Podróż Hogwartu do Londynu na święta minęła okropnie dla Ashely, czuła każdym calem swojego ciała że szykuje się coś nie dobrego a jednocześnie chciała wrócić do domu zobaczyć co się dzieje z jej ciotka. Gdy wreszcie dojechali na stacje wiele osób rzuciło się w stronę swoich rodziców z uśmiechem. Rodzeństwo Malfoy pożegnało się z przyjaciółmi i podążyli sami przed bramki peronu. Przed budynkiem czekało na nich jak zwykle czarne auto. Nikt z rodziny nie miał zamiaru ich odebrać. Niski mężczyzna z brodą i kapeluszem od razu gdy ich zauważył otworzył drzwi i pochylił głowę
- zapraszam - odrzekł podając Ashley dłoń by pomóc jej usiąść. Draconowi otworzył drugi drzwi po czym sam siadł za kierownicą zapalając silnik. Przez całą drogę nikt się do nikogo nie odzywał.
W dworze Malfoyów po przekroczeniu drzwi frontowych szybko przywitała ich matka a ojciec nawet nie odwrócił się w ich stronę.- ma gorszy dzień - skomentowała Narcyza wciąż uśmiechając się w ich stronę
- chodźcie przywitać ciocie, dawno się nie widzieliście - poprowadziła dwójkę do saloniku w którym stała Bellatrix. Ashley stwierdziła że się zmieniła. Jej bujne jak zawsze włosy nabrały ciemniejszego koloru i były bardziej roztrzepane niż zwykle, wychudzona sylwetka wyglądała nienaturalnie a ciemne i puste oczy wpatrywały się wprost na nich- moi kochani! - powiedziała piskliwym głosem - jak my się dawno nie widzieliśmy! Tak tęskniłam! W tym Azkabanie nie da się żyć! Tak się cieszę że nie muszę już tam siedzieć - zachichotała. Opowiadała o swoim pobycie w Azkabanie w taki sposób jakby wróciła z letnich wakacji a nie z więzienia.
- Och Ashley! Tak wyładniałaś przed te paręnaście lat. Wyglądasz lepiej niż kiedykolwiek - może wyglądała ale tak się nie czuła. Chciała już zamknąć się w swoim pokoju i czekać na powrót do szkoły zanim zaczną rozmawiać na temat Czarnego Pana.- mamy ważna sprawe Ashley - oznajmił Lucjusz wchodząc do salonu - Razem z twoją matką, i ciotką, rozmawialiśmy na temat tego że trzeba ci znaleźć kandydata na męża, oczywiście nie teraz, masz piętnaście lat, chodzi o to że musi to być ktoś kto będzie nam odpowiadał - dziewczynie ugięły się nogi, spojrzała po każdym z osobą, zarówno jej ojciec, mama i ciocia wyglądali niesamowicie poważnie za to Draco był również zakłopotany jak ona
- ale to nie jest osiemnasty wiek! Ja mogę sobie sama kogoś wybrać, jeszcze jestem młoda, dlaczego juz to planujecie? -
- mówiłem że nie teraz! Tylko cię ostrzegam, nie umiesz słuchać - warknał Pan Malfoy - Nasza krew ma zostać czysta, musimy sprawdzać czystość innych zanim się z nimi połączyły rozumiesz? - Już się nie odezwała, miała ochotę uciec stąd jak najdalej, była tu niecałą godzinę a już żałowała że w ogóle przyjechała.
Tymczasem w Grimmauld Place. Każdy się uśmiechał w serdeczny sposób i cieszył na nadchodzącą kolacje która przygotowuje Pani Weasley. Harry spędzał święta razem z Weasley'ami i swoim ojcem chrzestnym co bardzo go cieszyło. Każdy, prawie każdy spędzał czas z innymi na górze lub w salonie za to Harry zaczął zaglądać w różne pomieszczenia zastanawiając się co mogą one kryć. Wszedł do starego pokoju za schodami do którego najwidoczniej dawno nikt nie wchodził. Wszędzie był kurz. Pokój sam w sobie był pusty, jedyne co było w nim ciekawego to malowidła na ścianie które przedstawiały czarodziejów. Chłopak wszedł dalej i zatrzymał się na środku przyglądając się uważnie całemu obrazowi
- a szanowny pan co tu robi - ochrypły głos wydobył się z końca pokoju. Harry aż podskoczył. Z rogu pomieszczenia wylazł skrzat domowy, podobny do Zgredka tylko oczy miał mniejsze i napewno był dużo starszy
- Harry Potter nie powinien się włóczyć samemu, to pokój stworka, Pan Black nie wspomniał pewnie? - zapytał, i nie czekając na odpowiedź odrzekł... - no jasne bo kto by się przejmował losem nie ważnego skrzata domowego - W futrynie pojawił sie mężczyzna o włosach do ramion w eleganckich grantowych szatach.- Stworek! Nie zaczepiaj ludzi! Spadaj i to już - krzyknął
- oczywiście mój panie, żyje by służyć Black'om - odpowiedział z niechęcią i wyszedł
- Przepraszam cię za niego - powiedział Syriusz podchodząc bliżej chrześniaka - nigdy nie był za uprzejmy, nie zwracaj na niego uwagi -
- to twój dom? - zapytał nadal przyglądać się postacią, zawiesił wzrok chwilę na obrazie Ashley Malfoy. Otrząsnął się i szybko spojrzała tym razem na matkę Syriusza. Jednak Black zauważał to spojrzenie Harry'ego więc cicho zachichotał
- tak, moich rodziców - odpowiedział - Zaproponowałem go Dumbledorowi na kwaterę zakonu. Mogłem mu się przysłużyć - oparł się ścianę. Harry nadal przyglądał się ścianie- to drzewo genealogiczne rodu Black'ow - uśmiechał się - To moja kuzynka, bardzo się zmieniła, znasz ją teraz pod nazwiskiem Bellatrix Lestrange, ja ją znałem jako Bella. Możesz znać jej chrześnice Ashley Malfoy?
- zapytał patrząc na reakcję chłopaka. Potter uśmiechał się na imię dziewczyny- tak, jest w porządku
- widać że jest dobra, lecz nie miałem jej okazji za dobrze poznać. Może wiedzieliśmy się raz czy dwa, ale to było dawno, czasem patrzę na jej zdjęcie. Ten obraz jest zaczarowany, co rok się zmienia i pokazuje nowy wygląd tej osoby przynajmniej tak mogę ją poznać. Jest coraz bardziej podoba do swojej babci - wskazał na jedną z twarzy widniejącej na ścianie
- Druella Black - przeczytał Harry przyglądając się postaci brunetki, gdyby nie kolor włosów naprawdę byłyby podobne.
- Jaka jest Ashley? - zapytał Syriusz
- No... Jest... Nie znam jej za dobrze, ale wydaje się miła, i jest bardzo ładna, może nawet mnie lubi. Hermiona mówi żebym na nią uważał ale nie wydaje mi się żeby mogła być śmierciożercą prawda? -
- wiesz, jej ojciec jest śmierciożercą, ale nie wydaje mi się żeby posłał córkę na takie wyzwanie. Ale dla pewności, nie mów jej za wiele. Tak tylko na razie, w porządku? - puścił mu oczko
- jasne... -
___________________________________
CZYTASZ
i hate you all - HARRY POTTER X FEM READER
FanfictionDziewczyna która chce być inna niż wszyscy z jej rodziny. Siostra bliźniaczka Draco Malfoy'a, zmanipulowana przez rodzine. Po dobrej stronie stał chłopak który kochał ją jak nikogo innego. Ashley zrobiłaby wszystko dla niego a jednocześnie dla swoje...