26

1.1K 50 18
                                    

Zabrałam go na niespodziewaną randkę, na ostatni tego dnia seans kinowy. Sala była pusta, gdyż był to środek tygodnia i normalni ludzie idą na drugi dzień do pracy. Zrobiliśmy coś głupiego, do tego stopnia, że serio się tego wstydzę. I nie chodzi o naśmiecenie, wandalizm czy cokolwiek. Po naszym szczeniackim zbliżeniu, Pedro miał widoczne moje ugryzienie na ramieniu kiedy próbowałam zatrzymać odgłosy szczytowania. To była chyba moja najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłam.

—Preciosa, nie przejmuj się.—Zaśmiał się łapiąc moją rękę i szedł do przodu uradowany.—Nikogo tam nie było, niektórzy robią to przy innych ludziach.

—Może masz rację.—Pokręciłam głową wiedząc, że już i tak nie cofnę czasu.

—To była świetna randka.—Cmoknął mnie w skroń i wyciągnął telefon żeby zrobić nam selfie.

—Boże jaki Boomer.—Jęknęłam niezadowolona i zabrałam mu telefon.—Daj ja ci pomogę.

—A ty znowu marudzisz.—Objął mnie w pasie i położył brodę na mojej głowie do zdjęcia.—Wstawię to na story.

I tak rzeczywiście zrobił chociaż mu nie wierzyłam, każdy mógł zobaczyć mój profil i mimo, że ostatnio częściej pojawiałam się u jego boku to nikt nie znał mojego instagrama. Podpisał to zwykłym „randka w kinie" i oznaczył mnie przy tym.

—Każdy ma wiedzieć.—Pstryknął mnie w nos śmiejąc się przy tym, gdy już wchodziliśmy znowu do mojego mieszkania.

—Pepi, nie dadzą nam żyć.—Zaśmiałam się pod nosem odkładając rzeczy na stolik.

—Niech się przyzwyczają, że jesteś moją przyszłą żoną.—Puścił mi oczko podbiegając do mnie.

—Zapędzasz się.—Pokręciłam głową rozbawiona i zatrzymałam go dłonią na klatce piersiowej.—Nie zbliżaj się do mnie bo zaraz znowu skończymy w łóżku.

—Przypominam, że już jesteś moją poniekąd żoną.—Przytulił mnie do siebie.—A to było nadrobienie nocy poślubnej.

—Zdążyłeś ją nadrobić już ze sto razy.—Wywróciłam oczami prześmiewczo.

—Preciosa, przytulisz mnie czy będziesz tak stać jak gówno w wiadrze?

—Jak co?—Pisnęłam rozśmieszona do takiego stopnia, że prawie się popłakałam.

—Jak gówno wiadrze.—Zmarszczył brew.—Nie mówi się tak?

—Nie, nigdy tego nie słyszałam.—Starłam niewidzialną łzę z kącika oka.

—Balde zaczął tak mówić i to przejąłem, nawet nie znam genezy.

—Boże co oni z Tobą zrobili Pepi.—Poklepałam go leciutko po policzku i wyminęłam go.

—Czyli mnie nie przytulisz?—Jęknął głośno niepocieszony, kiedy położyłam się do łóżka.

—To Ty mnie w ogóle nie przytulasz!—Oburzyłam się udając obrażoną.

—Oj jak ja cię zaraz...—Zagroził mi kładąc się na mnie i ściskając moje ciało mocno.

Leżeliśmy w ciszy, przyjemnej i spokojnej, wsłuchując się w nasze powolne oddechy. Często kiedy spędzaliśmy razem czas byliśmy cicho, zbliżaliśmy się dzięki temu do siebie i poznawaliśmy nawzajem swoje ciała, dzięki temu znalazłam jego czuły punkt. Ewidentnie była to szyja i miejsce za uchem.

Rano gdy obudziliśmy się o siódmej, zabrałam się za szykowanie na siłownię, ponieważ byłam umówiona z Cataliną i Anią na szybki trening z rana. Pedro zaczynał o jedenastej, więc zdążyliśmy zjeść na spokojnie razem śniadanie i posiedzieć razem na TikToku.

amor en el aire | pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz