Z dnia na dzień obsesja Harry'ego na punkcie blond włosej Ślizgonki rosła. Coraz częściej zaczynał o niej myśleć. O tym co robi i czy jest bezpieczna. Od incydentu w Departamencie Tajemnic bał się o jej bezpieczeństwo. Pewnego dnia gdy Weasley'owie razem z Hermioną Granger i Harry'm mieli zamiar odwiedzić ulicę Pokątną by zrobić zakupy na nadchodzący rok szkolny Harry znowu pogrążył się w swoich myślach i o tym co powiedział ostatnio do niego pan Weasley.
- widzieliście jak Ashley wyładniała? - odrzekła Hemiona wyrywając z zamyślenia Pottera
- co? - zwrócił się w jej strone
- to znaczy że wygląda ładniej niż ostatnio - Hermiona uśmiechała się
- o ile to w ogóle możliwe - zaśmiał się Ron
- Podobno ma chłopaka, więc może chłopcy z Hogwartu dadzą jej trochę spokoju, bez urazy Harry - zwróciła się do przyjaciela który tylko pokiwał głową analizując jej słowa.
- Skąd ty to wszystko wiesz Hermiono? - wywrócił oczami Weasley
- Gazety Ronald, nauczył byś się czytać - odpowiedziała brunetka wskazująca na wydanie Proroka Codziennego, następnie podchodząc do kominka. Chwilę potem pochłonęły ja zielone płomienie. Ron tylko rzucił okiem na gazete i wszedł jako drugi do kominka, ustawił się pomiędzy drewienkami
- idziesz? - zapytał
- tak, zaraz po tobie - uśmiechnął się nie odrywając wzroku od wskanej wcześniej gazety. Ron również zniknął w płomieniach a gdy Harry upewnił się że nie ma nikogo w pobliżu chwycił skrawek papieru przyglądając się zdjęciu z podpisem
PANNA MALFOY I PAN WHONIX NOWĄ PARĄ? ZAKOCHANI PRZYŁAPANI NA GORĄCYM UCZYNKU
Fotografia przedstawiała dwójkę nastolatków jedną z nich była Ashley w czarnej sukience i dużo wyższy chłopak trzymający ją blisko za talie. Dziewczyna faktycznie wyglądała dużo poważniej, niektóre rysy twarzy się wyostrzyły a ciało nabrało bardziej kobiecych kształtów kobiecych kształtów. Harry zdał sobie sprawę że za długo się przygląda zdjęciu więc szybko je odłożył wszedł do kominka. Wszystko zaczęło wirować w zielonym świetle a za chwilę pojawił się obok Hermiony i Rona w Dziurawym Kotle.
- długo ci coś zajęło - skomentowała Hermiona
- serio? -
- Dobra nie ważne nie pytałam. Chodźmy juz zobaczyć sklep George'a i Freda! -
W tym samym czasie na ulicę Pokątna przybyła Pani Malfoy wraz z dziećmi wszyscy troje szli równo poszukując podręcznikow i nowych szat.
- Ja pójdę zobaczyć nowy sklep Weasleyów w czasie kiedy pojdziecie po różdżkę - oznajmiła blondynka
- dobrze, ale nie badz zbyt długo - odpowiedziała matka. Rozeszli się w dwie strony i po krótkim spacerze przed Ashley pojawił się pomarańczowy sklep na rogu uliczek z wielkim posągiem Freda, lub George'a przed wejściem. W środku były takie tłumy że żeby przejść dziewczyna musiała się przeciskać pomiędzy gryfonami którzy natychmiastowo wiedząc ją odsuwali się i spoglądali oceniającym wzrokiem. W uszach dudnial głuchy hałas śmiechów i krzyków. Blondwłosa podeszła do stoiska mieniącego się na różowo z różnymi buteleczkami. Nagle zza regału wyskoczyli rudzi bliźniacy
- Oh popatrz Fred, czy to nie Ashley Malfoy? - zadrwił jeden
- masz rację George, witamy księżniczkę Slytherinu czy ja tu widzę eliksir miłośny? Myślę że bez tego dajesz sobie świetnie rade - uśmiechnął się szyderczo drugi
- jeśli to miał być komplement to dziękuje - uniosła delikatnie kąciki ust odkładając flakonik na miejsce
- bo niby nie chodzisz z Jacob'em Whonix'em? -
- nie twój interes Weasley -
- dajcie jej spokój - zabrzmiał skromny głos zza dwójki. Była to Hermiona Granger z swoim pięknym uśmiechem - Hej Ashley
- Cześć Hermiono - uśmiechneła się do niej - fajnie tu macie - rzuciła do rudzielców rozglądając po pomieszanemiu gdy natrafiała na wzrok swojego brata zza szlanych drzwi co inni definitywnie zauważyli - wpadne jeszcze, muszę już spadać, do zobaczenia - uśmiechała się na pożegnanie i odworociła się w stronę wyjścia zawracając płynnie swoją sukienką. Opuściła budynek dołączając do Narcyzy i Dracona.
- skończyłaś? - zapytał Malfoy na co rzuciła mu tylko puste spojrzenie. Nie odzywali się do siebie przez większość drogi, odwracając się co jakiś czas, szli prosto, szybkim krokiem by w jak najkrótszym czasie dotrzeć na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. Zwolnili dopiero gdy dotarli na schody które prowadziły już bezpośrednio pod drzwi starego budynku z tabliczka ,,Borgin & Burkes''. Weszli przez zielone drewniane drzwi a zaraz po nich jak na zawołanie pojawiły się zakapturzone postacie wchodzące kolejno do sklepu
- Czym mogę służyć? - odchrząknał sprzedawca zza lady polerując kryształowy kielich
- przyszliśmy w sprawie szafki zniknięć którą tu pan ma - oznajmił Draco
- niestety mój drogi chłopcze nie jest na sprzedaż jeśli o to pytasz. Jestes taki sam jak ojciec Panie Malfoy. Ma pan tyle samo pogardy ile on. Niestety nazwisko nie sprawia że wszystko się Panu należy - odpadł z śmiechem
- nie obchodzi nas co myślisz o moim bracie ojcu. Naprawiasz i nam ja dajesz rozumiesz? - odezwała się Ashley opierając się o lade i wyjmując z rąk Borgin'a ściereczkę i rzucając ja gdzieś w bok. Mężczyzna roześmiał się głośno.
- Skarbie, taka dziewczynka jak ty nie będzie mi rozkazywać -
- może ona i nie, ale zawsze może pojawić się ktoś, kto to zrobi - chichot Bellatrix rozbrzmiał w ścianach pomieszczenia a jej głos był tak przenikliwy i niepowtarzalny że sam starzec wytrzeszczył oczy i napewno odkrył kto kryje się pod kapturami. Draco podciągnął rękaw a Ashley ściągnęła czarna, długa rękawiczkę ukazując mroczny znak. Mężczyzna złapał się za głowę zataczając koło. Obok pojawił się Fenrir Greyback który uśmiechał się szaleńczo w jego stronę. Nagle jego uwaga została odciągnięta i odwrócił się w stronę drzwi
- wszysko a porządku Greyback? - zapytała Lestrange
- czuje że ktoś nas obserwuje - warknał i muśnięciem rożdzki zasunął rolety
- Dajemy ci czas do połowy czerwca - syknęła Bellatrix
___________________________________
CZYTASZ
i hate you all - HARRY POTTER X FEM READER
FanfictionDziewczyna która chce być inna niż wszyscy z jej rodziny. Siostra bliźniaczka Draco Malfoy'a, zmanipulowana przez rodzine. Po dobrej stronie stał chłopak który kochał ją jak nikogo innego. Ashley zrobiłaby wszystko dla niego a jednocześnie dla swoje...