23

1K 44 4
                                    

Od śmierci Calisto minęły trzy miesiące. Można powiedzieć, że ruszyłam do przodu i dzięki pięknemu pożegnaniu byłam w stanie uwierzyć, że tam mu lepiej. Okropnie tęsknię, ale trzeba żyć dalej, Pedro i ja zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, w końcu musiałam prać jego brudne gacie, a on moje. Czy nam to przeszkadzało? Nic z tych rzeczy, nawet akceptowałam to jak zostawiał je na samym wejściu do pokoju, czy w kuchni, czy w salonie...

Poza tym miał wiele cech, które bardzo mi odpowiadały w czasie mieszkania razem. Zmywał po sobie naczynia, pomagał mi myć okna i odpychał przepływy bez odruchów wymiotnych. Mimo wielu jego zalet, zdecydowaliśmy się żeby dalej mieszkać osobno. Brunet wrócił do swojego domu aby dać mi odrobinę oddechu, a ja i tak prawie tam mieszkałam. Zauważmy, że nie zawsze jest kolorowo, mamy za sobą dużą kłótnię, od której nie rozmawiamy już tydzień. Zapytacie się o co poszło? Zaczęło się niewinnie, od małej tajemnicy z jego strony. Pedri nie powiedział mi o spotkaniu z Isabellą, dowiedziałam się o tym z mediów. Okazało się, że chłopak był u niej trzy dni pod rząd, a ja o żadnym z nich nie wiedziałam.

—Chcesz mi wyjaśnić co to ma być?—Stanęłam przed nim poirytowana i wskazałam mu na newsa na stronie plotkarskiej.

—Plotka?—Zmarszczył brwi.—Idź sobie meliski zaparz.—Zbył mnie wracając wzrokiem do telewizora.

—Pedro, jesteś tu z Bellą, przez trzy dni z rzędu.—Założyłam ręce na ramiona zawiedziona jego niewzruszeniem.

—Em? Jesteś zazdrosna?—Uniósł brew śmiejąc się.

—Po pierwsze tak, po drugie czemu mi nie powiedziałeś i teraz kłamiesz? A po trzecie, jak ty byś się czuł gdybym spotkała się teraz z João?

—Ustalałem z nią zasady kontaktu, ma się nie pokazywać tam gdzie będziesz.

—Do jasnej cholery czemu się z nią spotkałeś, mów prawdę.—Powiedziałam z łzami w oczach.—Trzy dni, trzy pieprzone dni!

Widziałam jak przełyka ślinę, boi się odpowiedzieć i wytłumaczyć mi to co zrobił.

—Rozumiem.—Pokręciłam głową z dezaprobatą i złapałam za bluzę żeby naciągnąć ją na siebie.

—Maia to naprawdę nie tak jak myślisz.—Wstał łapiąc mnie za nadgarstek.

—A ja myślę, że tak, gdybyś nic nie zrobił to byś mi powiedział.—Pojedyncza łza stoczyła się po moim policzku.—A Ty tylko czekałeś aż wyjdę z żałoby, żeby do niej polecieć.

—Nie mów tak, ja nie mogę Ci powiedzieć co tam robiłem.—Spojrzał w moje oczy, a ja miałam ochotę krzyczeć na niego bez końca.

—Bo nie przejdzie Ci to przez usta?—Prychnęłam.—Że mnie zdradziłeś?

—Nie zdradziłem.—Zaprzeczył niemalże od razu.—Nic nie wiesz.

—Wychodzę, nie odzywaj się do mnie dopóki nie znajdziesz odwagi żeby powiedzieć mi prawdę.—Wyrwałam dłoń z jego uścisku i założyłam buty z takim rykiem, że chyba usłyszeliby mnie na pieprzonej Teneryfie.

Nie zatrzymał mnie, a to utwierdziło mnie w jego czynach.

Nikt się nie pojawił u mnie od tamtej sytuacji, tylko Catalina, Gavi uraczył mnie paroma miłymi słowami ale chyba trzymał się braterskiego kodeksu.

—Gadałam z Isabellą.—Powiedziała na jednym wdechu Cata, wparowując do mojego mieszkania.

—Nie obchodzi mnie to.—Warknęłam rozzłoszczona, a dziesięć minut temu się obudziłam.

amor en el aire | pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz