25

1.1K 39 18
                                    

—Umówiłem nas na rozmowę z agentem.—Powiedział Pedri wchodząc zmęczony po treningu do mojego mieszkania i rzucił torbę w progu.

—Kiedy?—Zapytałam podczas mieszania kurczaka na patelni.—Ja teraz mam w miarę dużo czasu, więc nie żeby mi to jakoś robiło.

—Jutro o piętnastej w tej kawiarni na rogu.—Kiwnął głową.—Pięknie pachnie.

—Nie masz wtedy treningu?—Uniosłam brew sięgając po telefon aby sprawdzić jego plan.

—Właśnie chciałem z Tobą o tym porozmawiać.—Usiadł przy stoliku wzdychając głośno.

—Hej, wszystko dobrze?—Podeszłam do niego i usiadłam obok.

—Czuję dyskomfort, znowu.—Mruknął zniesmaczony sytuacją.—Naprawdę boję się, że tak będzie ciągle...

—Amor, strasznie mi przykro.—Złapałam jego dłoń i ścisnęłam delikatnie.—Znowu udo?

—Mhm, już po meczu czułem, że coś jest nie tak ale coraz bardziej daje się we znaki.—Przełknął ślinę.—Mam przerwę na 2-3 tygodnie.

—Pójdziemy znowu na rehabilitację, tym razem weźmiesz tyle czasu ile powinieneś i wrócisz na własnych warunkach.—Pokiwałam głową trochę zdenerwowana na jego trenera.—Przecież tym sposobem ty ledwo pograsz w tym sezonie, nie możesz ciągle nadwyrężać swojego zdrowia.

—Ja to wiem, ty to wiesz, ale lekarze dają zielone światło to będę używany.—Jęknął niezadowolony.—Jebany mięsień, przecież to było tak dawno temu!

—Chodź tu do mnie.—Wyciągnęłam ramiona w jego stronę zachęcając do przytulenia się i wypłakania w moje ciało.

Nienawidziłam jego łez najbardziej na świecie, ale to była normalna reakcja na to, że coś nie idzie po naszej myśli. Miało już być z górki, a on po raz kolejny cierpi.

—Jak mnie nie wypierdolą to będzie dobrze.—Przełknął ślinę i pozwolił swoim łzom powoli lecieć.

—Nie wywalą Cię, jesteś fundamentalnym zawodnikiem, naszym Pedrim Potterem.—Zaśmiałam się próbując poprawić mu trochę humor.—Laporta przecież na to nie pozwoli.

—Ale kibice... te wszystkie komentarze...

—To nie kibice o tym decydują, zawsze myślą, że wiedzą lepiej, a tak naprawdę gówno wiedzą.—Pocałowałam go w czoło i otarłam jego policzki.—Będziesz miał teraz spokojny miesiąc, odpoczniesz, nikt nie będzie na ciebie zwalał winy i staniesz na nogi, tak?

Pokiwał delikatnie głową, przysunął mnie do siebie opierając policzek na mojej piersi i starał się uspokoić.

—Robię kurczaka w sosie serowym, dużo białka, chcesz?—Wplotłam dłoń w jego włosy a on wymruczał ciche „poproszę".

Po paru minutach wróciłam do niego z talerzami i sztućcami, żeby mógł się najeść i położyliśmy się na dalej rozłożonej kanapie.

—Zabiorę Cię na randkę, pojutrze wieczorem.—Oznajmił rzucając mi ciekawskie spojrzenie przez ramię żeby zobaczyć z kim piszę.

—Nie mogę się doczekać, od Tegueste nie byliśmy nigdzie.—Wyszczerzyłam się szeroko i położyłam na jego brzuchu dalej odpisując na pytania o mieszkaniu tutaj.

—Z kim piszesz?—Zmarszczył nos.

—Z dziewczyną, która szuka mieszkania.—Pokazałam mu konwersacje.

—Cholera Em! Wpadłem na pomysł!—Podniósł się do pozycji siedzącej przez co moja głowa spadła prosto na jego krocze niespodziewanie.—Ała, nie musisz mnie atakować.

amor en el aire | pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz