głos, odpowiedział: - Bo odkąd cię zobaczyłem cztery lata temu, zaprzysięgłem sobie, że będziesz tylko moja. A nikt nie ma prawa tknąć mojej kobiety.
Zarżałam, nie wiem czy ze strachu czy podniecenia, a może z obydwu naraz. Te słowa były przerażające, bo nikt o zdrowych zmysłach by tego nie powiedział, ale jego zaborczość była pociągająca. Przełknęłam ślinę, nie mogąc oderwać wzroku od jego dużych błyszczących pożądaniem oczu, zaciśniętych wąskich warg, prostego nosa, którego nozdrze falowały przy każdym oddechu, a także krótkiego szorstkiego zarostu. Chciałam go dotknąć, lecz najpierw musiałam się więcej dowiedzieć i przy okazji nie zdenerwować go.
- Więc po tym jak zemdlałam zabrałeś mnie tutaj? - zapytałam ostrożnie, splatając drżące palce przed sobą w koszyczek.
- Tak, nie mogłem cię tam zostawić. - Wyprostował się, odsuwając ode mnie, a ja już zatęskniłam za jego bliskością. - Gdy uderzyłaś głową o krawężnik cholernie się wystraszyłem i jednocześnie wkurwiłem na tą jebaną mendę. - Wbił wzrok w ścianę za mną, zaciskając mocno szczęki, aż było słychać zgrzyt zębów. - Nie myśląc wiele, rzuciłem się na niego z pięściami, lecz gdy napotkałem twoje przerażone, zamglone oczy niezwłocznie zająłem się tobą, myszko. Choć miałem kurewską ochotę połamać mu trochę kości.
Oh. Wzięłam głęboki oddech, próbując przetrawić usłyszane informacje. Nie wiedziałam co o tym myśleć, lecz głupie serce zabiło mocniej, a wilgoć między udami mówiła sama za siebie. Dopiero potem dotarł do mnie ważny fakt - uderzyłam głową w krawężnik. Uniosłam dłoń, by sprawdzić tył głowy, lecz oprócz wyczuwalnego guza, nie było na szczęście rozcięcia.
Skupiając się z powrotem na mnie, jego spojrzenie złagodniało, a bruzda między brwiami zniknęła. Westchnął i zerknął na tacę z przyszykowanym dla mnie jedzeniem. Podniósł ją ze stolika, by za chwilę postawić ją na moich przykrytych kołdrą nogach.
- Zjedz póki ciepłe, zimne nie smakują najlepiej - mruknął, po czym odsunął się znów, uciekając spojrzeniem w bok. - Smacznego. - Odchrząknął, drapiąc krótki zarost paznokciami i ruszył w stronę wyjścia z pokoju.
Nim zdążył zrobić drugi krok, wyciągnęłam rękę przed siebie, jakoby chcąc go złapać, choć było to niemożliwe ze względu na dzielącą nas odległość, i krzyknęłam rozpaczliwie: - Nie zostawiaj mnie!
Odwracając głowę w moją stronę, zamrugał zaskoczony, a jego brwi powędrowały do góry. Sama byłam zszokowana swoim porywem śmiałości. Opuściłam rękę na kołdrę i zacisnęłam na niej palce, przełykając ślinę pod jego uważnym spojrzeniem. Musiałam coś powiedzieć.
- Em... Ja... - jąkałam się, nie potrafiąc pozbierać swoich myśli. Przechylił głowę w bok, przyglądając mi się lekko rozbawiony z podniesionym kącikiem ust. - Dziękuję? - Oczekiwałam, aż mi się przedstawi, ale tylko kiwnął głową i odwrócił się do drzwi. - Nie, nie.. Chodziło mi o to, jak się nazywasz.
Oblizał powoli usta, lustrując moje ciało od przykrytych kołdrą nóg do moich oczu, gdzie się zatrzymał. W milczeniu wpatrywał się w nie, a ja już myślałam, że nie zdradzi mi tej informacji, bym nie wydała go policji, lecz się myliłam.
- Gabriel.
Nim zdążyłam pomyśleć, wypaliłam: - Cóż za ironia. Tak samo jak ten archanioł.
Parsknął, przewracając oczami. Oparł się tyłem o komodę stojącą naprzeciwko, zakładając ręce na piersi, a żyły uwydatniły się. Przyglądałam się im urzeczona tym widokiem. Miałam fetysz na ich punkcie u mężczyzn.
- Cóż za porównanie, myszko, lecz nie trafne. - Przygryzł wargę, a jego tęczówki pociemniały. - Daleko mi do anioła. - Przeniósł palące spojrzenie na mojego usta, po czym zachrypniętym głosem wyszeptał: - Cholernie chciałbym usłyszeć moje imię z twoich ust, gdy...
Odłożyłam z powrotem drewnianą tacę na stolik i skopałam z siebie kołdrę, rzucając mu wyzywające spojrzenie.
- Więc na co czekasz?
KONIEC CZĘŚCI II