Castor
Tak jak przeczuwałem, nie udało mi się porozmawiać z Paige następnego dnia. Wyszła do pracy, zanim zdążyłem się obudzić. Miałem nieodparte wrażenie, że spieszyła się bardziej niż zwykle, by uniknąć porannej sprzeczki. Szczerze mówiąc, ja też nie byłem w najlepszym nastroju i ucieszyłem się z tego, że nie popsuję go sobie jeszcze bardziej.
Chwilę po dziesiątej zadzwonił do mnie Eric, czym cholernie mnie zestresował. Jedną nogą wciąż byłem jeszcze w krainie snu, przez co od razu pomyślałem, że zapomniałem o jakichś umówionych zajęciach i tym sposobem dam dupy drugi dzień z rzędu.
- Eric, strasznie cię przepraszam, już się zbieram i pędzę.- rzuciłem zanim zdążył się odezwać, w popłochu wydobywając z szafy kolejne części mojej garderoby.
- Dokąd?- parsknął. Tym celnym pytaniem udało mu się wyrwać mnie z amoku. Natłok informacji, poszczególnych dat, godzin i planów zaczął układać się w mojej głowie do właściwych szufladek. No tak. Nie miałem teraz żadnych zajęć, za to uświadomiłem sobie, że wciąż nie odczytałem wczorajszej wiadomości od Erica.
- Szlag. Nieważne.- mruknąłem, siadając na łóżku. Starałem się nie być pesymistą, ale musiałem stwierdzić, że dzisiejszy dzień wcale nie zapowiada się lepiej, niż poprzedni. Ostatni czas był jakiś popieprzony. Dziwna atmosfera między mną a Paige, wścibskie portale plotkarskie, które wciąż przypominały mi o najgorszych chwilach mojego życia i nadmiar irytujących sytuacji - wszystko to było przyczyną mojego roztargnienia, które utrudniało mi normalne funkcjonowanie.
- Pewnie nadal jesteś oburzony. No więc chciałem ci przekazać czyjeś przeprosiny. Sophia naprawdę nie ma pojęcia, ile szczęścia miała. Nie chciałbym być na jej miejscu. Kiedy powiedziała mi, że pomyliła moją garderobę z twoją salą i z ciekawości zasiadła za twoim pianinem, chciałem już wzywać policję, gdyby przyszło ci do głowy zrobić z kogoś krwawą miazgę. I karetkę dla ofiar, albo dla ciebie, gdybyś jednak dostał zawału.- oznajmił wesołym tonem Eric. Mi nie było jednak do śmiechu. Dziś, kiedy na trzeźwo wspominałem całą tę dziwną sytuację, czułem się niezmiernie głupio. Zachowałem się jak ostatni buc, zbyt ostro reagując na coś, co dało się wyjaśnić w zupełnie inny sposób.
Sophia... A więc ta tajemnicza przestępczyni miała na imię Sophia.
- Bez przesady, Eric. Fakt, trochę za bardzo się wkurzyłem, ale kiedy usłyszałem, że ona gra mój nowo napisany utwór, którego nie miałem zamiaru jeszcze nikomu przedstawiać... Rozumiesz chyba.- westchnąłem, czując wewnątrz nieprzyjemny ucisk.- Ta dziewczyna, kim ona w ogóle jest?
- W końcu wziąłeś się za tworzenie!- zawołał Eric z entuzjazmem tak dużym, że aż musiałem go nieco przyciszyć.- No, ale to twoja wina. Zostawiłeś wszystko na pulpicie. Skąd Sophia mogła wiedzieć, że to akurat twoje bazgroły?
Musiałem przyznać, że tym razem ten zwariowany typ ma rację. Sam zresztą wysnułem podobny wniosek jeszcze wczoraj, ale przez nadmiar negatywnych emocji jakoś nie potrafiłem go w pełni zaakceptować.
- Ostatnio sporo rzeczy wypada mi z głowy. Chyba jestem odrobinę przemęczony.- zaśmiałem się nerwowo.- Nawet nie zdążyłem odczytać twojej wczorajszej wiadomości.
- Och, pytałem tylko, czy wszystko w porządku. Sophia raczej oszczędziła mi szczegółów, ale krótko mówiąc, nie wyraziła się o tobie zbyt przychylnie. Wydaje mi się, że z niej niezłe ziółko, więc pomyślałem, że rzuciła w ciebie jakąś wykwintną wiązanką. I jako że wiem, że ty też potrafisz być bardzo nieprzyjemny, gdy ktoś cię wkurzy, to obawiałem się, że będzie potrzebna moja interwencja.
![](https://img.wattpad.com/cover/353843542-288-k957537.jpg)
CZYTASZ
Two Voices
RomanceCastor Ford stracił wszystko to, o czym tak bardzo marzył. Znalazł inną drogę, lecz wciąż nie wie, czy jest ona właściwa i dokąd go zaprowadzi. Wie tylko to, że choć muzyka od zawsze była całym jego życiem, to nie jest ona w stanie zapełnić całej pu...