24

1.1K 44 28
                                    

Mimo przegranej, już kolejnej z rzędu miałam dobry humor, właśnie czekałam w mieszkaniu na długo wyczekiwanego bruneta. Zaczęłam nawet robić mu już kolację i przygotowałam nową pościel.

—Jestem!—Krzyknął wchodząc do mieszkania i zrzucając od razu z siebie kurtkę i buty. Podbiegł do mnie i złapał mnie pod kolanami podnosząc do góry.

—Pedro!—Pisnęłam przestraszona kiedy prawie zaryłam głową o sufit.—Uważaj.

—Nie mogę.—Roześmiał się kręcąc ze mną w ramionach.—Zostaję tu, do usranej śmierci.

—Dzieciak.—Pokręciłam głową i położyłam dłonie na jego ramionach wbijając w nie lekko paznokcie.

—Kocham Cię.—Powiedział cicho przed pocałowaniem mnie. Gdy po paru minutach się oderwaliśmy, wymruczałam to samo dodając jeszcze, że nadal jestem bardzo zła.

—Więc? Bella i Nando...—Uniosłam brew trochę obrzydzona tą myślą.

—Wiem, też nie jestem zadowolony.—Wywrócił oczami kładąc mnie na podłogę, abym mogła nam nałożyć gnocchi w sosie pomidorowym, jego ulubione.—Ale co gorsze, Maia oni są razem.

—Żartujesz?—Otworzyłam zdziwiona buzię i odwróciłam się z dwoma miskami do niego.

—Nie.—Pokręcił głową biorąc ode mnie jedną z nich i usiadł na kanapie, a ja centralnie obok niego.—Ale spokojnie i tak będziesz ulubienicą rodziców.

—Biedny Fer.—Jęknęłam niezadowolona.—Tak szybko dać się zrobić na dzieciaka.

—Dobrze, że ty mnie nie zrobiłaś na dzieciaka.—Zaśmiał się a ja spoważniałam.

—Jeśli już jesteśmy przy tym temacie...—Zaczęłam grzebać w jedzeniu widelcem i nie patrzyłam na niego.

—Nie, proszę nie teraz.—Przestał się śmiać i przejechał dłońmi po twarzy.—Proszę nie mów, że jesteś w ciąży.

—Właściwie...

—Cholera jasna, zawsze myślałem, że tabletki są najbezpieczniejsze ale najwyraźniej trzeba było jeszcze się wykastrować!—Odłożył naczynie.—Mama mi ukręci łeb, mi i Fernando. Jak mogliśmy zapłodnić dwie kobiety w tym samym czasie...

—Pepi.—Przełknęłam ślinę żeby się nie roześmiać.

—Nie zrozum mnie źle, jesteś kobietą z którą chcę mieć dzieci i spędzić resztę życia, ale jesteśmy jeszcze za młodzi...—Przytulił mnie delikatnie całując w skroń.—Damy sobie radę, będę najlepszym ojcem na świecie.

—Pedro, daj mi coś powiedzieć.—Roześmiałam się głośno.

—Czemu się ze mnie śmiejesz?

—Bo jesteś głupi.—Pstryknęłam go w nos.—Chciałam powiedzieć że miałam okres w tym tygodniu.

—Boże ty jesteś nienormalna.—Odsunął się ode mnie obrażony.

—Karma, za niepowiedzenie prawdy.—Wzruszyłam ramionami i wzięłam się za jedzenie.

—A ja Tobie takie miłe rzeczy mówiłem.—Pokręcił głową zażenowany.

—Bo zasłużyłam.—Rzuciłam z pełną buzią i włączyłam telewizor gdzie leciał jakiś film.

Gdy zjedliśmy i wstawiliśmy zmywarkę, położyliśmy się na rozłożonej kanapie żeby obejrzeć „Zanim się pojawiłeś" na czym zawsze płaczę jak bóbr. Ułożyłam się wygodnie z chłopakiem za moimi plecami, przytulającym mnie szczelnie i włączyłam ekranizację.

amor en el aire | pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz