14.

1K 42 1
                                    

—Maia! Musimy się pospieszyć!—Krzyknął brunet krzątający się po moim mieszkaniu.—Zaraz się spóźnimy!

—Boże daj spokój to tylko grill u Gaviego.—Warknęłam zawiązując warkocza.—Ubierz buty, zaraz będę gotowa.

Wyszłam z łazienki podirytowana bo mój chłopak miał dzisiaj jakiś zły dzień. Od kiedy tylko przyjechał rano już zdążył się naburmuszyć i spiąć do mnie o byle gówno.

—Wyglądasz pięknie.—Stanął opierając głowę o framugę.

—Ty jesteś bipolarny?—Zmarszczyłam brwi niezadowolona.—Przed chwilą się na mnie darłeś.

—Przepraszam.—Westchnął.—Ciężko mi się sypia ostatnio, tym bardziej bez ciebie.—Wyciągnął do mnie ręce żebym się przytuliła do niego, co zrobiłam.

Wtuliłam się w jego ciało zaciągając się jego zapachem i przymknęłam oczy. Jego bliskość mnie uspokajała, ale częściej wzbudzała dziwną energię, której wcześniej nie czułam.

—Dziękuję.—Kiwnęłam głową z uśmiechem i cmoknęłam go szybko.—Jedźmy, jeszcze się piękniś obrazi.

Pedro skwitował to cichym parsknięciem i otworzył mi drzwi przepuszczając mnie w nich. Przekręciłam klucz i pokierowaliśmy się do czarnego porsche. Ostatnio przyznał mi się, że Cupra jest częściej używana przez Fernando, dlatego nią nie jeździmy. Nie ukrywam, że nie ubolewałam nad tym, przyzwyczaiłam się już do tego auta, miałam przygotowane moje rzeczy w schowku i własny uchwyt na picie, ozdobiony różowymi diamencikami. Jak to mówią:

Go big or go home.

Piętnaście minut później znaleźliśmy się już na podjeździe Paéza z siatkami przygotowanego przeze mnie dzień wcześniej jedzenia. González zaprowadził mnie na ogródek gdzie siedzieli już wszyscy. Isabella, Maria, Catalina, Ferran, nieznany mi chłopak, Balde, Fermín i dziewczyna, której również nie znałam. Przywitałam się z każdym, zmuszając się do uśmiechu w stronę czarnowłosej, po czym zajęłam miejsce obok Caty, zaraz obok mnie usiadł mój chłopak łapiąc mnie za rękę.

—Wyglądasz pięknie.—Szepnęła Puelo chichocząc, znowu zrobiło mi się miło.

Według mnie wyglądałam dość przeciętnie, miałam na sobie zwykłe, szerokie i niebieskie jeansy, krótki czarny top na ramiączkach i na to białą koszulę, a włosy związane w dwa warkocze. Na nosie leżały okulary korekcyjne przez co uważałam, że wyglądam conajmniej żałośnie. Pomijając temat mojego wyglądu, skupiłyśmy się z Cataliną na sobie, kiedy reszta dziewczyn rozmawiała z chłopakami i wymądrzała się na temat piłki nożnej, o której nie miały zielonego pojęcia. Co chwilę przeszkadzał nam Pedro, szepczący coś do mnie albo szukający jakiejś małej czułości w międzyczasie.

—Zapraszamy ich?—Mruknął cicho.

—Wolałabym nie zapraszać Belli.—Ścisnęłam jego rękę.

—Em, daj spokoj, nawet nie zwraca na mnie uwagi dzisiaj.—Pogładził kciukiem wierzch mojej dłoni i położył głowę na moim ramieniu.

—Ty to mówisz.—Rozkazałam lekko zestresowana, że będę musiała tłumaczyć moją sytuację rodzinną.

Pepi chrząknął głośno i poprosił oficjalnie o uwagę.

—Chcielibyśmy zaprosić was na nasz udawany ślub w moim ogródku.—Zaśmiał się, przez co uśmiech wpłynął od razu na moje usta i się rozluźniłam.—Myślę, że za dwa tygodnie.

—Jaki ślub, co wy gadacie?—Uniósł brwi niezadowolony Pablo.

—Przecież wy jesteście razem może dwa tygodnie?—Burknęła Isabella, gromiąc mnie wzrokiem.

amor en el aire | pedriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz