ROZDZIAŁ DODATKOWY

1K 38 5
                                    

—Pedro do jasnej cholery zaraz się spóźnimy.—Jęknęłam niezadowolona zakładając na siebie różową marynarkę.

—Nie klnij przy dzieciach.—Burknął zbiegając na dół.

—Tato, ale sam mówiłeś, że to nie prze...—Zaczął dziewięcioletni Leon zakładając siostrze buty.

—Leon to nie dyskusja w której uczestniczysz.—Mój mąż pstryknął go w nos i uśmiechnął się do małej, złapał za moją torebkę i podszedł bliżej.—Myszko, nie musisz się tak denerwować.

—Stary a głupi.—Pokręciłam głową niezadowolona i cmoknęłam go w policzek.

—Jak się czuje nasze maleństwo?—Położył rękę na moim już troszkę wystającym brzuchu.

—Jest wkurzone na ojca bo ani trochę nie rozumie co się do niego mówi.—Mruknęłam cicho i pociągnęłam go za przydługie włosy.

—Możemy już iść?—Nasz wielce znudzony syn czekał z pięcioletnią Lią, aż zbierzemy się do wyjścia.—Przecież wujek ukręci nam łeb.

Roześmialiśmy się i ruszyliśmy do korytarza. Podniosłam małą na ręce i razem z naszą rodzinką poszłam do samochodu. Pedro, jako kapitan FC Barcelony dostał ostatnio większą wypłatę i kupił Range Rovera aby nasze szkraby miały więcej miejsca. Pokochałam ten samochód niemalże od razu i naprawdę gdyby nie to, że jestem w ciąży to byłoby to moje auto.

—Gavi dzwoni, odbierzesz?—Zapytał skupiony na drodze Gonzalez, a ja kliknęłam zieloną słuchawkę.

—Kurwa ile można na was czekać?—Prychnął wkurzony Angry Birds.

—Pablo Martin Paez Gavira jesteś na głośniku.—Oburzył się mój mąż.—Dzieci nie mają słuchawek na sobie.

—Przepraszam bombelki.—Powiedział skruszony.—Za ile będziecie?

—Za pięć minut.

Poczułam dużą dłoń na swoim kolanie, a jak tylko spojrzałam na prowodyra to jedyne co uzyskałam to jego chamski uśmieszek.

Oh jak ja kochałam ten uśmieszek.

Splotłam nasze palce i przejechałam po jego obrączce. Ten mężczyzna był wszystkim, całym moim światem i gdybym mogła to ściągnęłabym dla niego gwiazdkę z nieba. Jego kilkudniowy zarost, przy zmęczonej robotą twarzy komponował się idealnie z opaloną skórą. Byliśmy niedawno na wakacjach w Tegueste, po tym jak Pedro wybudował dla swoich rodziców dom wszyscy mogliśmy się tam zmieścić, nawet z Fernando, Bellą i ich chłopcami. Kocham Wyspy Kanaryjskie, czuję, że to też jest moje miejsce na świecie gdzie istnieje moja druga rodzina. Z moimi rodzicami nie mamy za bardzo kontaktu, co jakiś czas wysyłają nam filmiki jak gratulują Pedro osiągnięć. Czasami zawozimy do nich dzieciaki, ponoć są lepszymi dziadkami niż mogłabym przypuszczać. Jednak mimo mojej nieidealnej przeszłości z nimi cieszę się, że są.

—Wysiadamy.—Oznajmił Pepi stając na miejscu parkingowym pod hotelem w którym miała się odbyć dzisiejszą ceremonia przywitania nowego trenera.

Kto by pomyślał, że prawie dziesięć lat później to Gundogan stanie się trenerem naszej ukochanej Barcy.

—Czy to mój ulubiony chrześniak?—Roześmiał się zadowolony Ferran wyciągając ręce do naszego syna który przytulił od razu wujka.

—A to moja ulubiona i jedyna chrześnica!—Pisnął podekscytowany Gavi i pobiegł po małą biorąc ją od razu na ręce.

—A gdzie Penelopa?—Zmarszczyłam brwi rozglądając się za dzieckiem Torresa.

amor en el aire | pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz