19.

1K 36 3
                                    

—Jesteś pewny, że chcemy iść na te urodziny?—Jęknęłam niezadowolona rozprowadzając rozświetlacz w płynie po moich nogach.

—Tak, ale nie oddalamy się od siebie.—Pokiwał głową zapinając nieudolnie guziki czarnej koszuli.—I wyjdziemy po dwóch godzinach.

—Chcesz się tylko pokazać?—Wywróciłam oczami zmęczona intrygami i podeszłam do niego żeby mu pomóc.

—Może trochę.—Burknął pod nosem i podniósł głowę żeby dać mi dostęp.

—Tu rozpinamy.—Odpięłam dwa od góry odsłaniając trochę jego klatki piersiowej.—Może jednak zostaniemy?

—Muszę Cię wyciągnąć z domu.—Cmoknął mnie szybko.—Wyglądasz seksownie.

—W takim razie będziemy najgorętszą parą na imprezie.

Siedząc na fotelu czarnego porsche, w długiej i czarnej sukience, czułam się jak pieprzona celebrytka. Tym bardziej kiedy mój chłopak postanowił zrobić mi zdjęcie jak prawdziwy paparazzi.

—To co?—Zaczął zapinając pasy.

—Quevedo.—Powiedzieliśmy w tym samym momencie śmiejąc się.

—„Necesito tu calor, ver la vida de color. Sin ti, se apaga mi sol y a oscuras".—Śpiewałam nagrywając nas przez pół drogi.

Jeszcze chwilę staliśmy na podjeździe klubu w którym Félix robił swoje urodziny i darliśmy się do „YANKEE". Nagrywaliśmy się na jego instastory i na koniec złożył małego buziaka na moich ustach śmiejąc się pod nosem.

—Wstawisz to?—Uniosłam brew ciekawa odpowiedzi.

—Czemu nie?—Wzruszył ramionami.—W końcu ludzie już o nas wiedzą.

Pokiwałam głową próbując ukryć uśmiech zadowolenia i wysiadłam z auta żeby poczekać aż do mnie dołączy. Weszliśmy przez bramki do ciemnego pomieszczenia, które rozświetlały tylko i wyłącznie neonowe stroboskopy i rozglądaliśmy się za znajomymi. Oczywiście na stoliku stał zadowolony i nawalony João obmacujący jakąś laskę. Pomyślałam sobie „skoro się przerzucił na inną to może się jednak napiję", ale nie. Jak tylko nas zobaczył, zszedł ze stołu i pokierował się w naszą stronę. Grzecznie się uśmiechnęłam i wyciągnęłam pudełko z prezentem, Pedro załatwił dla niego ochraniacze z Barçy z jego twarzą.

—Kogo my tu mamy, piękna.—Wskazał na mnie.—I bestia.

Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową widząc minę mojego chłopaka, który niezbyt był zadowolony z tych przydomków.

—Wszystkiego najlepszego Jo.—Przytuliłam go delikatnie i po chwili się odsunęłam.

—Widzę, że już zakropiony.—Zaśmiał się pod nosem González.

—Ty tez mógłbyś, jesteś strasznie sztywny.—Mrugnął do nas szatyn i pobiegł do baru prosząc o kolejkę szotów.

Na szczęście nie zauważył nawet kiedy zniknęliśmy za winklem aby podejść do Ferrana i Gaviego, którzy stali znudzeni niedaleko nas.

—Jednak przyszliście?—Uśmiechnięty Gavira przytulił nas od razu na powitanie.—Ja na przykład żałuje.

—Niedługo i tak wracamy do domu.—Skinęłam głową rozglądając się jeszcze za znanymi twarzami.—O Balde, idę się przywitać!

Nim zostałam zawołana przez Pedro doskoczyłam do Alejandro, nieudolnie bo wpadłam na czyjąś wysoką sylwetkę. Był to nikt inny jak Félix.

—Zawsze na mnie wpadasz piękna.—Wyszczerzył się łapiąc mnie w talii i prowadząc na parkiet.

amor en el aire | pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz