—No dawać dziewczyny!—Krzyknęła Lewandowska dając nam ostatni wycisk w czasie dzisiejszego treningu.
—Ja zaraz padnę!—Krzyknęła śmiejąc się histerycznie Catalina, ale dalej wykonywała zadanie.
A kiedy już je skończyłyśmy, położyłyśmy się na naszych matach dysząc ze zmęczenia.
—Musimy to powtórzyć.—Klasnęła najstarsza z nas i usiadła między nami.—Zrobię z was fitnesiary.
—Ana, bez urazy ale ty jesteś terminatorem.—Mruknęłam ścierając pot z czoła.—Pedro mnie nie pozna, schudłam jakieś 10 kilo przez ten trening. Pewnie nie mam już dupy.—Zaczęłam histeryzować na niby, a dziewczyny posłały mi wrogie spojrzenia.
—I tak jej nie miałaś.—Wytknęła mi język blondynka powoli się podnosząc.
—Spadaj.—Burknęłam niezadowolona i podniosłam się razem z nią.—Przynajmniej mam cycki.
—I tak jesteście piękne.—Klasnęła Lewandowska.—A teraz do domów, zjeść obiad.
Podziękowałyśmy i zmęczone ruszyłyśmy do samochodu, aby wrócić do domu. Cata odwiozła mnie pod same drzwi do apartamentowca, żebym przypadkiem się nie zgubiła.
—Nie patrz na mój tyłek!—Krzyknęłam odwracając się i pokazując jej środkowy palec, w odpowiedzi uzyskałam jedynie buziaka w powietrzu.
Zaczęłam generalne sprzątanie mojego mieszkania, starłam kurze, podłogę, nawet okna. Zajęło mi to jakieś 3 godziny, ale z racji, że nie miałam planów to niezbyt mi przeszkadzało. Tak naprawdę jedyne co wyrwało mnie z transu to dźwięk telefonu. Odebrałam zieloną słuchawkę i przez chwilę słyszałam tylko i wyłącznie ciszę. Natomiast reszta rozmowy stała się tylko gęstą mgłą wspomnień.
—Maia.—Zaczęła moja mama.-Musisz przyjechać do szpitala.
—Co się stało? Czemu płaczesz?—Puściłam z rąk spryskiwacz i rzuciłam się w stronę torebki.
—Calisto umiera, przyjedź się pożegnać.—Powiedziała rozłączając się ze mną i zostawiając mnie w totalnym osłupieniu.
Puściłam szybkiego smsa do Pedro, proszącego aby po mnie przyjechał do punktu medycznego i zamówiłam szybko taksówkę. Cholera czemu ja nie mam prawa jazdy? W mojej głowie zaczęły się tlić myśli, łzy spływały mi po policzkach niewiarygodnie szybko, a nogi plątały się ze sobą kiedy biegłam w deszczu do auta.
—Proszę jechać szybko, mój brat umiera.—Wydukałam zapinając pasy, a kierowca bez słowa ruszył i w zadziwiająco szybkim tempie mnie wiózł.
Dziesięć minut później, kiedy mój oddech odmawiał posłuszeństwa a kondycja wdawała się we znaki, w końcu dotarłam. Dobiegłam do sali i otworzyłam drzwi. Zauważyłam ojca, krążącego nerwowo po pokoju, płaczącą przy łóżku matkę i pielęgniarkę.
—Cześć młody.—Uśmiechnęłam się przez łzy i klęknęłam przy nim łapiąc za jego rękę.
—Bałem się, że nie przyjdziesz.—Powiedział spokojnie.—Dobrze, że jesteś.
—Cichutko.—Przyłożyłam jego dłoń do swoich ust starając się nie wybuchnąć.—Kocham Cię Calisto, nie zawsze byłam najlepszą siostrą, ale musisz wiedzieć, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.
—Nawet nad Pedrim?—Zaśmiał się ściskając z bólu zęby.
—Oczywiście, że tak.—Pokręciłam głowa rozbawiona i wytarłam policzki.
CZYTASZ
amor en el aire | pedri
Fiksi Penggemarwalka o złotą piłkę nie może równać się walce o życie, jednak mogą iść ze sobą w parze. Tak jak robili to oni, mimo wielu trudności. Jest to zwyczajne opowiadanie o silnym i dość beztroskim uczuciu, które wzrosło między dwoma osobami z zupełnie inny...