Drugi września zawsze był dniem wyjątkowym, każdy miał założony uśmiech na usta a pogoda była tak piękna że większość uczniów wylegiwało się na błoniach lub spacerowało po głównym dziedzińcu.
Ashley uwielbiała przyglądać się jak inny spędzają ten dzieńm Ona sama, która siedziała w szatach na parapecie jednego z okien przy dziedzińcu czytając książkę. Lekko się uśmiechała gdy ciepły wiatr muskał jej twarz. Spoglądała na pierwszoroczniaków dopiero zaczynających swoją przygodę z Hogwatem.
Przesiadywali na błoniach probojac odnaleźć się w wielkim zamku, blondynka pamiętała jak dziś swój pierwszy wyjazd do szkoły.
Rodzice zaprowadzili ją i Draco na pociąg, w którym znaleźli pusty przedział. Po chwili przyszli Crabbe i Goyle, następnie poznali Blaise'a, Pansy i Astorie. Była wtedy taka szczęśliwa i nie tak samotna jak dziś. Samotna, chodź w każdego chwili mogła pójść do swoich znajomych którzy napewno by ją rozweselili tak przez pięć poprzednich lat. Kochała ich tak bardzo, ale w tym roku odsunęła się od nich bez ostrzeżenia, jakby, ją już nie obchodzili. Ale prawda była taka że nie chciała ich mieszać w swoją tajemnicę na przedramieniu.
Z wspomnień wyrwał ją dobrze jej znany niski, męski głos. Vincent Crabbe stał przy jednym z korytarzy i widocznie próbował wystraszyć dwóch niższych chłopców. Po dłuższym przyjrzeniu się postacią można było stwierdzić że był to czarnowłosy chłopiec w okularach i rudowłosy Weasley z zaczerwienionymi uszami.
- jaki idiota - westchnęła Ashley, zabrała szybko książkę i zeskoczyła z murku idąc w ich stronę
- Twoja rodzina Weasley to zwykle zoo - zarechotal
- Vinc, nie jesteś już za duży na straszenie swojego rocznika? Może byłbyś tak miły i zajął się jakimiś dzieciakami które nie umieją usiedzieć w jednym miejscu? - powiedziała a trójka odworociła się w jej stronę
- znowu próbujesz podbudować pewność siebie poniżając innych. Daj sobie spokój -- zamknij się Malfoy, nikt cię tu nie prosił - warknał w jej stronę, robiąc się czerwony na policzkach. Ale posłusznie odszedł nie zapominając o popchnięciu drobnej blondynki swoim ciężkim ramieniem tak, że o mało co się nie przewróciła.
- dzięki - wymamrotał Ron
- przepraszam was za niego -
- w porządku, to tylko Crabbe - powiedział Harry. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i odeszła w stronę jej ostatniej miejscówki. Zanim zdążyła usiąść zauważyła że na błoniach zbiera się mnóstwo pierwszoklasistów, spojrzała uważniej i spośród nich wychylił się Vincent obok młodej gryfonki z ślicznymi dwoma brązowymi warkoczami. Dziewczynka otarła coś z twarzy zapewne łzy, a chłopak śmiał się okrutnie. Malfoy założyła spowrotem torbę na ramię podążając w stronę wydarzenia
- Crabbe! Nie o to mi chodziło! - krzyknęła podchodząc bliżej a młodsi odsuneli się robiąc przejście
- kazałas mi zająć się młodszymi. No to proszę! - zaśmiał się
- a mogę wiedzieć co takiego zrobiła? -
- zaśmiała się ze mnie! -
- dziwisz się? - odepchnęła chłopaka od szlochającą uczennice - dopilnuje żeby McGonagall się o tym dowiedziała
- oj no weź, to był zart! Nudna się zrobiłaś Ley
- bardzo śmieszne te żarty, nazwałeś ja szlamą i zwyzywałes jej warkocze! - krzyknął brunet, zapewnie z roku dziewczyny
- jak się nazywasz? - zapytała
- John Leeven - odpowiedział niepewnym tonem
- przyjde po ciebie, wyjaśnimy ta sprawę przed kolacją - chłopak skinał głową a Ashley zabrała bruntke z pola widzenia. Już większość szkoły gapiła sie w ich stronę - jak się nazywasz? - zapytała Ashley o wiele milszym tonem niż wcześniej
- A-Amanda - wyszlochała
- w porządku Ami, mogę tak mówić? - Amanda pokiwała głową
- Ja jestem Ashley, jestem prefektem Slytherinu. Uwierz mi że ten chłopak który tak brzydko o tobie powiedział jest najgorszym typem jakiego kiedykolwiek spotkałam. To kolega mojego brata i od zawsze są z nim problemy, nie bierz tego do siebie co powiedział. Twoje warkocze są śliczne i bardzo ci w nich ładnie. Sama bym takie chciała. A to że nie jesteś z magicznej rodziny nie robi z ciebie gorszej osoby, rozumiesz? Dostałaś się do Hogwartu, jesteś wyjątkowa! Mam przyjaciół w Hogwarcie których rodzice są mugolami. A w żadnym stopniu nie są gorsi od czarodziejów czystej krwi - dziewczynka trochę się rozweseliła. Blondynka otarła jej policzki kciukiem i zaprowadziła do łazienki by przemyla twarz - Jesteś w Gryffindorze prawda? To wspaniały dom. Ludzie w nim cechują się odwagą, to zaszyt że tam trafiłaś -
- ja też się bardzo cieszę - uśmiechała się Amanda - naprawdę jesteś w Slytherinie? Słyszałam że to zły dom. Sam-wiesz-kto w nim był -
- to prawda był, ale to nie znaczy że Slytherin jest zły, osoby które w nim są sprytni, ambitni i pewni siebie. To bardzo dobry dom, i także cieszę się że w nim jestem -
Dziewczynka pokiwała głową
-mam pomysł! Może zrobisz sobie jutro takie same warkocze jak ja? Będziemy jak prawdziwe przyjaciółki! - na słowo Prawdziwe przyjaciółki serce Ashley rozmiękło.- oczywiście! Ale teraz chodźmy już na obiad, a potem pójdziemy do Profesor McGonagall - Amanda skinęła głową i chwyciła Ashley za rękę prowadząc do Wielkiej Sali
___________________________________
CZYTASZ
i hate you all - HARRY POTTER X FEM READER
FanficDziewczyna która chce być inna niż wszyscy z jej rodziny. Siostra bliźniaczka Draco Malfoy'a, zmanipulowana przez rodzine. Po dobrej stronie stał chłopak który kochał ją jak nikogo innego. Ashley zrobiłaby wszystko dla niego a jednocześnie dla swoje...