12.

1.1K 39 7
                                    

Środowy poranek spędziłam na uczelni, zasypiając prawie na jednym z najważniejszych przedmiotów. Całą noc nie mogłam zasnąć bo szukałam tego pieprzonego lekarza, który mógłby pomóc mojej rodzinie. Ostatecznie znalazłam dwóch, jeden w Europie, drugi w Stanach Zjednoczonych. Praktykowali rzadkie metody, o których nie miałam bladego pojęcia, przez co planowałam porozmawiać o tym z moim profesorem po zajęciach. Gdy te dobiegły końca, skutecznie odżyłam i podeszłam do jego biurka i wyciągnęłam tyle informacji ile mogłam. Jak się domyśliłam, jeden z nich totalnie lał wodę i miał zerową skuteczność, a zdesperowani ludzie się na nią łapali. Natomiast ten londyński specjalista, był już wiarygodny i z czystym sercem mi polecił jedną z jego książek. Po godzinie dwunastej byłam już umówiona z Cataliną na kawę, w lokalu niedaleko mojego uniwersytetu. Pojawiłam się tam chwilę przed czasem, więc zamówiłam moją ulubioną kawę i do tego ciastko karmelowe.

—Cześć, nie spóźniłam się, prawda?—Uśmiechnęła się szeroko, już nie rudowłosa. Z tego co rozmawiałyśmy ostatnio to wybrała się do fryzjera i wyglądała prześlicznie w jej nowym blondzie.

—Nie.—Pokręciłam głową odwzajemniając uśmiech i wstałam żeby ją przytulić na przywitanie.—Dobrze Cię widzieć.

Dziewczyna złożyła swoje zamówienie i po kilkunastu minutach dostałyśmy je do stolika.

—A więc... Ty i Pedri?—Zaczęła niepewnie, ale nie ze wścibskością, tylko zwykłą ciekawością.

—Tak, od tygodnia. Świeża sprawa.—Zaśmiałam się upijając łyka gorącej cieczy.—Właśnie, to jest jednak bardzo ważna sprawa.

—Nie strasz mnie laska.-Spojrzała na mnie lekko przerażona.—Nie jesteś w ciąży?

—Nie jestem, Cata.—Położyłam rękę na swoim czole uważając to za najgłupsze możliwe pytanie.

—To co?

—Ciężko mi o tym mówić, ale mojemu bratu zostało kilka miesięcy życia.—Westchnęłam.—I uznaliśmy, że zrobimy dla niego udawany ślub żeby mógł zobaczyć mnie w sukni ślubnej, przed śmiercią.

—Em... Tak mi przykro.—Złapała moją dłoń ściskając ją aby pokazać mi współczucie, za co jak najbardziej byłam wdzięczna.—Zrobimy wam wesele życia, jak prawdziwe.

—Dzięki.—Posłałam jej słaby uśmiech i dosłownie zaczęłyśmy plotkować na temat wszystkiego. Puelo zaczęła marudzić na zachowanie Isabelli, która manipulowała Marią, aby ta w końcu wyznała uczucie do Pabla. Wróciłyśmy do tematu zeszłej imprezy, opowiedziałam jej o mojej randce z Pedro i dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy. Między innymi zachowania naszej gwiazdy, która zaraz po naszym wyjściu zaczęła specjalnie przystawiać się do Torresa mając nadzieję, że ktoś im zrobi zdjęcie i wyśle do mojego chłopaka. Dzięki tej rozmowie wiedziałam, że muszę mieć ją na oku.

—Teraz my musimy się trzymać razem, w końcu mam kogoś w tej grupie kto nie idzie za nią ślepo w mur.—Mrugnęła do mnie.—I proponuję zrobić własny babski wieczór we dwie.

—To świetny pomysł, może w piątek?—Wytarłam usta w serwetkę po kawie.

—Zgoda, jesteśmy umówione.—Wstała od stolika.—Pozdrów kochasia.

Pokręciłam głową rozbawiona żegnając się z nią i wyszłam chwilę później. Coraz zimniejsza pogoda w Barcelonie dawała się we znaki, przez co musiałam zapiąć mój płaszcz i zakryć szyję szalikiem. Krótki spacer zmęczył mnie na tyle, że w sklepie spożywczym pędziłam jak najszybciej do kasy. Niestety przez mój pośpiech nie zauważyłam stojącego obok mnie mężczyzny i wypadła mi z rąk mrożona pizza.

amor en el aire | pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz